Dzisiejsza niedzielę rano zanim oprzytomniałam wyobrażałam sobie tak – kanapa, koc, książka, herbata. Żadnych ciśnień, zaplanowanych prac.
A potem przypomniałam sobie że mam w lodówce dwa wory papryki chili do przetworzenia… I tak czar prysł, przynajmniej do południa.
Dwa lata temu zrobiliśmy rewelacyjne papryczki, zimą wyciągaliśmy ze słoika, napychaliśmy fetą, zawijaliśmy w boczek i tylko mruczeliśmy z pełnymi buziami, takie było dobre.
Niestety przepis zaginął gdzieś, w tym roku trochę na żywioł.
Papryczki chili wg Księżniczki w Kaloszach
Generalnie na 1 l wody szklanka octu,
pół szklanki oliwy,
łyżka soli,
szklanka cukru
zagotować
do słoików listek laurowy, gorczyca, ziele angielskie, papryczki wkłądamy w całosci wraz z zielonymi ogonkami, zalać i gotowe.
Brzmi banalnie gdyby nie problemy ze słoikami, a to pękł, a to pokrywka nie pasuje, a to cieknie. Bawiliśmy się dobre 3 godziny.
Teraz jeszcze Karol gotuje dwa małe słoiki sambal oelek – wariacja z pomidorami i czosnkiem, do makaronów na zimę, może na kanapki?
Przede mną jeszcze śliwki i pomidory ale muszę znaleźć czas i chęć, no i kupić nowe słoiki. Zdecydowanie.
Dzięki kochani za ciepłe słowa o Koko. Aby nie patrzeć na puste miejsce po klatce zrobiliśmy w salonie małe przemeblowanie. Zapytam jeszcze tutaj – może ktoś z okolicy ma chęć na klatkę na zwierzaka? Oddam w dobre ręce za czekoladę z okienkiem. Tylko trzeba sobie po nią przyjechać. W razie czego mail z boku;]
Aaaa póki pamiętam, co do Czapli – podejrzewam że ma jakieś 135-140 cm w kłębie i dementuję, bo zostałam obstawiona przez jej właściciela że mu konia obrażam;]
Czapla NIE JEST KUCEM, to mieszanka araba z hucułem. No i niestety nie jest moja;] Mamy ścisły podział zwierząt, Holda jest moja, Czapla Karola. Choć czasem daje mi się nią pozajmować:]
Wrzesień 5, 2010
No i co Ty dobrego dziewczyno zrobiłaś !?
Strasznego smaka na taka papryczkę z fetą
Jutro skoro świt lecę po paprykę
Pozdrawiam serdecznie
Wrzesień 5, 2010
Teraz tyle pracy, ale jak przyjemnie będzie zimą otwierać każdy z tych słoiczków;)
Pozdrawiam
Wrzesień 5, 2010
też bym taka papryczkę „przyjęła”, jutro jak Maria par lecę na targ:)
Wrzesień 5, 2010
Super papryczki
Ja będe robiła papryczki nadziewane fetą w oliwie. Na zimę idealne mniam
Wrzesień 5, 2010
Pani życie, to odzwierciedlenie moich marzeń na przyszłość. Tak właśnie sobie wyobrażam mnie za parenaście lat: wieś, własna stajnia, psy, koty, ogródek, domowe wypieki. Bardzo o tym marzę, ale jeszcze dużo przede mną. Chociaż już wiem, że będę miała problem z porzuceniem miasta. Pozdrawiam i życzę, żeby wszystko dobrze szło.
Wrzesień 5, 2010
Miałam robic przecier pomidorowy i leczo ale skusze się równiez na Twoją papryczke
Musi być pycha
Wrzesień 6, 2010
Ha! U nas też tak jest z podziałem:):):)Każdy ma swoje zwierzaki:)Wojtek i ja mamy podzielone między siebie konie i psy:)My mamy swoje konie i psy, Kot Lolek natomiast nie czuje się do nikogo przydzielony, wręcz przeciwnie – on ma swoich ludzi w myśl kociej zasady „Ja tu mieszkam. Oni tylko płacą rachunki.”;)
Wrzesień 6, 2010
Przykro mi z powodu Koko, dopiero teraz przeczytałam wpis…
A papryczki wyglądają obłędnie, napracowałaś się sporo!
Wrzesień 6, 2010
Ojjj… Ależ mi ślinka cieknie…
Przy okazji zapraszam do zabawy w „Lubię…”
http://magdalenaart.blogspot.com/2010/09/lubie.html
Wrzesień 6, 2010
i pewnie teraz dośc masz koloru soczystej czerwieni..
Wrzesień 13, 2010
Moja Droga, podziwiam,że masz tyle czasu. Sporo działam w kuchni, jednakże nie na taką skalę,bo zwyczajowo czasu mi na to brak – praca, konie, szkolenia, zawody i jeszcze wpleść w to trzeba poszukiwania „własnego kawałka nieba”. A co do Czapli, to łaska Twego małżonka nie zna granic,hihihi pozdrawiam cieplutko