A co Ty dla mnie zrobisz? Czyli o przekleństwie mieszkania na wsi

niedziela, Styczeń 11, 2015 68 7

Sobotnie popołudnie. Leje jak z cebra. Nuda taka, że aż w oczy szczypie. Zastanawiam się, co robić. Chciałabym do kogoś pójść. Dla odmiany. Od ciągłego goszczenia u nas. Zamieszczam zapytanie na fejsie, swoisty eksperyment Chcę się wprosić całą rodziną na herbatę. Za chwil parę. Ponieważ ciągle ktoś do mnie pisze, że mnie odwiedzi, dziś postanowiłam napisać ja. Herbata dziś, za chwil parę. Kończymy obiad. A może to działa tylko w jedną stronę?”DSCF0253 

Mija 10 minut. Cisza. Tak jak przypuszczałam.

Gdy wyprowadzałam się na wieś, moja znajoma mnie uprzedzała, że nagle będę miała mnóstwo znajomych. Nie do końca wierzyłam, że naprawdę to jest możliwe.  Że nagle sobie niektórzy przypomną, że mnie znają. Tak po 20 latach na przykład. Choć ja z trudem kojarzę, kim są…

Są zwykle bardzo mili, mówią jak u nas fajnie, że ich dzieci lubią zwierzęta, że oni by chcieli odpocząć na łonie. Taaaa…
Owa koleżanka mówiła mi, jakie są strategie na takie zachowania, jak można skorzystać z tego nagłego zainteresowania, że znajomi pomogą nam coś naprawić, urządzić. Najpierw praca wspólna, potem integracja. Niestety chyba jestem na takie akcje za mało asertywna, a może nie umiem wyegzekwować takiego obrotu spraw? A może po tym wpisie znajdą się chętni na wiosenne spędzanie czasu na grządkach a potem słodkie lenistwo?
Niestety też koleżanka mówiła mi o tym, że w większości niestety takie akcje weryfikują skutecznie liczbę znajomych.

DSCF0244

DSCF0238

Nie wiem, skąd się bierze też w ludziach przekonanie, że się nudzę na tyle, by codziennie przyjmować gości. Że po prostu można do mnie wpaść, informując mnie po prostu o tym fakcie. I nie mówię tu o bardzo bliskich znajomych, którzy po prostu zaglądają a ja do nich, bez zaproszenia.
Nie, nie jest to incydentalne. Takie myślenie. Przydarza mi się takie coś kilka razy w tygodniu, w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób. I ból polega na tym, że nie umiem być twardą. Piekę trzeci sernik w tygodniu, i zastanawiam się kiedy zwyczajnie zajmę się codziennym życiem, zrobię pranie, ugotuję obiad z dwóch dań, poklepię konie po zadkach, posiedzę na necie…
To, że prowadzimy stajnię – nota bene jest to obiekt otwarty tylko dla naszych pensjonariuszy i agro gości, przynajmniej na ten moment – nie oznacza, że prowadzimy zwiedzanie obiektu… Prowadzenie bloga też nie oznacza, że można przyjść popodglądać mnie na żywo, ledwie mnie o tym informując.
Choć sądząc z natężenia takich akcji, rozważamy wprowadzenie opłaty za zwiedzanie z przewodnikiem. Albo pakiet vipowski – dzień z Księżniczką.
Czasami się zastanawiam, czy te osoby które tak do mnie piszą kiedyś mnie też zaproszą. Tak bym nie musiała choć raz być perfekcyjną panią domu i mogła być gościem? Czy wyślą mi kartkę na święta albo zadzwonią w szary zwykły dzień by zapytać co słychać?

DSCF0251

Po pół godzinie pojawia się komentarz, z Gdańska. Po godzinie kolejny, też kilkaset km dalej. Kilka polubień. Czemu się nie dziwię?
Po godzinie pisze sąsiadka, z którą jeszcze się dobrze nie znamy, zaprasza w tygodniu. Powiem więcej, akurat ona zapraszała już kilkakrotnie nas ale się nie złożyło. Jest nadzieja!
I znajoma ze studiów się odzywa, zaprasza. I pojawia się uśmiech na mojej twarzy, że są jeszcze fajni ludzie.
A za chwilę sąsiadka ze wsi obok, nie znam jej ale dzięki tej akcji chcę poznać.

W międzyczasie sms piszą też nowi znajomi, że będą po 19 w domu, że możemy tak późno przyjechać. Do innych dzwonię, zapraszają na następny dzień. Zaprasza też kolega, na ciasto, ale zapomina, że idzie do pracy.
W sobotnie popołudnie niestety zostaliśmy w domu. Choć nie przychodzimy z gołą ręką, nie siedzimy do nocy, nasze dziecko jest stosunkowo nieszkodliwe społecznie.
Zrobiłam sobie zatem herbatę. Sama.
I rozmyślałam nad tym najmroczniejszym aspektem mieszkania na wsi, o którym nie chciałam powiedzieć w filmie. Choć trwa to już 1,5 roku.

DSCF0240

P.S. Jeśli po przeczytaniu tej notki masz nadal chęć mnie odwiedzić, zastanów się , co ty chcesz zrobić dla mnie? I czy kiedyś znajdziesz czas i chęć by mnie zaprosić, wysłać mi kartkę na święta czy zwyczajnie zadzwonić by zapytać co u mnie?

P.S. 2. Biznes czyli pensjonat dla koni i agroturystyka rządzą się innymi prawami.

P.S. 3. Jeśli myślisz, że jestem bezczelna, wyrachowana i niegrzeczna przyjmij 4 razy w tygodniu gości, tydzień w tydzień – nie chodząc przy tym z rewizytami. A za 1,5 roku przeczytaj ten wpis jeszcze raz.

P.S.4. Odezwała się też do mnie koleżanka, u której ten korowód trwa już 3 lata, też mieszka na wsi i ma fajny klimat i zwierzaki. I niestety te same spostrzeżenia co ja…

Zdjęcia we wpisie zrobione zostały przez naszego agroturystę Pawła Karwowskiego i cieszę się jak dzieciak, jakie piękny nam podarował prezent!
Bezinteresownie

 

 

Komentarze: 68
  • ulietta
    Styczeń 11, 2015

    Taaaaaa :) Są sposoby na takich gości, wprowadzę Cię przy najbliższej okazji :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Koniecznie!

  • Monika Bajor
    Styczeń 11, 2015

    Księżniczko, nie chciałam się wygłupiać na fb, bo mieszkam w Krakowie i łatwo się zaprasza gości, jak mają pół Polski do przejechania, żeby nas odwiedzić. Niemniej, czuj się bezterminowo zaproszona :) pozdrawiam – mysz

  • bl
    Styczeń 11, 2015

    Po pierwsze – podziwiam za odwagę ;)
    Po drugie – zapraszam do nas, choćby wirtualnie. Jest inaczej ale również pięknie.
    Po trzecie – my nie przyjedziemy ;) Wprawdzie nie mamy własnych koni ale stadnina jest w odległości pół kilometra. Jest las, zalew (zresztą nie jeden), piękne widoki …
    Po czwarte – tak trzymać a przyjaciół / znajomych prędzej czy później zweryfikuje czas.
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości!

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Dzięki! Odwaga pewnie mi się czkawką odbije, jaka jestem niegościnna;]

  • Lucy Mayday
    Styczeń 12, 2015

    nie będę się wypowiadała w kwestii gościnności (a raczej jej braku), bo sama to przerabiałam i nie mam ochoty do sprawy wracać, ale muszę, bo się uduszę, wspomnieć o urodzie wnetrza. rzadko się tu uzewnetrzniam, bo i niełatwo wgryzam się w towarzystwo sobie już znane i lubiane, ale bywam, z pewnością nie licząc na korzyści agro.
    trzymaj się, zwolnij, wprowadź w czyn myśli i pozwól sobie na wolność na własnych włościach – stricte i mentalnie
    pozdrawiam

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Dzięki za dobre słowo! Postaram się!

  • asiaK
    Styczeń 12, 2015

    Święta prawda;) my tez mieszkamy na wsi i z miasta do nas „łatwiej ” przyjechać, a do miasta to najwyżej na świeta, nawet na urodziny nie zawsze bo nie maja jak zaprościć/ przyjąć gości, bo im czasu brak;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Łatwiej, więcej miejsca, przestrzeni. Taaa;] Znam!

  • ononaono
    Styczeń 12, 2015

    Prawda w oczy – brawo! Jakoś tak jest – nie tylko na mieszkając na wsi, że są osoby, które określa się jako „ona lubi przyjmować gości, tak jej to rewelacyjnie wychodzi”, szkoda tylko, że nie każdy chce spróbować, czy to dla niego ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Wiesz, miałam opory przed publikacją. Ale już nie wytrzymałam.
      Dobry tekst! Podoba mi się!

  • Joanna Wojtek
    Styczeń 12, 2015

    My przez pierwsze 2 lata prowadziliśmy coś na kształt kompletnie nieopłacalnego pensjonatu… . Trzeba było do niego solidnie dopłacać:-)) Przez cały sezon tylko wymieniałam pościel w gościnnym, a kazdy weekend oznaczał, że trzeba bedzie gotować dla armii. Potem już poszłam po rozum do głowy – owszem, jeśli chcecie przyjechać – zapraszamy. Proponuję zrzutę na żarcie i gotujemy wspólnie albo na zmianę. No i od razu mówiłam co jest do zrobienia ( tynkowanie, koszenie, kopanie ogrodu, pielenie i takie tam. W tym roku gosci mielismy na jeden weekend…Nie bez znaczenia jest to, ze do nas praktycznie nie ma dojazdu, a kra zdjęła zimą kładeczkę znad rzeki od asfaltu.
    Powodzenia
    Asia z Siedliska pod Lipami

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Ważny temat poruszasz – koszty! Ja na wiosnę zamierzam gościom dawać miotły, grabie, młotki, ba uprzedzę o tym! A co, będzie jasność, kto ma chęć po prostu z nami być a kto przyjechał na „all inclusive”

  • Anna Mazur
    Styczeń 12, 2015

    Pisałam Ci już na fb, że do nas do Krakowa masz otwarte zaproszenie :) A raczej do podkrakowskiej wsi, do której kiedyś też nam się dużo osób zwalało „bo u Was tak ładnie, można odpocząć…”, dopóki nie wprowadziłam zasady „czujcie się jak u siebie w domu” i „przy dwójce dzieci nie miałam kiedy czegoś przygotować”. Zadziałało – odkąd muszą sobie sami zrobić kawę, rozpalić grilla, nie ma ciasta podanego pod nos, to jakoś rzadziej wpadają bez zapowiedzi. Co nie oznacza, że ich nie zapraszam raz na jakiś czas i nie przygotowuję się wtedy do tego :) Ale wtedy kiedy nam odpowiada, a nie im :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Oooo argument braku czasu na przygotowanie jest niezły! Wykorzystam! Dzięki za zaproszenie!

  • mamalinka
    Styczeń 12, 2015

    Księżniczko, czasem niestety trzeba być wredną s**ką, a jeśli tego nie zrobisz, twoi „znajomi” cały czas będą ci pokazywać, gdzie leży twój problem.

    u mnie, na ten przykład, sprawa jest w drugą stronę.
    jest u nas niby super fajnie, ale to JA mam zawsze do kogoś jechać (mówię tu o tzw starych dobrych znajomych).
    wszyscy wożą doopy autami, jeżdżą z dziećmi na urlopy tu i ówdzie, a potem po wojażach dostaję np kilka telefonów i smsów w okolicy świąt z zapytaniem, czy może wybieram się do rodzinnego miasta (ponad 700 km), bo mi k%*@$a łatwiej jest potelepać się ciasnym busem a potem pociągami (15 godzin w podróży) z dwójką dzieci, z bagażami i może jeszcze z psami. wszyscy chętnie by się ze mną zobaczyli, ale to ja siłaczka i superhipermenka mam się wybrać w podróż mojego życia, aby dostąpić tego zaszczytu posiedzenia w bloku na herbatce.
    zaproszenia (w obie strony) zakończyły się, kiedy w odpowiedzi na te smsy wysłałam swojego własnego – na jakiej podstawie oni wnioskują, że mój odcinek z punktu A do B, jest łatwiejszy niż ten z punktu B do A? (parafrazując ;) )
    a wszystko tylko po to, bym nauczyła się i takiej asertywności, i żeby po prostu zacząć być dobrą głównie dla siebie. a inni niech się martwią o siebie.
    kto chce się spotkać naprawdę, ten się spotka -tu czy tam.
    dobrze, że tu w okolicy mam naprawdę innych znajomych :)

    ps. wpadaj na herbatę czy co tam, ale jak moje dziewczyny się wykurują :(

    buziaki

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Heh, wygodnictwo to podobna bajka! Pozdrawiam!

  • Jędrek z lasu
    Styczeń 12, 2015

    :-) ja to już mam za sobą. Może blisko 20 lat mieszkania na wsi zrobiło swoje. Tacy po południowcy to pół biedy – ja na początku miałem najazdy weekendowe lub tydzień, czasem dwa, o wakacjach w leśniczówce nie będę pisał ….i weź się tu nimi zajmuj ;-). Tera zajmuje się nimi krócej, maksimum jeden dzień, następnego traktuje jak domowników i proszę o zrobienie, tego i owego, o zakupy i pomoc w gospodarstwie. Może dla tego przyjeżdżają rzadziej ….. ale mi to pasuje, ;-) Prawda jest tez taka że jak chcesz prowadzić miłą agroturystyk nie unikniesz tego – za wszystko nie będziesz brać pieniążków, chyba że chcesz by nikt nie zaglądał ….jakieś straty czy kompromis musi być ;-)
    pozdrawia ;-)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      U Was to dopiero musiało być wesoło! Bo miejsce macie nieziemskie!!!
      Kompromisy są nieuniknione, ale kompromisy a nie wieczne uleganie;]

  • Zarina
    Styczeń 12, 2015

    Też kupiliśmy takie gospodarstwo jak Ty.Tylko ze ekologiczne.Teraz jest tam wszystko w ruinie.Trzeba dużo włożyć pracy w to miejsce.Pochwalilam się paru osobom.Ale jest tylko zazdrość jak na razie. Ale chetnych na odpoczynek wielu.Mnie nigdy nikt nie zapraszał w takie miejsca.Oczywiscie nawet na mały dzień. Jeden dzień. Tylko ja zaplacilabym za wypoczynek. Mieszkam na razie w mieście. Ale unas sie nie dzwoni do ludzi i nie pyta co u ciebie? Bez interesu.Dziwię się gdzie sa te moje koleżank i znajomi? Ogladalam Ciebie w programie Domo+.Wszystko mi sie Uwas podoba i gratuluję! Jednak są jeszcze ludzie co mają pasję i kochaja to co robią. Chociaż to wymaga pracy.Ciezkiej pracy.Wieze że mi się też uda stworzyć takie swoje małe miejsce na Ziemi. :-) Pozdrawiam.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Wiele trudnych chwil jeszcze przed Tobą! Moc siły życzę! Dziękuję za ciepłe słowa!

      • Zarina
        Styczeń 23, 2015

        Dziękuję za odpowiedź! POZ. :-)

  • Justyna
    Styczeń 12, 2015

    Nie trzeba zawsze mieszkać na wsi aby mieć takie odczucia :) Po prostu niektórym wydaje się, że jest fajnie ich przyjmować u nas w domu, a nam nie fajnie do nich chodzić. A tak jak każdy z nas lubi u siebie przyjąć, zrobić jakieś fajne ciasto i po prostu posiedzieć i poplotkować. Tak samo w drugą stronę, fajnie jest się ubrać wyjść z domu i pojechać do kogoś i też posiedzieć i pogadać. Ale niektórym osobom brak tatku najprościej pisząc :))

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Zwyczajnie fajnie czasami zmienić otoczenie i krajobraz! Oraz posiedzieć na innej kanapie!

  • Marta K
    Styczeń 12, 2015

    Zapraszam do Poznania :) mieszkamy wprawdzie w bloku ale mamy ładny widok z okna :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Ojtam widok! Ludzie się liczą!

  • Kamphora z Podlasia
    Styczeń 12, 2015

    No niestety, nic za darmo na moim garbie – a że znajomi dawniejsi i nowsi znają mnie bardzo dobrze, to wiedzą że nawet nie ma co próbować ;) ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Muszę się widać z Tobą spotkać by nauczyć asertywności!

  • Basia
    Styczeń 12, 2015

    o mój Boże ! Nareszcie ktoś po „mojej stronie” wylał ten kubeł zimnej wody:) Gratuluję odwagi Paulina:) Od 3 lat borykam się z tym problemem i naprawdę miewam takie chwile, kiedy chcę zamknąć biznes i uciec do ojca do Afryki na stałe:) Cieszę się, że napisałaś o tym. To jest bardzo poważny problem osób prowadzących tego typu działalność. Ludzie są bezwzględnymi egoistami. Po 3 latach mojej działalności zrobiłam sobie statystykę, z której wynika że ponad 50% gości to tzw.”znajomi”, w tym oczywiście w dużej mierze również Ci, którzy przed otworzeniem działalności agroturystycznej ledwie mnie znali. Z najciekawszych obrazków: był np taki: kolega, który przyjechał na spotkanie towarzyskie obraził się, że w tym czasie mam tez gości komercyjnych. No bo jak to, jakim prawem?? On nie lubi obcych, chciał być w swoim gronie! :) Najdłuższy maraton trwał tydzień. Dodam, że goście oprócz wódki nic kompletnie ze sobą nie przywieźli, a korzystali ze śniadań, obiadów i kolacji oraz oczywiście noclegów. To wszystko oczywiście na koszt gospodarza. Nie tknęli palcem, aby mi w czymkolwiek pomóc i nie przejmowali się zupełnie moją osoba i moimi obowiązkami będąc w amoku wspaniałej zabawy. Przy czym dokładnie wiedzieli, że nikt mi nie pomaga a biznes, w tym stajnie prowadzę sama:) Ostatniej nocy wyprowadzili mnie z równowagi nie reagując na moje grzeczne acz sugestywne prośby aby się ode mnie nareszcie wynieśli i sprawa zakończyła się zerwaniem znajomości. Dodam, że przez te 3 lata, poza moją najbliższą przyjaciółką i paru znajomymi z BPN nikt z goszczących się u mnie ani razu mnie nigdzie nie zaprosił…Przykre to …bo potrzeba wychodzenia z domu kiedy prowadzisz taki biznes jest olbrzymia i zasadna. Tak więc ćwiczę swoją asertywność i staram się wybierać świadomie ludzi wokół siebie. Czego i Wam serdecznie życzę . Z zaproszeniem do siebie na kawę przy kominku..:) B

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Wiesz, że lista urażonych jest już spora? Czasami sobie myślę, o tym, że ludzie tacy jak Ty czy my powinni się częściej spotykać, choćby po to by obgadać takie tematy. Bo nikt tak dobrze nie zrozumie jak osoba co doświadcza tego na co dzień.
      A kiedy nas odwiedzisz? My już byliśmy i nadal czekamy na rewizytę!
      P.S. chcę w końcu inkubować swoje jajka – bawiłaś się w to kiedyś?

      • Basia
        Styczeń 13, 2015

        No jasne…ten artykuł dociera raczej do empatycznych i myślących, zdolnych do samokrytyki :) Zgadzam się z tym. Powinniśmy zawiązać sojusz. Takich jak my jest więcej, wiem że przeżywają to samo..Kochamy ludzi i chcemy z nimi przebywać, ale nie chcemy być nieustannie wykorzystywani. Kiedyś ludzie znali zasady dobrego wychowania takie jak zapewne i Tobie i mnie wpojono w dzieciństwie. Dziś większość patrzy na siebie nie licząc się z drugim. Robienie czegoś na koszt „przyjaciela” stało się niestety normą. Swoją drogą może to pomysł na następny artykuł blogowy” „100 sposobów na pozbycie się pasożytniczo usposobionych dalszych znajomych królika”? Co do jaj to bawiliśmy się z siostrzeńcem w podgrzewanie zwykłą lampką niedosiedzianych jaj i imprinting . Ale są specjalne żarówki, znajdziesz je na allegro. Bardzo fajna zabawa, ale kura po imprintingu jest oswojona i szybko w naturalnych warunkach ginie…mojego Wojtka i Tobiasza coś zjadło..:( Nie nadaję już więc imion moim rajskim..Tak więc jeśli podgrzewać to nie dotykać i wypuścić jak najszybciej do mamy. Choć weź i nie dotykaj takiej cudownej kulki :) Z wizytą bardzo chętnie jak się troszkę terminy rozluźnią, teraz żyję cała wyjazdem do Rwandy do ojca:) Odezwę się tel:) Powodzenia!

  • Karolina
    Styczeń 12, 2015

    Tak sobie myślałam po naszej wczorajszej wirtualnej rozmowie i chyba mieszkanie na wsi to jeden problem, ale koszty jakie ponosicie to chyba jeszcze koszt „sławy” z bloga czy TV. O naszym życiu wie jednak dużo mniej osób, nie każdy ma dostęp do mojego FB, nie piszę bloga itp. Może dlatego dość szybko (jakieś 3 lata) ograniczyliśmy wycieczki do nas do kawy/herbaty a na dłużej gościmy tylko tych, którzy są faktycznie zaproszeni, wyglądani z utęsknieniem, bo widujemy się coraz rzadziej.
    Oczywiście zamieszczając komentarz z zaproszeniem wiedziałam, że z niego nie skorzystacie – za daleko, ale wierz mi, zaproszenie jest szczere.
    I znając realia życia na wsi i obowiązku wobec zwierząt jak napiszę, że zapraszam Was całą rodziną to znów wyjdzie, że zaproszenie na Marsa mogę równie dobrze wysłać. Ale pomyślałam, że może kiedyś będziesz chciała pokazać Lwowi trochę dalszą część kraju, a mąż puści Was na wycieczkę :) . Nasz dom stanowi świetną bazę wypadową do Kazimierza, Sandomierza, Bałtowa, Janowca, Ćmielowa, Kurozwęk i innych atrakcji… . Ciast nie piekę, ale mąż robi znakomitą dziczyznę.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Będę pamiętać, też uwielbiamy dziczyznę!
      Cena sławy -hehe to dość kuriozalnie brzmi – uśmiałam się wczoraj. Tak jakbym pisząc bloga równocześnie pozwalała na to by w brudnych buciorach na kanapie dyrygować jak mam żyć, bo tak to rozumieją niektórzy.

  • dan
    Styczeń 12, 2015

    Moja mama zawsze mnie uczyła,ze jeżeli jest wizyta,to musi nastąpić rewizyta:((Tego się trzymam całe życie!! Twoim „znajomym” brakuje po prostu kindersztuby:(Nie zapraszam, bo nie jestem wyrachowana-mieszkam na drugim końcu Polski:))Pozdrawiam serdecznie:))))

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Pozdrawiam również. Kindersztuba niestety w zaniku w dzisiejszych czasach;]

  • RN
    Styczeń 12, 2015

    Ja już jakiś czas temu zweryfikowałem swoich „przyjaciół”. I powiem tak, już z perspektywy czasu – warto było tak postąpić :-)

    Nie pytaj się ludzi co można, a co nie, ale zadaj sobie pytanie czy warto.
    Bowiem – można wszystko, ale nie wszystko warto… [NN]

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Fajnie napisane! Dzięki!

  • mammaLu
    Styczeń 12, 2015

    Gdybyś tego nie napisała, nie wiedziałabym, że jest to problem – mogę tylko przypuszczać, od ilu gości opędzasz się tygodniowo. Może nie każdy gość oczekuje upieczonego sernika? Działa tutaj zwykła ludzka ciekawość – twój świat na blogu jest wykreowany na niezwykle kuszące miejsce, trudno doszukiwać się w tym czyjejś złej woli, że przejawia bardzo ludzką chęć uczestnictwa i konfrontacji swojego wyobrażenia; z mojej strony cieszy mnie możliwość poznania bliżej interesujących ludzi (małe miasteczka też mają swoje ograniczenia towarzyskie), ale na pewno nie czyimś kosztem! Jak widać wszystko ma swoją cenę, i w praktyce niekoniecznie wygląda jak z bajki.
    Z początku byłam zaskoczona, bo jako niedoszły gość nie byłam świadoma podobnego zjawiska; widzę też po komentarzach, że problem faktycznie istnieje, wylewa się gorycz na zachowanie bez taktu i wniku…dlatego naprawdę dobrze wiedzieć, jak czuje się ta druga strona!
    Nakreśliłaś jasno granice swojego Królestwa, i myślę, że z korzyścią dla wszystkich.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      I pewnie nawet nie uwierzysz, że Lew faktycznie chory od lekarza wracał. Akurat z Wami chętnie bym się spotkała;]
      Więc jak przyjedziesz po garnki daj znać, sernika nie będzie, może będzie kurz nie starty. Ale herbata będzie. Nabrałam dystansu.

      • mammaLu
        Styczeń 12, 2015

        Wierzę, u nas kaszel i podobne tego typu historie nieodłącznie trwają niemal cały sezon jesienno-zimowy :( Po garnki, mam nadzieję, w tym roku 2015 uda się przyjechać, okolice bardzo mi się podobały, Puszcza Knyszyńska wydaje się ciekawsza niż Białowieska.

  • Komiteptol
    Styczeń 12, 2015

    Też do tej pory byłam nieświadoma takiego problemu. Prędzej bym pomyślała, że jak zamieszkam na wsi to już nikt do mnie nie wpadnie. Może dlatego, że ja miastowa i częściej odwiedzam tych, którzy są niedaleko i można piechotą czy taksówką wrócić, niż tam gdzie musiałabym całą wyprawę szykować ;) Ale jak to opisałaś – to w sumie logiczne. Wiele jest osób, które chętnie robią sobie weekendowy wypad poza miasto a tu można by za darmo…

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Problem jest, i to poważny. Czasem brak czasu na normalne życie, obowiązki.

  • Danusia
    Styczeń 12, 2015

    przytłaczające to co piszesz. zapewne prawdziwe do granic obrzydliwości ale nie rozumiem jak można w życiu tylko brać? Wiesz, ze u mnie herbata dla Was zawsze się znajdzie.. i miejsce do spania.. nie mam ogródka, nie zagonię Cię do haczki. puszczę dobry film, dam ciepły kocyk i kakao.. Chłopcy będą przeszczęśliwi mając towarzysza do zabawy..
    tylko nie mów, że za daleko…

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Wiem Kochana, wiem. Mój dom też zawsze czeka na Was i w końcu mam nadzieję, że do Zamczyska też dotrzesz!

  • Monika Zboinska
    Styczeń 12, 2015

    My wyprowadzilismy się za granicę i gości nie możemy się doprosić. Wszyscy tłumaczą się długą podróżą, trudnościami językowymi (rodzice) i brakiem pieniędzy. Trochę zazdroszczę Ci tych odwiedzin. Jest dużo gorzej gdy nikt nie przychodzi.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 12, 2015

      Tak się mówi, póki się nie doświadczy. Poczytaj komentarze innych, to niestety nagminne i mało fajne.

  • Księżniczka w kaloszach
    Styczeń 12, 2015

    Dzięki!
    Pozdrawiam!

  • Wegner-Keiling Patrycja
    Styczeń 12, 2015

    Mieszkam na wsi ale nie takiej -blisko miasta i nie mam zwierząt -tylko psa i krolika – dużo pracujemy w terenie i często nas nie ma więc gości miewamy raczej od święta ale doskonale wiem co masz na myśli i znam ludzi, którzy tak właśnie żyją wizytując się każdego dnia na kawce u kogoś a do siebie nigdy nie zaprosi. Ja odwiedzić Cię zamierzam jako agroturystka – ale mam nadzieję, źe kawę ze mną wypijesz :) A zdjęcia też zrobię i też podaruję a co :D A w szkole średniej byłam na wymianie uczniów w Holandii gdzie pracowałam w ogromniastej stajni – jak sobie przypomnę to i konia na wyprawę uszykuję :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 13, 2015

      Heh ale to dobry pomysł na życie!
      A co do agro i fraternizacji – z fajnymi ludźmi aż sie chce! I nie tylko kawę! Z naszymi pierwszymi gośćmi nawet kiszkę ziemniaczana wspólnie robiliśmy!

  • basznia
    Styczeń 12, 2015

    Kiedys tez wyartykulowalam. Po dwudniowych pobytach. Do osoby trzeciej ale doszlo. W efekcie dostalam zaproszenie…na kinderbal. Heh.

  • Kasik
    Styczeń 13, 2015

    U nas po moich 4 latach mieszkania na wsi życie zweryfikowalo znajomych. Leczenie męża również. Teraz może nie ma ich zbyt wielu – tych bliskich, za to wiem, że to nie tylko znajomi ale i przyjaciele. Bo któż inny jechałby szmat drogi, by pod naszą nieobecność posprzątać nasz kurnik? W każdym razie i Tobie życzę samych fajnych ludzi dookoła i asertywności. Czasem trzeba się postawić i nie oznacza to zaraz bycia wredna s… Pozdrawiam!

  • Constans
    Styczeń 13, 2015

    Księżniczko Paulino,
    brawa dla Ciebie za odwagę ; ). Sama borykałam się z podobnym kłopotem, choć mieszkam w Warszawie, nie na wsi, natomiast dom jest fajny, dogodnie (w mieście) położony, a ja pracuję w domu. Czyli, dla niektórych, nic nie robię, więc można ad hoc do mnie zadzwonić z pytaniem, czy można wpaść, bo syna się w pobliże na karate przywiozło, więc te 1,5h chciałoby się gdzieś przeczekać, albo bliska znajoma, mieszkająca grubo pod Wawą, posiadająca własny biznes w Wawie, otwierany o 12:00, a odwożąca dziecko do przedszkola na 9:00, NOTORYCZNIE dzwoniła tuż po 9:00, proponując wspólne śniadanko – „te wspaniałe kanapeczki a la Constans” (niezwykle, jak na kanapki wykwintne i wymagające dobrej jakości składników), albo wspólną kawę (z mojego ekspresu…). Długo ulegałam, choć nieraz siedziałam jak na szpilkach, bo projekt czekał, klient też, a znajoma nie pędziła, by na 12:00 otwierać („jest tak miło, a o 12:00 i tak nikt nie przychodzi”). Położyłam temu kres. Trudno – niektórzy przestali się w ogóle odzywać, inni zaakceptowali… I jest git.
    P.S. Ciebie, Księżniczko, poznałam dzięki Domo+, a jedna 10-letnia Koniara, bardzo Ci zazdrości ; ). Gdybyś potrzebowała siły (siłki…) roboczej do koni – dawaj znać. Wszystko, co „końskie” jest cudowne, nawet odchody, więc…
    P.S. II Styl pisania świetny, a dom piękny : )))

  • Patrycja
    Styczeń 13, 2015

    Chciałam tylko powiedzieć, że z tym zaproszeniem do nas to nie takie puste słowa, jakbyście się nad morze wybierali, jak będziecie tylko przejeżdżać, jak chcecie do nas wpaść na kilka dni. To się odezwij :)

  • Pralka Frania
    Styczeń 14, 2015

    Do nas się jakos nie garną…;p hehe Widac, my mało atrakcyjni turystycznie jestesmy:p

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 14, 2015

      hihi nie chwal dnia przed zachodem, do majówki jeszcze 4 miesiace!

  • Agnieszka Redlarska
    Styczeń 14, 2015

    Hahaha, kolejne zaproszenie masz do Krakowa, jak jestem na miejscu to nie mam problemu z przyjmowaniem gości, nawet z przenocowaniem i nie są to puste słowa, bo do nas ciągle ktoś zagląda. Nie jestem jednak perfekcyjną Panią domu i ciasta Ci nie upiekę, nawet nie mam w czym :P. Pozdrawiam!

  • ela
    Styczeń 21, 2015

    Hej,jak ja Cię doskonale rozumiem..aspekt mieszkania na wsi stał mi się bardzo bliski od około pół roku…z tym, że wg niektórych osób do mnie ciężko dojechać, ciężko trafić i ogólnie ciężko być :)) mam synka w podobnym wieku, zapraszam na wschód :) na kawę, na herbatę. Pozdrawiam i podczytuję regularnie jesteście super :)

  • Monika
    Styczeń 23, 2015

    Mieszkam w mieście, w bloku, ale mam to samo ;)
    Gościć u mnie super ! Ale zaprosić do siebie już gorzej… :(

  • Matka Czworokątna
    Styczeń 28, 2015

    Ksieżniczko!!! Nareszcie Cię odnalazłam :-) Trochę mi to zajęło, bo nie mam czasu na blogowe życie i na net tez niewiele. Życie, codzienne obowiązki nie pozwalają na takie „luksusy” ;-)
    Wiesz co? Podglądałam via net jak tworzysz dom, jak stajesz się Mamą, jestem zachwycona od dawna Twoim głodem na folk i folkowe życie. I na normalność.
    O przyjeździe do Ciebie marze od jakiegoś czasu. Ale nie na herbatkę i pozwiedzać. Odpocząć jako agroturystka. Z ferajną choć nie całą, żebyś nie oszalała od nadmiaru dziecięcych dźwięków.
    I żeby nie było Ci smutno to sernik mogę przywieźć…
    A jeśli chodzi o gości na herbatkę i na relaks, to niestety tak bywa, ze są tacy, którzy nie widzą potrzeby dowiedzenia się czy masz czas, czy masz ochotę i czy siły Ci pozwalają (cokolwiek to znaczy). Czy po prostu „wyrabiasz na zakrętach”.
    A jeśli będziesz jechała do Warszawy i zechcesz zatrzymać się na herbatę z cynamonem i kardamonem bądź też na kawę zapraszam serdecznie!!!! Szklankę wody tez podam, a Lew miałby duuuuuużo towarzystwa :-)

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 28, 2015

      Wiesz jak dawno nie jadłam „cudzego” sernika?
      Zapraszam! Plac zabaw jest, otoczenie względnie przystosowane – Lew bez uszczerbku;]
      Do zobaczenia!

  • Matka Czworokątna
    Styczeń 28, 2015

    A i oczywiście zapomniałam dodać: zdjęcia są obłędne!!!!!!

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 28, 2015

      Obłędne, tez wzdycham i nie wierzę, że to u nas!

  • byjagnablog
    Luty 8, 2015

    Szkoda, że nie mam takich znajomych jak wiele komentujących tu osób. Gdybym mogła „zapłacić” pracą za taki na przykład weekendowy pobyt w sielskich warunkach skorzystałabym nie raz. Malować umiem, pielić, konia wyczesać, ugotować więc jakoś bym się dogadała :P :)

    Każdy, kto przyczepi się do tego, że nie chcesz być wykorzystywana nie zasługuje na twoje zainteresowanie.

    • Księżniczka w kaloszach
      Luty 8, 2015

      Zapiszę maila i bede pamietać:D
      Pozdrowionka

  • colli
    Luty 24, 2015

    Ufff. wiem o czym mówisz i uważam, że masz prawo do wyrażania własnych emocji ( też jestem socjolożką :) ale akurat to czysty zbieg okoliczności; po naszej przeprowadzce na wieś przez 2 lata mieliśmy nalot wszystkich, którzy nas znali, znali naszych znajomych i znajomych naszych znajomych, koszmar ale dał się opanować i doprowadzić do rozsądnych rozmiarów. Jeśli kiedyś będziecie mieli ochotę pobyć w górach zapraszamy serdecznie !! Możecie zabrać rowery jest masa terenu do zwiedzania :) :)

  • Joanna
    Kwiecień 5, 2016

    Po przeczytaniu artykułu pomyslałam, ze z pewnościa nikt ,,winny” nie napisze tu komentarza z przeproszeniem, z wyjaśnieniem, że może zwyczajnie nie pomyślał itp, rzeczywiście odezwały się same osoby, które też są w takie jak Ty sytuacji, mogła bym powiedzieć te skrzywdzone.
    Dlatego ja chciałam Ci podziękować za otworzenie mi oczów. U Ciebie nie byłam:) , ale mamy z mężem teściów, którzy mają letnisko na wsi. Zapraszali nas często i zawsze teściowa mówiła, żeby nic nie robić tylko odpoczywać sobie, no więc jakoś tak z biegiem czasu przestaliśmy pytać czy coś mi tam pomóc, tylko przyjeżdzaliśmy, spacerowaliśmy po okolicy, piliśmy kawę na rodzinnej huśtawce i odpoczywaliśmy nic nie robiąc. A przecież cała ta zieleń przed domem, jedzenie i wszystko z czego korzystaliśmy same się nie zrobiły, a tylko dzięki ciężkiej pracy teściów. Otworzyłaś mi oczy, że być może ja jestem takim natarczywym gościem i dzięki ci za to, następnym razem jak zechcę pojechać na wieś to wcześniej zadzwonię i za każdy razem będę pytać co im pomóc na miejscu:) Dzięki;)

  • Kamila Toczydłowska
    Kwiecień 5, 2016

    szkoda, że nie czytałam wpisu!!
    zaprosiłabym Was na herbatę nad staw – ale koniecznie z Pajdą! ;)

  • Krysia
    Maj 11, 2019

    ha,ha ja nad morzem mam to samo…

Dodaj komentarz