Kucyk na komunię musi być biały

czwartek, Maj 21, 2015 16 0

Internet huczy aż od historii, o małej dziewczynce i jej kucyku. Białym i czystym, niczym serce dziecka przystępujące do komunii.  Historia przedstawiana przez media brzmi tak – rodzice kupili dziecku od handlarza kucyka na komunię, kucyk się znudził i trafił do kolejnego handlarza. A fundacja cudownie uratowała mu życie. Słyszeliście o tej historii?13975

 

Mnie na samo wspomnienie fundacji ratujących zwierzęta robi się niedobrze.

W tej historii warto jednak przyjrzeć się rodzicom. Co musi siedzieć w głowie rodzica, który kupuje dziecku konia. Zakładam, że odpowiedzialność, że świadomość, że to poważna decyzja.
Czy się zdarza, że kupuje się konia i zostaje się oszukanym? Ależ oczywiście!
Zakup konia pod tym względem bardzo przypomina zakup samochodu. Zatajanie kontuzji, problemów psychicznych, chorób przewlekłych dyskwalifikujących użytkowość. Z tą jednak różnicą, że koń jest żywy a co za tym idzie jest sam sobie panem, może być nieprzewidywalny i stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia.

Czapla-8
Powiecie zapewne – że takie rzeczy można sprawdzić. Taaaaa. Tak to wygląda z perspektywy laika. Do silnika można zalać Moto Doktora i udawać, że jest szczelny. Konia można naszprycować pastą uspokajającą chociażby, podać leki sterydowe po którym krótkotrwale wzrośnie mu forma i kondycja. Można pojechać kupić konia z weterynarzem, ale mikrochipów nie zobaczy. Tak samo jeśli koń ma inne zdrowotne problemy  - jest to nie do wychwycenia, podczas badania stacjonarnego.  Można owszem zbadać konia kompleksowo, np w klinice w Warszawie. Ale o ile opłaca się to przy koniu za sześciocyfrowe kwoty, to zwyczajnie kupując konia rekreacyjnego, nikt tego nie robi, bo nikogo na to nie stać.  Plus temat transportu i tego, że nikt nie da potencjalnemu kupującemu konia, narażając go na stres, transport by sobie ktoś zbadał i zdecydował.
Tak to wygląda w realu. Choć nagłówki sprzedają nam to, jako ckliwą historię.

10710541_734091446639543_920305889203619425_n

Spójrzmy na to bez tych prasowych nakładek. Może rodzice kupili dziecku konia, jako zdrowego i bezpiecznego a okazało się zupełnie inaczej? Zostali oszukani i chcieli konia zwrócić? Bo stanowił on realne zagrożenie dla zdrowia i życia dziecka? Może wciśnięto im konia na ogłupiaczach? Może kopie i gryzie?

13976

To nie auto, że odstawiamy na parking, jeść nie prosi. To żywe zwierzę, które trzeba karmić, które kosztuje codziennie. Jeśli jest niebezpieczne przy wyprowadzaniu, obsłudze czasami lepiej się rozstać niż zamknąć w ciasnym chlewie, nie puszczając, nie sprzątając.

10665705_734091626639525_2910310455095299036_n

Pikanterii całej historii dodaje manipulacja słowem „handlarz”. Koń to nie auto, nie kupi się go w salonie. Czy zatem każdy hodowca rozmnażający konie i sprzedający je, jest handlarzem? Tak łatwo dajemy się zmanipulować przez słowa mające negatywny wydźwięk.

Na koniec historii ratuje go fundacja. Za pieniądze internautów wykupuje go od „handlarza”, by nie trafił do rzeźni. Rzeźnia to również słowo wytrych, otwierające słowa i portfele. Dzięki niemu na rynku handlu końmi odbywa się swoista lichwa. Ludzie sypią więcej grosza niż koń jest wart nawet w rzeźni i nakręcają tym samym spiralę takich apeli i kabzę sprzedawcom koni.
A fundacja ratuje je za cudze pieniądze, nakręcając chory rynek koni rzeźnych.

13975

Po co to wszystko Wam piszę? Po to by umieć spojrzeć na prasowe doniesienia trochę inaczej. Prawdy nikt z nas się nie dowie, są czasami inne przesłanki, mało medialne, które się pomija bo kiepsko wyglądają na pierwszej stronie. Tabloidy zrobiły z dziewczynki bestię – zrobiły lincz na ośmiolatce za głupotę otoczenia.

A co wy myślicie na ten temat?

P.S.1.  nie znam ani kuca, ani dziewczynki ani jej rodziców;] Piszę gwoli wyjaśnienia zanim otrzymam komentarze, że jestem taka sama „gupia i nie kocham konisiuff”
P.S. 2. mimo, iż konie są moją wielką miłością nie wspieram działania żadnej końskiej fundacji, schronisk, działań i mam bardzo złą opinię na ich temat a akcja Vivy i lincz na mnie tylko utwierdziły mnie, że postępuje słusznie.

Komentarze: 16
  • chmurka
    Maj 21, 2015

    Skóra mi cierpnie na te doniesienia, ale:
    Nie specjalnie oburza mnie to, że są konie które trafiają do uboju…. Kocham konie i nie uważam ich za zwierzęta rzeźne, ale to się wiąże z tym, że po prostu nie jem koniny, żal mi też np. cieląt i nie jem cielęciny- a na dobrą sprawę czym się różni koń od małego słodkiego cielątka, albo od puchatego królika (mięso z królików akurat jem)?Jakoś świni nikt nie żałuje- a malutkie prosiaczki są śliczne słodkie, zabawne i pachnące (co może dziwić), a do tego świnie są mega inteligentne. Co decyduje o tym, że zwierzę jest postrzegane w kategorii zwierzęcia rzeźnego lub nie? W końcu zwierzęta rzeźne są z reguły ssakami, a to znaczy, że w sumie nie mają tak daleko od siebie, czują i „myślą” w dany sposób i każde z nich ma swoją strukturę stadną, rodzinną i swój system zachowań.
    Sprawa transportu koni na rzeź też żeruje na stereotypach, niewiedzy ludzi i wzbudzaniu politowania społecznego. Regularnie kontroluję samochody do przewozu zwierząt i z pełną świadomością mówię, że zwierzęta mają w nich często lepsze/ bezpieczniejsze warunku transportu, niż ludzie w zapchanym „PKSie” w mniejszych miejscowościach, lub czasami dzieci dowożone po wsiach do szkół (wczoraj jechałam za taki śmierdziuchem i powiem szczerze bałabym się gdyby przyszło mi dziecko wsadzić do takiego gruchota). Owszem, na pewno zdarza się, że jeżdżą samochody nie skontrolowane , nielegalne i niedopuszczone do ruchu- ale niestety takich oszustw nie da się wyeliminować zupełnie, a system kontroli przez różne służby jest dosyć szczelny. Co do znęcania się nad zwierzętami rzeźnymi, też panują rozdmuchane legendy- prawda jest taka, że jeśli jakiś „handlarz” zbije zwierzę w trakcie załadunku- to zwyczajnie w mięśniach/ mięsie będą krwiaki i straci ono swą wartość, a więc „handlarz” mniej zarobi- a najczęściej przy recydywie, rzeźnik podziękuje takiemu za współpracę. Nie bronię pośredników zwierzętami- tak jak w życiu i każdej kategorii ludzi są dobrzy i źli.
    Natomiast co do tego komunijnego kucyka- jakoś nie wiem- jestem źle nastawiona… Jeśli prawdą jest, że dziecko powiedziało- że nie chce kucyka „bo śmierdzi i nie robi tego co się mu powie” …. to jednak mało broni tych którzy tego kucyka kupili i wygląda to jednak na zakup totalnie nieprzemyślany i potraktowanie tego zwierzęcia jak paczki z klockami lego….
    Ja tylko się cieszę, że nikt nie został pokopany lub pogryziony….
    Bo tak naprawdę jeśli się kupuje dzieciom zwierzę „na prezent” to ten „prezent” robi się rodzicom tych dzieci, bo to zawsze osoba dorosła bierze odpowiedzialność, za zwierzę i dziecko.

    Ale istotnie wróciłaś uwagę ważny aspekt tej/ takiej sprawy, bo większości (mnie też) pewnie emocje wyszły na pierwszy plan…

    • Ewas
      Październik 18, 2019

      Stary temat ,ale odpowiem Tobie, dlaczego wysyłanie koni do rzeźni i zjadanie ich różni się od cieląt i prosiaczków. Dlatego ,że bydło i opasy hoduje się na mięso. A konie nie są hodowane w tym celu w Polsce. To konie, które służyły człowiekowi : ktoś sadzał na nich swój tyłek, zaprzęgał,uczył posłuszeństwa , dawał marchewkę, czyścił, uczył podawania kopytek, poklepywał; zależało mu aby koń ufał. Ufał na tyle ,żeby wszedł do koniowozu.I za którymś razem to zaufanie człowiek wykorzystuje zawożąc konia do rzeźni. Nie żre się niczego, z czym wpierw się zaprzyjaźniliśmy i tyle.

  • justyna
    Maj 21, 2015

    Obiło mi się o uszy.
    Nigdy nie zagłębiam się w takie historie bo wiem że są bardzo manipulowane przez fundacje i media.
    Ja też niestety mam złe doświadczenia z fundacjami.
    Może dzieje się tak z tej przyczyny że na akcje chodzą ludzie co nie maja pojęcia o tym jak się żyje na wsi.
    Dla takich ludzi koń to błyszczący rumak z wyczesaną grzywą, zawsze zrobionymi kopytkami stojący w derce w ślicznej stajni !
    Tym czasem prawdziwe życie jest inne.
    To że koń nie świeci się jak psu j…a, to ze ma trochę przerośnięte kopyta czy dreda w grzywie to nie znaczy że właściciel się nad nim znęca.
    Rolnicy hodują konie z dziana pradziada mają ogromną wiedzę. Często ich metody leczenia czy układania koni kłócą się z metodami ze świata sportu czy rekreacji a czy to oznacza że są złe?
    Czemu rolnik hodujący konie na mięso ( tak na mięso czy nam się to podoba czy nie koń jest też zwierzęciem mięsnym ) jest od razu nazywany barbarzyńcą ?
    Oczywiście zdarzają się przypadki okrucieństwa ale nie tylko na wsiach bo tak samo i w sporcie i w rekreacji ?
    Czy nasze społeczeństwo zawsze w swoich poglądach musi popadać w skrajności ?

    • Milena
      Maj 21, 2015

      Pani Justyno, z technicznego punktu widzenia każde zwierzę da się zjeść, ale czy to oznacza, że koń jest zwierzęciem rzeźnym? W Azji jada się psy i koty, ale świadomie nie tknęłaby Pani takiego mięsa, prawda? W naszej kulturze i tradycji koń zajmuje szczególne miejsce i nie jest to stół. Z tego powodu koniny najczęściej próżno szukać w marketach i sklepach mięsnych, a w żadnej polskiej książce kucharskiej nie ma na nią przepisu. Konie na rzeź hodowane są w Polsce na eksport do Włoch, Francji i innych krajów, a największa zbrodnia tego procederu polega właśnie na niehumanitarnym transporcie żywych stworzeń zamiast mięsa w chłodniach. Transporcie, w którym konie kaleczą się, niekiedy łamią nogi, stłoczone i przerażone przemierzają setki kilometrów. Nie w każdym transporcie, rzecz jasna, ale nie oszukujmy się, że sytuacja wygląda różowo. Nie chcę przez to absolutnie powiedzieć, że świnia czy krowa są od konia gorsze i stworzone tylko po to, by je zabijać i jeść, a każdy hodowca to barbarzyńca, ale to już jest osobny temat. Tak na marginesie – wychowałam się w gospodarstwie rolnym pełnym zwierząt.

      A co do kucyka na komunię, to nie przesadzajmy z linczem na ośmiolatce (ja jako ośmiolatka za konia, nawet z narowami, dałabym się pokroić i posypać solą, ale przyjmuję do wiadomości, że nie wszystkie dzieci tak mają). Nie podano przecież niczyjego nazwiska, nazwy miejscowości też się nie doczytałam w artykułach o tej sprawie. Myślę, że artykuły te, nawet jeśli są przesadzone czy zmanipulowane, mogą zrobić więcej dobrego niż złego, bo może skłonią kogoś do zastanowienia się dwa razy zanim da dziecku (lub komukolwiek) żywe stworzenie jako prezentową niespodziankę. Bo czego uczy się takie dziecko? Uczy się, że zwierzę to rzecz, którą można oddać do „sklepu”, jak się nie spodoba, nie spełni oczekiwań lub po prostu się znudzi. Wszystkiemu winna nieodpowiedzialność dorosłych.

      Przypomina mi to sytuację, jak po premierze filmu „101 Dalmatyńczyków” białym szczeniętom różnych ras malowano plamki farbami w spreju i sprzedawano jako dalmatyńczyki, bo taki był popyt. Po zniknięciu plamek pieski były masowo wyrzucane na ulicę. Kręcono nawet o tym reportaże. Tam też ludzie byli oszukani przez handlarza, ale czy to usprawiedliwia takie zachowanie? Moim zdaniem nie. Zwierzę nie jest rzeczą, nie mamy na nie gwarancji.

  • iza
    Maj 21, 2015

    Zgadzam się co do fundacji i wyciąganie kasy ckliwymi historiami. Dodałabym też, że często „oprawcy” to ludzie po prostu bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia a nie ze złą wolą i chęcią zgnębienia zwierzaka. Mam konia, który miał bilet w jedną stronę, ale historia wykupienia go wynikła z zaangażowania jego byłych zawodniczek a nie akcji fundacyjnej. Do teraz mi dzielnie służy ;) Mierzi mnie jak czytam: uratowałam mu życie; miał iść na rzeź itd. Znam wiele osób, które biorą zwierzaki ze schronu, wykupują konie a nie robią przy tym hałasu i ponoszą takich decyzji sami konsekwencje. Też jestem zdania, że hasło: mamy tylko dwa tygodnie i koń idzie na rzeź to wytrych do sprzedaży śrupka szybko i drogo. Ostatnio widziałam nawoływanie do wykupienia kur niosek z fermy, które przestały się nieść i pójdą pod nóż. Nawet nie wiem jak to skomentować. Bo jeżeli będziemy ratować wszystkie zwierzęta z rzeźni to co będą jadły uratowane psy i koty? Trawę? Ta akcja Vivy to było za czapę lisią? Super wpis, gratuluję odwagi! Pozdro.

  • Monika
    Maj 21, 2015

    Co do fundacji – też podchodzę z dystansem, nie są tacy kolorowi jak się wydaje.
    Co do mediów – ci to potrafią kit ludziom wcisnąć ( przekonałam się niemalże na własnej skórze )
    Co do zwierząt – jak dla mnie nie powinny być prezentem, na zwierzę trzeba sobie w jakiś sposób zasłużyć, zapracować i nie chodzi mi tu o pieniądze.

  • Tysia
    Maj 21, 2015

    Bardzo brawo!!! Sama bym lepiej nie napisała :)

  • Maritylla
    Maj 21, 2015

    Ja uwielbiam psy. Ale psa nie kupuję/ nie przygarniam bo wiem, że nie będę miała dla niego czasu. Nie będzie miał szansy wyjść na spacer i spędzać tam tyle czasu ile powinien. Więc nie mam psa, bo wiem jakie ja mam możliwości ku temu. I dlatego przeraża mnie postawa rodziców, którzy konika dziecku kupili… bo ładny, bo nietypowy prezent, bo zrobi wrażenie. To właśnie rodzice powinni tłumaczyć i uczyć dziecko, że wszystko pociąga za sobą konsekwencje. A zwierzę nigdy nie powinno być prezentem, powinno być przemyślanym i zaplanowanym „członkiem” rodziny (bądź uzupełniniem gospodarstwa).

  • tomek
    Maj 21, 2015

    Ja tylko słówko na usprawiedliwienie Vivy i innych tego typu fundacji. Otóż – one muszą z czegoś żyć. Większość wysiłków Vivy to tak naprawdę akcje typu kastrowanie bezdomnych kotów, promocja diety bezmięsnej czy forsowanie zmian obowiązującego prawa na bardziej przyjazne zwierzętom. Niestety, realia są takie, że ludzie wpłacają pieniądze na biednego konika, to ckliwe historyjki otwierają portfele. Viva przejęła jakiś czas temu schronisko wypełnione żywymi psimi szkieletami, z czegoś trzeba to wszystko wykarmić, zaszczepić, wyszukać kogoś do adopcji, to wszystko kosztuje. Żeby na pożyteczne ale niemedialne akcje znalazły się fundusze, trzeba czasem zrobić coś pod publiczkę. Alternatywa to siedzenie i narzekanie, że nikt nic nie robi.

  • Ola
    Maj 21, 2015

    Zgadzam się z Tobą w sprawie fundacji ratujących zwierzęta i całego rynku rzeźnego, ale skoro rodzice zdecydowanie się kupić konia na komunię (co samo w sobie jest dla mnie absurdem), to należałoby się zwrócić do osób kompetentnych w tym temacie.
    Samochodu też nie kupujemy tylko dlatego, że jest mały i biały ;) bo też pewne wymagania musi spełniać. A co dopiero koń dla dzieci…
    Można było przejrzeć branżowe czasopisma i portale, można umówić się z instruktorką z pobliskiej stajni…

  • Mama AsiaLM
    Maj 21, 2015

    Ludzie często nie znając wszystkich faktów lubią szufladkować wszystko i zarzucać innym pewne rzeczy, które nie koniecznie miały miejsce. Zamiast poznać całą prawdę wolą od razu kogoś zlinczować, bo tak jest wygodniej, no a media nie zrobiłyby tyle „szumu” wokół nie jednej sprawy, gdyby pisali wszystko od A do Z. No cóż taka jest natura ludzka i nic się na to nie poradzi. Co do samych koni to uwielbiam te zwierzęta. Jednak jeść ich nie zamierzam. Nie można jednak wszystkich wrzucać do jednego worka, bo każdy jest inny i ma inne – swoje poglądy na dany temat. W końcu mu wolno. .

  • Młoda Mama
    Maj 22, 2015

    Szczerze? Nie jestem miłośniczką koni. W ogóle chyba nie jestem miłośniczką zwierząt. Serio. Wychowałam się na wsi, ba!, znów w sumie na niej mieszkam, zwierzęta otaczały mnie od dziecka: krowy, świnie, konie, kury… Do wyboru, do koloru.. Jako dziecko z babcią „oprawiałam” kurę do rosołu i rosół ten jadłam. Widziałam zabitą świnię i wiem, jak robi się kiełbasę, szynkę i inne kiszki i salcesony. Wiem, ile przy tym roboty i nie pcham się w hodowlę. W ogóle nie oburza mnie zabijanie zwierząt. Są te, które ktoś hoduje dla rozrywki i są te, które ktoś hoduje na mięso. Rynek jest otwarty także na koninę, ludzie na tym zarabiają… Nie rusza mnie to ani trochę. Ludzki wybór. Dopóki nie zjadają i nie hodują ludzi na mięso, myślę, że ład w naturze jest mniej – więcej zachowany.
    Nie jestem jednak też miłośniczką ludzkiej głupoty. Skoro koń dziewczynce się nie spodobał (bowiem na ostatnim miejscu moich podejrzeń jest to, że koń był chory – choć biorę to pod uwagę, oczywiście), to przypuszczam, że wielką miłośniczką koni to ona nie jest. To tak, jakby mi dali konia. No na co mi koń? A może dziewczynka jest rozpieszczona i wcale nie chciała białego konia, a kasztana? Jeeeny, wersji jest milion. Taki prezent trzeba trochę bardziej przemyśleć. Może wybrać się z córką do stadniny, może pozwolić jej samej wybrać. A może po prostu nie kupować konia żywego, tylko bujanego – za moich czasów tak się załatwiało widzimisię na zwierzątko tych gabarytów i w tej cenie ;) Bujańca odstawisz w róg i już, a żywe stworzenie..? Szczerze mówiąc, jeśli ktokolwiek w całej tej „aferze” (nie wiem, z której strony to jest afera, ale niech będzie, bo gdzie nie wejdę, to o tym koniu coś piszecie) jest winny, to rodzice. Nawet jeśli ich córka jest miłośniczką „konisiuff”, to to ciągle 8- czy 9-letnie dziecko. Rodzice są dorośli, mają więcej doświadczenia życiowego i powinni mieć więcej oleju w głowie.
    Pozdrawiam!

  • Agnieszka Bakun-Kareło
    Maj 22, 2015

    Widziałam -czytałam. Ogólnie koń wyglądał na młodego, jeszcze „nastolatka” . A ,że wciskają ludziom nieznającym się „konika”. Tak samo jest z psem czy kotem, tyle,że psa można wyrzucić gdzieś z samochodu, z koniem jest większy problem. Cięzko wyrzucić tak duże zwierzę z samochodu – za bardzo rzuca się w oczy ;)
    A tak z i\innej beczki to chipy w stawie,a nie w kości. Chyba,że miało być z kości ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Maj 23, 2015

      no jasne że z kości, skrót myślowy

  • jolinkowo
    Styczeń 18, 2016

    i masz Ci Babo placek ten komunijny kucyk jest u mnie adoptowałam go z Fundacji. Lilka jest pięcioletnią zdrową klaczą bez narowów, nie kopie, nie gryzie, nie jest niebezpieczna jest wycofana i strachliwa. Wszystko wskazuje na to że ludzie źle ją traktowali i woli na wszelki wypadek „postraszyć”. Najwyraźniej nikt na niej nie jeździł, nie uczył. Ten konik wymaga czasu i umiejętnego postępowania. Droga Księżniczko w kaloszach kiedy myślę o fundacjach mam mieszane uczucia, ale tym razem został uratowany młody koń który dostał po dupie od człowieka. Kiedy Lilka trafiła do mnie nie dawała nóg, niechętnie znosiła szczotkowanie dzięki Asi behawiorystce pokazaliśmy Lilce że człowiek nie tylko leje i szarpie. Kiedy to pisze Lilka stoi spokojnie przy szczotkowaniu, daje nogi – na razie przednie, uwielbia głaskanie. Zaznaczam że nigdy mnie nie ugryzła, ani nie kopnęła, nie miała nawet takiej chęci, na wyciągniętą rękę człowieka reagowała chowaniem w kąt.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 18, 2016

      Ja bym dodała, ze niestety najbardziej niebezpieczne są strachliwe i wycofane konie.
      Na tamten moment być moze była niebezpieczna, skoro dopiero po ogromie pracy jaki włożyłaś sie uspokoiła. Fajnie, że znalazła dobry dom!

Dodaj komentarz