Czasem mam takie fazy rękodzielnicze. Czuję wewnętrzną potrzebę zmajstrowania czegoś, stworzenia.
Tak jest i tym razem, drugi dzień szukam weny. Ale gdzieś uleciała. Może głowa za pełna rożnych rozmyślań? Bo materiały do większości działań mam w domu, czas mam i jak na złość.
A może to dlatego że mój szalony pomysł pośpiewania nie wypalił. Sama nie wiem. Czekam na pozytywne wibracje, od was również. Tymczasem zabieram się do jedzenia truskawek ze śmietaną;]
Dopisane po godzinie;] Właśnie wysiałam maciejkę rozdziewiczając przy tym piękne narzędzia od koleżanek z Krakowa! No i jakoś więcej energii do działania podłapałam.
Czerwiec 4, 2010
A jakie materiały? chętnie poszukam z Tobą inspiracji.. ja inspiracji szukam po targowiskach;)
Czerwiec 4, 2010
Twoja wena powinna skusić się solidną porcją truskawek ze śmietaną Spokojnie bym poleżała na słoneczku, naładowała baterie i poczekała aż wróci. Pozdrówka!
Czerwiec 4, 2010
Przesyłam cała masę pozytywnych wibracji Właśnie jestem po lekturze „Biegnącej z wilkami” wg autorki nasze przypływy i odpływy weny twórczej i sił są naturalnym cyklem Dzikiej Kobiety. Więc wszystko jest w najlepszym porządku, daj wenie odetchnąć
Czerwiec 5, 2010
A co tam znowu kombinujesz ? Oddychnij sobie, zaczniesz od poniedziałku. Ja wieśniakom na złość robię i w niedzielę trawę koszę Rzodkiewki Ci widzę ślimaki nie zjadły, ja uporem maniakia sieję i pupa
Pozdrawiam Cię mocno:)
Czerwiec 5, 2010
Aneta jest masa papierowa, glina, garnki do złomiarskiego rękodzieła, filc, wszystko do decoupage, farby olejne, maszyna do szycia i cała masa innych wielce potrzebnych rzeczy;]
Do targowisk też tęskno, może jutro o ile zasłużę;]
Sarenzir cykl mówisz;] Hmm interesujące.
Lambi właśnie obejrzałam twój blog i na pewno będę tam gościć!
Czerwiec 6, 2010
Czy po truskawkach wena przyszła?
Może trzeba przeczekać? A może… Już nie wiem sama ;))
Sarenzir mnie zaniepokoiła Dziką Kobietą ;)) Idę jej poszukać
Pozdrawiam słonecznie
Czerwiec 6, 2010
A co to za grabki i łopatka? Muszę takie mieć! Koniecznie!
Czerwiec 7, 2010
Przyszła, przyszła a grabki „zagramaniczne”, ale fakt, cudne są!
Czerwiec 7, 2010
Juz od jakiegoś czasu podglądam Twoje wsiowe życie i jestem pełna podziwu Tak, tak, wydaje się, że tak od niechcenia pięknie żyjesz Będę podglądać nadal…
Pozdrawiam
Czerwiec 10, 2010
Jaaaakie narzędzia ty masz dziewczyno!!!
Czerwiec 11, 2010
Tym sprzętem to nawet za najbardziej uciekającego po talerzu Pischingera nie strach by się było zabrać.
A jak cudnie by pasował do czekoladowego…
Czerwiec 11, 2010
Fajowo, że będziesz wpadać, będziem plotkować;)
Grabki pewnie mówią po angielsku, nie?
No i jak nie kopie jak kopie i to jak oszalały tarpan! Ale się zawziełam w tym roku i pilnuję dziada – dosiewając jednocześnie 10 opakowań trawy, jak co roku zresztą…:)
Pozdrawiam:)