Dawno temu, chociaż może nie tak dawno, bo jeszcze w czasach gdy bawiliśmy się z Karolem w fotografię kliszową, przesiadywaliśmy w ciemni w domu wywołując klisze i robiąc odbitki posiadanie albumu fotograficznego w wydaniu książkowym, ze swoimi pracami było czymś nieosiągalnym dla zwykłego zjadacza chleba. Dostęp do tego mieli profesjonalni fotograficy. Jak jest dziś? Co się zmieniło?
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że niedługo potem nadejdą takie czasy, że każdy amator będzie mógł zrobić sobie swoją książkę z pracami foto, album o rodzinie czy książkę kulinarną chyba bym nie uwierzyła!
Możliwości dziś są nieograniczone. Ja trafiłam na firmę Printu. Stworzenie książki na ich stronie było proste, intuicyjne. Na każdym etapie, gdy musiałam przerwać projektowanie mogłam zapisać projekt i wrócić do niego za dzień czy dwa, bez obawy, że cała praca poszła na marne. To nie pozostaje bez znaczenia dla mnie – bo w domu mój internet jest nędzny więc podczas odwiedzin u dziadków projektowałam album.
Poszło sprawnie i łatwo, a po zakończonym projekcie jednej książki zdjęcia załadowane już raz mogłam wykorzystać do kolejnych. To duży plus. Bo nie traci się ponownie czasu na ładowanie fot.
Obsługa w Printu bez zarzutu. Gdy już zamówiłam książki zadzwonił do mnie pracownik z zapytaniem o jedno zdjęcie, na którym mam uciętą głowę. Zadzwonił zapytać czy taka jest wizja czy zwyczajnie się pomyliłam. Fajne, doceniam. Bo chciałam mieć głowę!
Zamówiliśmy dwie książki – jedna dla nas, na pamiątkę. Drugą Lwowi, bo wiem jaką fascynację w dziecku budzą zdjęcia, na których jest zupełnie mały. Format kwadratu, przyjazny małemu człowiekowi do kartkowania, w błyszczącej sztywnej oprawie. I nasz album, w płótnie, elegancki, w formacie 25×20.
Taki album to idealny prezent na nadchodzące święta. Dziadkom – ze zdjęciami wnucząt, przyjaciołom -z fotami ze wspólnych wypadów, blogerom – ze zdjęciami z bloga, lubiącym gotować jako zbiór ich przepisów. Możliwości wprost nieograniczone. A ja bym chciała jeszcze nie jedna taką fotoksiążkę.
Dlaczego uważam, że fotoksiążka jest lepsza? Nasz album ze zdjęciami ze ślubu ma więcej pustych miejsc niż zdjęć. Każdy kto go oglądał, wyciągał sobie jakąś fotę na pamiątkę, twierdząc, ze my sobie domówimy. Taaaa…. Podobnie zaczął wyglądać album ze zdjęciami Lwa. Fotoksiążka skutecznie studzi te zapędy, jest bardziej przyjazna w przeglądaniu. Wymaga faktycznie nakładu pracy „przed”, ale za to unikamy kolejnej koperty przyniesionej z fotolabu, której nie mamy czasu ułożyć w albumie…
W związku z nadchodzącymi świętami mam dla Was zniżkę na książki od Printu!
Każdy czytelnik bloga może odebrać sobie bon 50 pln na pierwsze zamówienie, zachęcam i namawiam. Bo taka książka to nietuzinkowy prezent!
http://printu.pl/lp/
link ważny będzie do końca roku, z możliwością przedłużenia, a pobrane kody są ważne 30 dni
Grudzień 9, 2014
Świetna sprawa z tymi fotoksiążkami ja swoją robiłam w colorlandzie i wyszla zjawiskowo
Grudzień 10, 2014
Jest gdzieś na blogu do obejrzenia?
Grudzień 9, 2014
No to wielka szkoda, że dopiero teraz przeczytałam ten wpis. Bo właśnie zamówiłam fotoksiążki na prezenty dla dziadków w innej firmie. Ale tak poza tym, to faktycznie fotoksiążki wypierają tradycyjne albumy. Przynajmniej u mnie. Pozdrawiam.
Grudzień 10, 2014
Znak czasu!
Szkoda, faktycznie:(
Grudzień 10, 2014
Mi po przeczytaniu dalej ciężko uwierzyć, że można coś takiego wydać czy też zamówić. Najbardziej nieprawdopodobne jest to, że można to zrobić nawet w ilości jednego egzemplarza. To właśnie mały nakład by był największą przeszkodą w wydaniu czegoś takiego w drukarni. Najtrudniej uwierzyć w to, że cena takiej książki to w zasadzie cena paczki papieru jaką by się zużyło w ciemni. Do tego album i chemia,…Odbitki ciemniowe w mniejszym (albumowym) czy większym (ramkowym) formacie zawsze będą mieć to coś. Ciężko by coś zastąpiło samodzielność całego procesu powstawania odbitek. Ciemniowe zmagania też zostawiają wspomnienia Ta czynność zawsze będzie mi się kojarzyła z Karolem:) Pozdrawiam. Jeszcze się nie poddałem i próbuje coś zrobić, ale gdy się rozrobi chemię dopiero wtedy widać jak szybko teraz płynie czas. Cóż, póki materiały są jeszcze produkowane i powiększalnik wciąż jest w domu można próbować znaleźć na to czas. Może nie wyparła. może nie zdetronizowała, ale to wspaniała możliwość. Trzeba korzystać z opcji fotoksiążki i w końcu uporządkować to wszystko.
Grudzień 10, 2014
Trzeba będzie reaktywować ciemnię! Masz rację!
Grudzień 10, 2014
Rzeczywiście, taka książka to fantastyczna opcja My mamy (póki co) niewywołane zdjęcia na kompach..z 5 lat…Jak mi zostanie jakaś gotówka po świątecznym szaleństwie zakupowym to się skuszę. No i marzy mi się taka autorska książka kucharska.
W ramach długich, zimowych wieczorów robimy z M taki „rodzinny pamiętnik” (hmm, chyba mówi się na to scrapbooking była też przymiarka do kalendarza, ale ostatecznie zabrakło nam czasu..Pozdrawiamy ciepło!
Grudzień 10, 2014
Mi się marzy cały blog, od początku, z tylu lat w formie książki;] Może kiedys? Pozdrawiam ciepło!
Grudzień 10, 2014
Lila dostała na swoje chrzciny właśnie fotoksiążkę o całej rodzinie. Uwielbia ją do dziś, a ja myślę o nowej:)
Grudzień 10, 2014
Aaa, w tamtym roku robiłam dziadkom kalendarze ze zdjęciami. Byli wniebowzięci:)
Grudzień 10, 2014
Ja dziadkom zamawiałam breloki;] I też był szał!
Grudzień 10, 2014
Bardzo fajny pomysł. Ja swoje zdjęcia ze ślubu też planuje wydrukować w formie książki
Grudzień 10, 2014
Super pomysł, przynajmniej nie podzielisz naszego losu!
Grudzień 10, 2014
W zeszłym roku dziadkowie dostali coś podobnego, ale w ogóle genialny pomysł z tą drugą książką dla Lwa, sama chyba coś takiego zrobię no i ta zniżka;-)
Grudzień 10, 2014
Ja dla niego wybrałam inne zdjęcia – te które mogą co cieszyć i śmieszyć. A druga książka, bo nawet jeśli stara się szanować – to umówmy się,to dwulatek;]