Ale do rzeczy;] Czasem jest tak, że robimy coś, trudzimy się a okazuje się że istnieją narzędzia i maszyny które mogły by nam znacznie ułatwić pracę. Tak i było tym razem, spotkanie z kimś kto tworzy, działa w różnych tworzywach i pokazanie mi Dremela spowodowało, ze w nocy mi się śniło jak graweruję;] Na szczęście niebawem mam urodziny więc wejście w posiadanie nie było mocno skomplikowane, ba nawet mimo, że do urodzin ponad 2 tygodnie mogę już dłubać i działać. I nawet nikt z bliskich specjalnie się nie dziwi, że to nie nowa torebka, szpilki czy karnet do kosmetyczki.
Robienie mebli pod gołym niebem albo na środku salonu jest średnim pomysłem;] Generalnie w nowym domu marzy mi się warsztacik. Taki w którym będę mogła trzymać swoje narzędzia, dłubać, śmiecić, malować. Wczoraj dostałam od taty piękne narzędzia. Młoteczki mosiężne, takie z końcówką ołowianą, piękną szpachelkę.
I kowadełko, w sam raz do warsztatu. To kowadełko zresztą to nie lada sentymentalny skarb. Mój tata dostał je od swojego taty do mini warsztaciku jak miał jakieś 10 lat, zatem to kowadełko nie dość że z historią to takie rodzinne, pamiątkowe.
A co robimy z tymi narzędziami? Ja walczę z małymi przedmiotami, Karol tymczasem z większymi. Ku uciesze wszystkich w koło;] Zduni widząc „mebel” powiedzieli że akurat na trzy razy do pieca;] A chłopcy od elewacji widząc jak wieziemy go w łyżce koparki tylko się uśmiechnęli pod nosem i podrapali w głowę. Fakt, że obcują z nami już długo spowodował że wielu rzeczom po prostu się nie dziwią.
A co będzie efektem naszych prac? Na razie walczymy, porąbać i popalić zawsze zdążymy;] A jak skończymy na pewno pochwalimy się efektem.