O panu w muszce i panu co miał Piersi czyli fiesta prezydencka

piątek, Maj 8, 2015 11 1

Weekend prezydencki przed nami. Radio coraz głośniej trąbi o wyborach, dolatują do mnie strzępki dyskusji politycznych, echa debat. Na szczęście brak telewizora chroni skutecznie przed zmasowanym atakiem panów łysych, wąsatych, panów w muszkach i innych oszołomów.  Atakują mnie czasem ich twarze z Waszych fejsbukowych profili. W tym roku mam wrażenie również dużej deklaratywności udziału i afiszowaniem się z wyznawanymi opcjami politycznymi. Czy zmiana miejsca zamieszkania i stylu życia ma wpływ na stosunek do wyborów? No jasne!wybory

Gdy mieszkałam w mieście, potem na przedmieściach w okresach kampanii wyborczych czułam potrzebę wypowiedzenia się na karcie do głosowania. Pamiętam jak odebrałam dowód osobisty i cieszyłam się, że w końcu będę mogła głosować. Bo w domu, w którym wyrastałam, na wybory chodziło się całą rodziną, skreślało krzyżyk na karcie a ja mogłam wrzucić ją do urny.
Miałam sprecyzowane poglądy polityczne, sympatie i antypatie. Nie żyłam w oderwaniu od rzeczywistości, ba nawet miałam poczucie, że głosując mam wpływ. Nie chcę roztrząsać z perspektywy czasu, czy miałam rację, czy nie, bo nie w tym rzecz. Znaczenie miało to, że sie chodziło głosować – na prezydenta, do parlamentu.

Czy wybieram się głosować w niedzielę? Nie. Zupełnie jest to dla mnie bez znaczenia, kto, co. Wiem, że z mojej perspektywy nic się nie zmieni. Że to samo koryto, tylko obsada się zmienia.
Czy jestem ignorantką i to uprawnia Was do tego, by mi mówić że nie mam prawa narzekać? Wątpię.
Gdybym zapytała ilu z Was chodzi na wybory wspólnoty mieszkaniowej czy zgłasza się do komitetu rodzicielskiego zrobicie oczy jak spodki. Że  to bez związku, a ja jestem obywatelem ignorantem.

Na wsi jak wskazują badania ludzie postrzegają wybory inaczej. Zebranie sołeckie jest wydarzeniem, w czym czuję potrzebę uczestnictwa. Wybranie sołtysa jest wyborem, który odczuwam realnie i namacalnie.
Radny  i sołtys nie jest wymuskanym panem z plakatu, a sąsiadem, zakorzenionym w społeczności lokalnej, któremu zależy na tym by dożwirować drogę czy zmienić trasę gimbusa. Sąsiadem, który ma czasem spracowane ręce, bo pracuje na polu obok czy jest strażakiem w OSP.

Tak naprawdę, na co dzień wkurza nas to, co się dzieje najbliżej. To że termomodernizacja dotyczy bloku obok a nie naszego. Wkurza, że pani sprzątaczka sprząta niedokładnie a podjazd pod blok się rozwala. To, że droga gminna jest dziurawa a dla dzieci nie ma ciekawych zajęć za darmo.
Nie zmienia to jednak faktu, że większość z nas olewa partycypację na szczeblu lokalnym, która ma realną siłę oddziaływania a skupia się na wielkiej fieście co 5 lat.

Nie namawiam, by nie iść głosować. Każdy czyni podług własnego sumienia.
Nie mniej jednak zanim rzucisz kamieniem w kogoś, kto nie idzie bo nie widzi potrzeby zastanów się czy wiesz, kim są członkowie Twojej wspólnoty mieszkaniowej, rady parafialnej, rady rodziców, rady sołeckiej. Bo oni mają realny wpływ na świat którym oddychasz, a nie pan w muszce i pan co miał Piersi.

Komentarze: 11
  • Paula K.
    Maj 8, 2015

    ..tak nawiasem to mąż mojej przyjaciółki jest sołtysem we wsi obok Twojej :-) ohoho ale mam znajomości co :D

  • czb
    Maj 8, 2015

    Wiem kto jest w radzie osiedla, radzie rodziców i z pewnością pójdę zagłosować w niedzielę. Sumienie nie pozwala inaczej ;)

    • AgnieszkaK
      Maj 8, 2015

      Dokładnie tak, ja ja. Chociażby po to, by móc wypowiadać się o władzy, rządzie itp. Nie biorę udziału w wyborach to się potem nie wypowiadam, nie krytykuję i nie chwalę. Oczywiście moje lokalne władze są mi duże bliższe i z większą uwagą śledzę ich poczynania.

      • Natalia
        Maj 9, 2015

        Nie zgadzam sie zupełnie ze stwierdzeniem, z którym powszechnie sie spotykam – Nie głosujesz nie masz prawa krytykować – jsk wygra kandydat na którego nie głosowałam to nie mam prawa go krytykować, przecież nie głosowałam na niego tak jak ten kto nie poszedł na wybory? Poza tym wydaje mi sie ze najwieksza krytyka jest właśnie nie branie udziału w wyborach – przekaz jest prosty ludziom szkoda kilkunastu/kilkudziesięciu minut na okazanie zainteresowania.

        • AgnieszkaK
          Maj 10, 2015

          Głosując chciałaś, żeby było inaczej,żeby ktoś inny wygrał i poświeciłaś na to kilka minut- wtedy krytykować można do woli ;)

      • Agnieszka Bakun-Kareło
        Maj 10, 2015

        Ja tylko wiem kto jest w radzie osiedla, reszta mnie nie dotyczy póki co :) Chodzę na zebrania MSM, bo uważam,że to ważne. Uważam też,że jak nie pójde na wybory, to tak jakbym popierała osobę,która wygrała. A może okazać tą osobą ktoś, kogo poglądy na świat zupełnie mi nie pasują. Więc, jak nie idziesz na wybory ,jakiekolwiek, to potem nie marudź człowieku :)

  • Koza domowa
    Maj 8, 2015

    Mądre słowa. Ale równie ważne, co głosowanie lokalne, jest głosowanie na prezydenta. Dlatego biorę udział we wszystkich wyborach, jeśli tylko mogę. Sama decyduję i tym samym dostaję prawo, by narzekać, gdy jest źle i cieszyć się, gdy jest dobrze.

  • Manola
    Maj 8, 2015

    Mimo mojej sporej wyobraźni coraz trudniej zobaczyć mi wizję ,,gruszek na wierzbie” obiecywanych na wielkich debatach, dlatego rozumiem Twoje rozterki.Na kolejne wybory więc pójdę raczej z przyzwyczajenia.A swoją drogą masz rację i warto wiedzieć o kredycie wziętym na remont bloku…

  • Kasia
    Maj 9, 2015

    Nie przemawia do mnie zupełnie ten wpis.Sprawy lokalne , osiedlowe ,blokowe są dla mnie przedmiotem zainteresowania .Idę w niedzielę glosować.Może właśnie dlatego .Dla mnie to jednak istotna sprawa.
    Pozdrawiam .

  • inka
    Maj 11, 2015

    Coz, ja nie zaglosuje, bo mi sie nie chce. Mieszkam w UK, za duzo z tym zachodu. Poza tym zaupelnie mnie nie obchodzi, kto bedzie w Pl rzadzil – nie moj cyrk, nie moje malpy, co by sie nie dzialo, to tam nie wroce. W UK nie glosowalam, bo nie moglam. Gdybym mogla, to bym glosowala. Ale gleboko w powazaniu mam to, czy ktos glosuje, czy nie. I nie rozumiem, dlaczego osoba, ktora nie glosowala nie mialaby prawa krytykowac. Ale z jednym sie nie zgadzam – tak, trzeba zaczac od swojego podworka, ale niestety jest tak, ze osoby, ktore rzadza na naszym podworku podlegaja tym wyzej i to, ile dobrego moga dla nas zrobic czesto zalezy od tych, na ktorych glosujemy co 5 lat.x

  • Rico
    Maj 11, 2015

    Tylko nieprawdziwa Polka mogła napisać że nie chodzi na wybory prezydenckie i parlamentarne. Jak bedzie się ubiegać o pozwolenie na budowe nowego obiektu agro na swoim ranczo to się przekona jaka to gehenna i jak wojt bedzie sie wymigiwał tekstem Sorry, taki mamy klimat ustawowy że po prostu sie nie da …. hahahaha