Jaka jest zima każdy widzi. Jest z nią mniej więcej tak, że zanim przyjdzie czekamy na nią niczym dzieciaki, marzymy o białych świętach, uroczych spacerach, kuligach z pochodniami i ogniskach. Tymczasem rzeczywistość bywa bardziej prozaiczna, tak jak dziś, za oknem mamy jakieś -12, przy czym prognoza podaje że odczuwalnie jest -20. Do tego zamieć śnieżna. Do odśnieżenia rano miejscami półmetrowe zaspy a bonusowo przymarznięte drzwi zewnętrzne, które po otworzeniu nie chciały się zamknąć. To ten moment, kiedy zastanawiam się jak przeżyć i nie zwariować. Chcecie znać moje patenty?
1. Wagary
Czasami jak mamy już wszystkiego dość, odśnieżania, szaroburego światła w domu i marazmu rzucamy wszystko w diabły i idziemy na wagary. Wagary jak sama nazwa wskazuje pachną powiewem młodości, beztroską i wolnością.
Wagary w zależności od ilości czasu jaką dysponujemy robimy blisko, albo jedziemy trochę dalej. Mają jednak ten mankament, że kończą się przed 13.00, gdy kończy się przedszkole i trzeba odebrać Lwa.
2. „Dzień sanitarny”
Czasami robimy sobie też taki leniwy dzień wszyscy razem i zostajemy w domu. Jak byłam nastolatką to się ładnie nazywało wśród moich znajomych „dzień sanitarny”. Dzień sanitarny rządzi sie swoimi prawami, piżamą noszoną do znudzenia, planową bezplanowością, błogim lenistwem i nicnierobieniem.
3. Jedzenie
Zima to czas kiedy po prostu dosłownie wiadrami jemy orzechy i inne produkty zawierające magnez – kakao, czekoladę. Magnez poprawia nastrój i zbliża nas do siebie;]
Z rzeczy polecanych przeze mnie zimą zdecydowanie na liście znajdują się cytrusy – kiedy je jeść jeśli nie zimą?
Jak byłam na studiach i czułam, że mam dość zimy, zaszywałam się w domu na tydzień, nie chodziłam na wykłady i ćwiczenia, jadłam pomarańcze i robiłam sobie reset (jako bardzo dobrej studentce – brawa za skromność – taka laba nigdy nie wiązała się z ryzykiem).
Przestrzegam tylko przed „pułapką drożdżówek”, żeby się okazało, że nie byliście gotowi na bikini 2016 i na 2017, mimo, że jest luty też już nie macie szans:D
4. Herbata
Odmieniana przez wszystkie przypadki. Herbatę, z herbata, o herbacie, na herbatę. Mój typ to herbata z samowara, węglowego. Nic nie smakuje tak dobrze zimą jak herbata z samowara. Ma zupełnie inny smak i aromat, samowar zabieramy również na wagary. Bo wtedy zawsze mamy gorąca herbatę.
Koniecznie pita ze szklanki w koszyczku. Koszyczki na szklanki mam totalnie sentymentalne, są zdecydowanie starsze niż ja i całe dzieciństwo piłam z nich herbat u babci w Gołdapi.
5. Zakupy
Zimą nigdy nie decyduję się na zakupy odzieżowe. Mam wrażenie, ze to jest moment w roku, kiedy zakupy są koszmarem. Naelektryzowane włosy, ciężko zdejmujące się warstwy ubrań, mokre buty. Zima to dobry czas jedynie do kupowania czapek zimowych:D
Zimą kupuję zwykle rzeczy do domu, kwiatki, świeczki inne elementy dekoracyjne. Zmieniając przestrzeń wokół przyjemniej się czeka na wiosnę.
6. Ostatnia deska ratunku – przemeblowanie
Gdy po zrealizowaniu większości z mojej listy czuję, że marazm zimowy mnie nie opuścił zarządzam w domu przemeblowanie. Zmiana wystroju wnętrz dobrze wpływa na samopoczucie, wiąże się również z poprzednim punktem o zakupach. Można sobie w ramach walki z nudą i złym humorem pojezdzić po domu załadowaną trzydrzwiową szafą z ubraniami. Przepchnąć z kąta w kąt dębowe łożko, ułożyć na półkach od nowa kilkaset książek.
Nawet jesli przemeblowanie Cię w pełni nie usatysfakcjonuje, gwarantuję, że będziesz tak zrąbany, że nie będziesz miał już siły na marudzenie, że jest zima!
Czapka, szalik, rękawiczki, dziadek do orzechów (spieszcie się, bo zostały ostatnie sztuki), wiaderko, miseczka z liskiem pochodzą ze sklepu Naturnik. W ramach realizacji punktu o zakupach mam dla Was rabat w sklepie na cały koszyk 5% na hasło „zamczysk”
Luty 9, 2017
Fajne zimowe patenty….Dziadek do orzechów boski! Wiaderko ze świnką przeurocze!
Luty 12, 2017
Wszystko fajnie, zastanawiam się tylko jak połączyć „dzień sanitarny” z codziennymi obowiązkami związanymi z posiadaniem zwierząt?
Luty 12, 2017
Piekny samowar
Luty 15, 2017
Swietny, normalny tekst.)
Wrzesień 22, 2017
Ojj, to nie tylko ja się ratuję mandarynkami