Nasiona wysiane, a przynajmniej ich część. Niewielka zresztą, bo po przestudiowaniu opakowań okazało się że część bezpośrednio do gruntu, część z kolei później…
Teraz nie pozostało nic innego jak tylko czekać na wzejście nasionek, gadać do nich by rosły i podlewać.
Od jutra czeka mnie kolejne szkolenie – tym razem techniczne jak i kiedy zasiać len i konopie, jak przygotować ziemię, wypielić – wiem, że nie ma takiego słowa;] Czekam z niecierpliwością na nie, bo w sumie na razie nie do końca wiem jak.
Jesienią częściowo przygotowaliśmy już ziemię nad rzeczką z pomocą „chemicznego Alego” ale podejrzewam że na wiosnę to dopiero czeka nas praca. Bardzo bym chciała wypożyczyć glebogryzarkę spalinową, bo poletka niby nieduże ale jednak trochę pokopać trzeba;]Jeśli ktoś ma chęć poczytać więcej o projekcie lniano – konopnym zapraszam tu KLIK
Tymczasem na siedlisku sporo pracy, trzeba pojechać przyciąć jabłonki bo w sumie to ostatni dzwonek. A z drugiej strony pogoda zachęca średnio, śnieg jeszcze nie zszedł…
Wszystkim, którzy ostatnio ośmieleni się odezwali chciałam bardzo podziękować, dzięki wam dostałam zaginionego maila, trafiłam na kilka bardzo ciekawych blogów. No i wiem że powinnam kiedyś usiąść i napisać wam o genezie pomysłu na zmianę miasta na wieś i pokazać zdjęcia Peppy jak była malutka!
Wszystkim zaś dopingującym mnie by dopiąć sprawę prawa jazdy też dziękuję. Bo inaczej temat znów umrze na kolejne 6 lat;] Ale już jestem o krok bliżej, kupiłam testy i zaczynam znów rozwiązywać!
Pozdrawiam wiosennie i marcowo
Marzec 1, 2010
Mój Młody wymyślił w sobotę: mamo pojedźmy do sklepu kupić nasionka. Jak sobie zażyczył tak zrobiliśmy. Sianie było do byleczego z plastiku i na parapet okienny. Nie spodziewam się nie wiadomo czego po tym „poletku” ale spełniłam chociaż marzenie dziecka, takie malutkie
Marzec 1, 2010
Eh.. żebym choć raz mogła się oderwać od tej pracy za biurkie, zrzucić obcasy i zasiać nasionka. Ale nic z tego.. Może w przyszłym wcieleniu.
Marzec 1, 2010
Od kilku dni na kartce „Ważne” mam zapisane: wysiać nasiona. I co? I nic. Zapominam do niej zaglądać… A czas nagli!
A Ty to po prostu zrobiłaś! Gratuluję i już teraz życzę dobrych zbiorów!
Pozdrawiam i do zobaczenia! Asia
Marzec 2, 2010
Trzymam kciuki za prawo jazdy. Ja po 13 latach od pierwszych trzech nieudanych prób i po 5 od kolejnej, w zeszłym roku zawzięłam się i zdałam ten napełniający mnie tajemniczą odrazą egzamin. Na wsi samochód jest dobrem niezbędnym na równi z kosiarką, szpadlem, grabiami i motyką. Kosiarka, kosa spalinowa, motyka i rower z koszykiem transportowym to moi letni towarzysze. Teraz powinien dołączyć do nich samochód, czego i Tobie życzę.
kasia
Marzec 2, 2010
Folkmyself, rób prawo jazdy! Jak nie to bedziesz taki inwalida jak ja! ja mam, ale strach przed miastem powoduje,że dojeżdzam moim rudym autkiem do pentpli tramwajowej i się przesiadam:)
Łączę się duchowo w pomysle siania lnu – wysiałam w pierwszym roku przeprowadzki na wieś. „len trwały”,czyli ten taki bardziej ogrodowy;) nie wzszedł w ogóle, za to ten zwykły z siemienia lnianego rzucony „tak o wszędzie” przepięknie zakwitł i cudownie wyglądał! Żeby coś z niego zrobić niestety się nie odważyłam:) Rukola jest fantastyczna, rośnie jak szalona:)Tylko mi ją bielinki kapustniki przycinały;)A celowo masz tą odmianę z dużymi listkami? Pozdrawiam i miłego dnia:)
Aga Wó.
Marzec 2, 2010
Prawo jazdy wazna rzecz i naprawde sie przydaja, wiem bo sama jestem na etapie zdawania.
Z checia poczytam o tym dlaczego zamienilas miasto na wies, cos o czym ja narazie moge tylko pomarzyc. Na wsi spedzilam najlepsze lata mojego dziecinstwa i napewno kiedys tam wroce.
Poza tym twoja Peppa jest przeslodka.
Marzec 3, 2010
z siewniczkiem będzie łatwiej
http://molinkowy-swiat.blog.onet.pl/
Marzec 3, 2010
Robię, to co już dawno powinnam uczynić :-), nie tak tylko z ukrycia podczytuję…POZDROWIENIA POZOSTAWIAM :-).
I czekam z niecierpliwością na historię Peppy, tę fotograficzną także :-)…A motywy zmiany miejskiego zgiełku na spokój wsi – większość osób intryguje, przekonuję się o tym sama, od ponad 2 lat ;-).
Monika
Marzec 5, 2010
hej.
Czy to Twoje kalosze są w nagłowku? Ja w stajni noszę kolorowe kalosze, ale te w muminki są boskie! Skąd masz?
forumowa Sunny
Marzec 5, 2010
Trzymam kciuki za prawko..ja podchodziłam 6 razy i w końcu się udało….
Ja jestem tez w trakcie zamiany miasta na wieś..ciągle się waham..może nie tak ciągle analizuje czy dobra decyzja..z racji iż jestem trochę starsza i mam odchowane dzieci zastanawiam się czy to będzie dobrze czy podziela mój entuzjazm czy będę miała znajomych bo nikogo tam nie znam a tu do mamy na kawę blisko do sklepiku również..strasznie sie boje jak to będzie :(..czytam tak twój blog i napawam się otucha ze może nie tak źle:*
http://www.mojeniebieskiemigdaly.blogspot.com/
Marzec 6, 2010
Moje kaloszki, moje, firma tretorn, kiedys były na allegro