Bardzo lubię spędzać czas z ludźmi, lubię ich gościć. Lubię również chodzić w gości. Jednak gdy wybieram się do nowego domu – zawsze staram się pamiętać by zapytać, czy w domu są koty. Skąd takie pytanie? Po prostu zwyczajnie mam obawy, że ktoś popędzi mi kota!
Zwykle zaproszenie na herbatę sprawia, że raduję się jak kot myszą. Gdy jednak zapomnę zapytać o kocie istoty w gościnnych progach mamy oblicza dramatu. Przez całe dzieciństwo i młodość koty nigdy mi nie przeszkadzały. Z racji tego, że uważam, że ludzie dzielą się na psiarzy i kociarzy, a ja zdecydowanie reprezentuję grupę pierwszą nigdy nie darzyłam ich specjalnym sentymentem. Nie mniej jednak o ile nie marzyłam o mruczącej kulce na kolanach o tyle kocia obecność po prostu mi nie przeszkadzała.
Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy jeszcze jako dziewczyna Karola zaczęłam przychodzić do jego domu a tam pojawiły się małe kociaki. Kociaki cudne, dachowce pręgusy dzielnie penetrowały każdy kąt domu, aż jeden z nich postanowił zostać kotem Karola. Karol w sumie bez przesadnego sentymentu uległ jego urokowi, pewnie głównie dlatego, że ja twierdziłam, że Tiger – bo tak się zwał, jest prześliczny.
Tak więc przychodziłam, brałam Tigera na kolana i nagle się okazało, że w tym miłym obrazku jest jakiś zgrzyt. Zaczęło się niepozornie, od kataru i łzawienia oczu. Na początku zupełnie się tym faktem nie przejmowałam, objawy przechodziły.
Z czasem objawy zaczęły się nasilać a testy alergiczne wydawały się koniecznością.
Wizyta u alergologa niestety potwierdziła moje przypuszczenia. Nie wiem, czy wiecie jak wyglądają testy, ale tak w skrócie – przedramię jest nakłuwane igiełką i w każde miejsce oznaczone numerkiem podawany jest konkretny alergen – kot, pies, pierze itd. Po odczekaniu umówionego czasu pani za pomocą takiej „linijki z wyciętymi kółkami” mierzy, jak duży nastąpił odczyn po kontakcie z alergenem. Niestety w miejscu, gdzie podano alergen kota opuchlizna wykraczała poza rozmiar największego koła.
Jak zatem sobie radzę z tą przypadłością? Zawsze staram się mieć przy sobie leki na alergię, z dotychczas przeze mnie używanych najlepiej spisuje się Claritine. W kosmetyczce przeważnie mam listek tabletek, bym mogła zaradzić zanim zaczną się kłopoty.
Czasami jednak się zdarza, że zapomnę kosmetyczki, nie zapytam czy w danym miejscu jest kot i wtedy scenariusz bywa raczej czarny, z lekami dożylnymi, które trzeba podać szybko w punkcie lekarskim bo pojawiają się duszności.
Świadomie też, jeśli wiem, że ktoś ma kota staram się unikać takich miejsc, albo jeśli komuś zależy bardzo na odwiedzinach przyjmuję przed wizytą leki i proszę zawczasu o wypuszczenie kota na podwórko.
A jak wy radzicie sobie z uczuleniami?
Styczeń 8, 2018
Masz rację, w sumie to u mnie claritine też chyba spisał się najlepiej z tego co do tej pory stosowałam. Boję się jednak, że będzie jak z różnego rodzaju szamponami – że organizm się dostosuje do leku i przestanie on działać.