Dziś rano w stajni poczułam tchnienie wiosny. W sumie pewnie za sprawą odwilży, ale powietrze tak pachniało dziś inaczej, mały pies zostawiał na czarnych spodniach swoje futro więc coś jest na rzeczy.
W zasadzie to czekam na wiosnę z wielu powodów. Jednym z bardziej prozaicznych są wycieczki za którymi tęsknię. Wycieczki z prowiantem, zwiedzania, łażenie po lasach, łąkach. Wiosna to też sobota na siedlisku, z kocem gdy ziemia już „ogrzmiona”, leniwe chwile nad lekturą „Wysokich obcasów”.
Dziś rano Karol mi przywiózł wiosnę ze sklepu. Piękne tulipany i „Wysokie obcasy”. Odetchnęłam więc głębiej, wywietrzyłam pokoje, z dekoracji świątecznych zostawiłam tylko choinkę.
w zasadzie to humoru brak
Ale i powód jest.
Potwierdziły się nasze obawy że Anuk nie widzi na jedno oko, nieodwracalnie. Prawdopodobnie pourazowo – choć urazu nikt nie widział, aczkolwiek równie dobrze może to być kwestia genetyki. Można próbować operować ale generalnie operacja jest mocno ryzykowna i nie gwarantuje poprawy.
Niby nie ma powodu do histerii bo doskonale sobie radzi z polowaniem na myszy – np skok z trzech metrów na mysz i złapanie jej w locie.
Ale smutno tak jakoś, paskudny początek nowego roku…