• to chyba choroba, dwa przepisy jako objaw

    niedziela, Październik 18, 2009 2 0

    To całe gotowanie, pieczenie, pichcenie to choroba jest. Na pewno. Czwartek, nie wiadomo czemu budzę się parę minut po 5, przed Świnką Peppą, a zwykle to ona ściąga nas kwikiem rano. Karol też się budzi. Za oknem ciemno, tylko widać że śnieży. Pijemy kawę, sprawdzamy pocztę, gwarzymy. Wiadomo że dziś będę piekła chleb, ale to plan na dzień, nie na wczesny poranek. Za chwilę jednak następuje zmiana planów bo nagle prądu brak. A jak prądu brak to brak rozrywek porannych, tych co są „do kawy”. Zapalam świeczkę, idę do kuchni i w półmroku smarujemy garnek rzymski oliwą, wysypujemy otrębami i ładuję masę chlebową do niego.
    Dlatego myślę ze to choroba, bo normalny człowiek położył by się do łóżka z powrotem..
    A jak chleb wyszedł? Wyszedł w sumie w porze obiadowej, nie spodziewałam się fajerwerków bo cały czas nie miałam przekonania ze garnek ma być nakryty wiekiem – tak piekłam. 10 min przed końcem zdjęłam by się zarumienił. Ale czy tak ma być tego nie wiem.

    Wyciągnęłam wiec z pieca, oboje przebieraliśmy nogami bo wyglądał lepiej niż przypuszczałam. Gorący, parzący w ręce, zjedzony przez nas do połowy, z masłem, kiełbasą z dziczyzny i pomidorem. Na kuchennej desce, bo był tak dobry ze nie doszliśmy z nim nawet do stołu…
    Wrzucam przepis od Liski
    Najłatwiejszy chleb żytni na zakwasie
    z prażonym słonecznikiem

  • o obsesyjnym pieczeniu, filmach i blogowaniu słów kilka

    niedziela, Październik 11, 2009 7 0


    Wpadłam po uszy w pieczenie. Poniekąd uważam ze parę osób i czynników jest temu winnych:
    - liska z White Plate bo jeszcze się nie nacięłam na coś co nie wyszło, zrobiłam 4 przepisy, wszystko wyszło więc nie mogłam się zrazić
    - jest jesień, zimno, brzydko, w telewizji kapusta, zieje nudą więc piecze się rozrywkowo i rozgrzewająco
    - mąż mlaska radośnie wcinając wypieki, mówi że pyszne, do tego nie może patrzeć na „sklepowy” chleb więc jak można nie piec
    - książka „Julie&Julie” i film, który obejrzeliśmy o tym samym tytule, bo dzięki temu dostaliśmy rozgrzeszenie z kuchennego zajoba
    Więc to nie tylko moja wina, ze sama z własnej woli budzę się o 5.45, biegnę do kuchni,sypię, mieszam, ładuję pod pierzynę by wyrosło… To nie jest choroba, prawda?

  • o bułkach i wiankach

    piątek, Październik 2, 2009 10 0

    Lubię piec, nie upieram się ze jestem świetną „piekareczką” ale lubię. Tylko drożdżówki moje to jakieś koszmarki były, zwykle po rzuceniu o ścianę wracały w niezmienionej postaci. Więc przestałam je piec. Potem była faza tęsknoty za zapachem chleba domowego, takiej tęsknoty nie wynikającej ze wspomnień, takiej jakiejś wewnętrznej. Ale pomna doświadczeń drożdżowych zdecydowałam się na maszynę do chleba. Piekło się fajnie, ale gdzieś umykała ta faza oczekiwania, ta niespodzianka.
    Ostatnio dużo bodźców się pojawiło by spróbować poradzić sobie bez niej.
    Jedna z takich sytuacji która skłoniła mnie do refleksji była rozmowa z koleżanką o przedmiotach w kuchni, że ona nie rozumie po co ludziom tostery, frytkownice, opiekacze, maszyny. Jak chce chleb to go piecze w piecu, grzanki robi na blasze a frytki w garnku. I sporo w tym prawdy, że się zagracamy, ładujemy kasę a przecież to wcale nie znaczy ze będziemy mieć lepiej, smaczniej, czyściej.
    Potem trafiłam tu http://pracowniawypiekow.blogspot.com/ i poczytałam też o chlebach Klary i się wkręciłam.
    A czy dobrze to nie wiem, autorka Pracowni Wypieków ma też bloga i naszło mnie na kolejne zakupy, garnka rzymskiego i kamienia do pizzy…

  • snuję, wycieczkuję i gotuję

    poniedziałek, Sierpień 3, 2009 2 0

    Osnułam. W końcu, w piątek. Ale po kolei.
    Wstałam w piątek rano i miałam cały dzień głupie wrażenie ze jest sobota. Wszystko takie „sobotnie” się wydawało, choć u mnie z dniami tygodnia zwykle bywa przedziwnie, zwykle mi wtorek „ucieka” i przeważnie nie wiem jaki jest dzień.
    I tak sobotnio działałam cały dzień, sobotnio uśmiechnęłam się do Karola by mi pomógł osnuć. Chociaż wcześniej zapierał się ze nie będzie jak zawsze okazało się ze to dobry mąż i bez sensu zawsze gada i się zarzeka;]
    f1
    Poszło w sumie średnio bo mam wrażenie ze już przy zakładaniu na krosno zrobił się lekki bałagan ale wyjdzie w praniu. Zostało mi jeszcze jakieś 1/3 nicielnic do nawleczenia ale nie spieszyłam się bo liczyłam na to że uda mi się zdobyć inną płochę. Tak więc miałam nie snuć w piatek a osnułam zyjąc w błogim sobotnim przekonaniu….
    f2

  • za szybkie tempo i za wiele wrażeń.

    piątek, Lipiec 24, 2009 5 0

    Za szybkie, zdecydowanie, przynajmniej od trzech dni.
    Najpierw była wycieczka, nie taka zwyczajna. Wycieczka Z Plecakiem.
    wyc
    W plecaku jak to w plecaku, książki dwie ostatnio czytane Gösta Berling Selmy Lagerlof i Śladami Świątków Kowalskiego Marka.
    Wycieczka była w okolice Wizny, Osowca. Podreptaliśmy, spotkaliśmy dwa zaskrońce. Miło i zdecydowanie trzeba zacząć eksploracje terenowe nieco dalsze + więcej pieszo.
    wyc2
    Przywiozłam z Osowca kamień, z myślą by teraz przywozić kamienie, malować i mieć taka chwilę uchwyconą. Pamięć kamienia.
    wyc1