Czasem zdarzają nam się tak dziwaczne poranki, że rano jest tylko kawa a zanim się obejrzymy nadchodzi czas obiadu.
Dokładnie tak jak dzisiaj, tylko dziś każdy miał swoja wizję obiadu. Karol miał chęć na makaron z chorizo i serem własnej roboty. U mnie wyszła wariacja o nucie czosnkowej.
Vicia faba czyli bób po mojemu
Gdyby ktoś się namyślił – makaron, podczas tego gdy się gotuje korzystamy z okazji i gotujemy na parze bób. Obieramy bób, siup na patelnię z makaronem, krewetkami koktajlowymi. Doprawiamy czosnkiem, łyżką śmietany, solą, pieprzem. Na koniec świeża bazylia do smaku. Układamy na talerzu na plaster domowego sera – dzięki temu świetnie się rozpuści.
Teraz czas na drugą kawę, znów na zimno. Za oknem koszmarny skwar, konie wypuszczone po 3 nad ranem, dawno pochowane by się nie upiekły, psy leżą w cieniu nie wykazując aktywności, my popijamy wodę z cytryną siedząc naprzeciw wentylatora… Lata się chciało…
Lipiec 11, 2010
az mi się jeść zachciało, mniam:)
Lipiec 11, 2010
uwielbiam bób:)
Twoje danie brzmi bardzo apetycznie
u mnie też skwar. koszmarny.