Dziecko w kosciele – koszmar czy normalka? 7 sposobów jak przezyć mszę z własnym dzieckiem i nie spłonąć ze wstydu

czwartek, Marzec 31, 2016 24 1

Kiedyś, gdy jeszcze nie byłam rodzicem dzieci w kościele mnie bawiły. Zwykłam się do nich uśmiechać, zaczepiać je bo raczej ich zachowanie mnie rozbrajało, niż irytowało. Gdy zostałam matką okazało się, że takie obrazki bawią wszystkich, tylko nie rodzica;] Czy da się przeżyć z dzieckiem w kościele? Czy to raczej „sport” dla hardcorowców?IMG_0233

W zasadzie daleka jestem od dyskusji „po co”, bo kwestie wyborów religijnych są kwestiami indywidualnymi.  Nie mniej jednak, czy da się przeżyć z dzieckiem godzinną mszę?
Gdy jest małe, jest to temat prosty, dziecko w wózku, dziecko na ręku, gdy płacze, nikt na nas wrogo nie patrzy, wszak prawo małego berbecia płakać i być głodnym, nikogo też nie dziwi, gdy w środku mszy wyjdziemy dziecko nakarmić.
Problem z poczuciem komfortu zaczyna się, gdy nasze dziecko wygląda już na względnie ogarnięte, przemieszcza się samodzielnie i szybko, a nieco później również głośno komentuje otaczającą go rzeczywistość.
Z moich obserwacji wynika, że spora część rodziców stosuje najprostszą metodę rozwiązywania problemów niesfornych maluchów, po prostu zostawia je w domu. Ja ze swojej strony uważam, że to żadne rozwiązanie. W jaki sposób bowiem dziecko ma się nauczyć reguł, jeśli pozbawiamy go szansy na taką naukę?IMG_0232

Spora część rodziców stoi przed dylematem – idą wszyscy, albo nie idzie nikt. Fakt też jest taki, że dwójce łatwiej jest ogarnąć dziecko niż jednemu z opiekunów.


Co zrobić by spokojnie przeżyć mszę z większym dzieckiem?


1. Wprowadzić dziecko w znaczenie tego co robimy,

wytłumaczyć istotę tego, po co chodzimy do kościoła

2. Omówić zasady zachowania,

kategorycznie nakreślić czego nie wolno  - i tu wszystko już zależy od rodzica – w moim mniemaniu w kościele się nie biega, nie je, nie krzyczy, nie zaczepia obcych ludzi, nie ucieka od rodzica, nie wchodzi na ołtarz

3. Pamiętać, że kościół jest dla wszystkich,

dla nas również, nie o to chodzi by musztrować dziecko przez godzinę, bo wtedy takie wyjście nie ma sensu. Pamiętać jednak że kościół jest też dla innych, którzy przyszli tam nie koniecznie po to by oglądać ekscesy naszego dziecka.

4. Wybrać najlepszą opcje

- mszę nie za długą, nie w wielkim ścisku. Łatwiej ogarnąć siedzące dziecko i dziecku zwyczajnie też lżej. Z mojej perspektywy msze dla dzieci są średnim rozwiązaniem, trudniej własnemu wytłumaczyć zasady panujące w kościele, gdy 10 innych dzieci, biega, wrzeszczy, pokłada się na posadzce i wchodzi na ołtarz.

5. Pamiętać, że dziecko nie jest dorosłym.

Nie zawsze będzie stać gdy wszyscy stoją, klęczeć, gdy klęczą, będzie się kręcić bo takie jest prawo wieku. Zmuszanie dziecka na siłę do bycia jak dorosły kończy się słabo. Za to na pewno efekt przynosi nauka przez obserwację i dobry przykład rodzica.

6. W ekstremalnych sytuacjach po prostu wyjść.

Gdy zdarza się zachowanie które jest w naszym mniemaniu nieakceptowalne, nie umiemy go przerwać, nie ignorujemy a wychodzimy. Patrz punkt 3, inni nie koniecznie przyszli na nasz spektakl.

7. Skupić się na tym, po co przyszliśmy i wyluzować.

Naprawdę, w większości najbardziej spięty i sfrustrowany  zachowaniem dziecka jest jego własny rodzic, a wbrew pozorom naprawdę, nie jest tak, że wszyscy na nas patrzą, oceniają nas, wytykają palcami bezradność wychowawczą. Ludzie przychodzą do kościoła modlić się, a nie komentować zachowanie cudzych dzieci.

A Wy zabieracie dzieci do kościoła? Przeżyliście jakieś ekstremalne wpadki?

Komentarze: 24
  • Ola
    Marzec 31, 2016

    Ja z moim 3latkiem do Kocioła chadzam, nieraz jest ciężko :) jak drze „mordkę” to go wyprowadzam, jednak pozwalam mu spacerować (nie biegać). Jak już dziecię nie wytrzymuje, to biorę na ręce i zwykle muszę bujać się tak do końca mszy :)

  • Iza
    Marzec 31, 2016

    Temat dziecka w kościele jest mi akurat obcy, ale wszystkie te obserwacje i zasady można przenieść na grunt innych wyjść oficjalno-towarzyskich – i tu już mogę powiedzieć „pełna zgoda”.

    Z Witasem (rówieśnikiem Lwa) podejmujemy coraz częściej takie „wyzwania”, mamy świadomość jego – wynikających z wieku, ale też żywiołowej natury – ograniczeń (no nie usiedzi mi przez półtorej godziny przy stole, nie ma zmiłuj). Więc dostosowujemy częstotliwość, wybieramy najlepszy czas (w urzędzie np. unikam godzin szczytu), czy miejsce (np. restaurację, gdzie nie będzie mega tłoku lub gdzie jest kącik dla dzieci). Ale też nie pozwalamy na wszytko w myśl niby-zasady „przecież to tylko dziecko”. I, muszę przyznać, przebiega to całkiem spokojnie i naturalnie. Nie mam ze sobą dziecka-laleczki, które posadzone siedzi grzecznie na miejscu, ale żywiołowego chłopca, który wie, że czasem trzeba się hamować. Niekiedy hamuje się z trudem, ale sukcesem jest, że się stara ;)

    Bardzo lubię Twoje wpisy „wychowawcze”, super trafne są Twoje spostrzeżenia :)

  • Ania
    Marzec 31, 2016

    Da się, chociaż nie zawsze jest lekko – zwłaszcza, kiedy dziecko jest ruchliwe i ciekawe:) Czy warto? To zależy, jakie wartości w życiu wyznajemy. Jeśli sami jesteśmy wierzący i praktykujący i jest to dla nas ważne to nie widzę powodu, żeby dziecko zostawało w domu. Przecież jest członkiem naszej rodziny. Z mojej jednak perspektywy warto wybrać mszę nie za długą (maks 45 min), która jednak jest przeznaczona dla dzieci. Myśmy odwiedzili większość kościołów w okolicy i w końcu znaleźliśmy miejsce z rodzinną atmosferą, gdzie ksiądz angażuje dzieci i śpiewa dziecięcy zespół:) Czasem zdarza się, że trzeba wyjść i nie robimy z tego dramatu – szczególnie, że na zewnątrz jest głośnik:) A gdy już naprawdę czujemy, że potrzebujemy skupienia to Dziecię idzie do kościoła z Dziadkami, a my na mszę dla dorosłych:)

  • Mama-to-wie.pl
    Marzec 31, 2016

    Moja córka zaskoczyła mnie bardzo na plus w Wielkanoc. Po długich miesiącach zakończonych niekiedy wyjściem z kościoła, coś drgnęło. Siedziała skupiona, spokojnie rozglądając się wokół. Zgadzam się, że niezbędna jest cierpliwość i konsekwencja. Tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć, choć łatwo nie jest. Zapraszamy do nas: www. mama-to-wie.pl.

  • Marta mamawbiegu.pl
    Marzec 31, 2016

    Zabieram. A wpadkę zaliczył dziadek z moim trzyletnim wtedy Kornelem. Syn ( oczywiście w momencie ciszy) skierował palce w górę, w stronę organisty i rzekł na cały kościół : ” Dziadzia pać , tam jest chuj’.
    Kiedyś natomiast się oburzyłam. Byłam w ondynie i polski ksiądz na początku mszy powiedział, że prosi matki z dziećmi o wyjście do salki obok żeby nie przeszkadzały w mszy…

  • zelikowska
    Marzec 31, 2016

    Ponieważ chodzę do kościoła protestanckiego to u mnie inaczej cała sytuacja wygląda. W większości takich kościołów jest albo „szkółka dziecięca” albo „kościół dziecięcy”, więc dzieciaki powyżej 3 r.ż mają swoje spotkania. W moim kościele jeszcze takiej szkółki nie ma (ze względów lokalowych), więc zdarzyło mi się ściągać syna z rusztowania na scenie, albo raz zrobił podczas spotkania dyskotekę, bo dorwał się do konsoli obsługującej oświetlenie, a że wynajmujemy salę koncertową w jazzclubie to miał chłopak pole do popisu ;)

  • Asia (Latorośle)
    Marzec 31, 2016

    Z mojego doświadczenia: im większy tłok, tym mniej miejsca do rozrabiania= tym grzeczniejsze dziecko ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Marzec 31, 2016

      Ja na stojąco w tłoku bym nie zaryzykowała, cenię sobie miejsce siedzące, choć wolałabym z tyłu, a Lew zdecydowanie preferuje pierwsze ławki. Zawsze się śmieję, że im dalej się siedzi tym bardziej maleje poziom wstydu. Z drugiej strony doskonale rozumiem, że chce widzieć co się dzieje.

      • Asia (Latorośle)
        Kwiecień 1, 2016

        Ja preferuję tył lub inne bliskie miejsce do dyskretnej ewakuacji malucha.
        co do stania/nie stania. moi długo na miejscu nie usiedzą i zawsze się ruszą. Z reguły grzecznie. Oczywiście z reguły nie znaczy zawsze (czasami własnie za takie próby szaleństw biegowych też któreś z moich dzieci zalicza kruchtę)

  • aneta
    Marzec 31, 2016

    U nas był to istny cyrk ! Co tydzień chodziliśmy z synkiem do innego kościoła, bo wstyd było się pokazywać tydzień po tygodniu w tym samym. W końcu pewien ksiądz nam doradził żebyśmy chodzili w sobotę na godz. 18 na tzw. mszę niedzielną. Lokowaliśmy się w krużganku kościelnym, młody nie miał się przed kim popisywać – (na te sobotnie msze chodzi bardzo mało wiernych), jakieś malutkie autko do zabawy i spokój. Od 4 lat postępujemy tak samo z 5 letnią córką. Pozdrawiam aneta

  • olborska
    Marzec 31, 2016

    Póki co maluchy na Mszy mi nie przeszkadzają zupełnie. Czasem się trochę nie mogę skupić, bo patrzę, co kombinują, ale ogólnie mi nie przeszkadzają. Widzę po mojej szwagierce, że ona rzeczywiście dużo bardziej się przejmuje tym, żeby jej dzieci siedziały spokojnie, niż ludzie wokoło. :)
    Ciekawa jestem, jak się zmieni moje podejście, kiedy będę musiała własnych maluchów pilnować. :)

  • Kinga
    Kwiecień 1, 2016

    U mnie cudnie! Msza dla dzieci, a przed kościołem proboszcz zrobił mini plac zabaw, są zjeżdżalnie, drabinki i zwierzątka do bujania. Osobiście z placu korzystamy po mszy, ale dookoła kościoła są głośniki więc cześć rodziców właśnie tam spędza mszę z dzieciakami, oczywiście za błogosławieństwem proboszcza. Wszystkim „kościołom” życzę takiego podejścia i wyrozumiałości w stosunku do „młodych” wiernych ;-)

  • Maritylla
    Kwiecień 1, 2016

    Ja dzieci nie mam, ale czasem trafiam na mszę przeznaczoną dla maluchów. Z mojej perspektywy jest to genialny pomysł, ponieważ ksiądz na samym początku zbiera wszystkie maluchy w kościele, one siadają na schodkach przed ołtarzem a msza jest prowadzona tak, żeby dzieci zainteresować (odpowiedni język, porównania, historie). Być może z punktu widzenia rodzica nie są one grzeczne, ale z mojego- nie ma się do czego przyczepić.

  • Anna Maria
    Kwiecień 2, 2016

    My chodzimy z całą naszą trójką maluchów. Gdy urodził się najmłodszy, najstarszy miał 4 lata. Jest czasem ciężko, ale tylko wtedy, gdy jest tłok, gdy dzieci nie widzą prezbiterium, a jedynie plecy innych ludzi. Nie chodzimy na tzw. „Msze dla dzieci”, bo tam generalnie jest brak reguł i wychowania. Ciężko dziecku skutecznie na gorąco wytłumaczyć, dlaczego inne mogą biegać, krzyczeć, jeść, wyrywać kwiatki. Gdy dziecko jest blisko ołtarza, uczestniczy w normalnej liturgii, obserwuje innych jej uczestników i uczy się szybko samo.

    • Ace
      Grudzień 12, 2017

      Podpisuje sie rekami i nogami, msze dla dzieci sa bez zasad…i jak mam wutlumaczyc ze chodzic nie mozna a dzieci laza w te i wefte i zaczepiaja mi dziecko. Ja nie chodze bo wszytkie msze trwJa okolo godziny u nas, poczekam az podrosnie tym bardziej ze mlodszy panicznie boi sie organow…

  • MagdalenaArt
    Kwiecień 19, 2016

    Ja chodzę z dwójką (od małego). Starszy jest grzeczny, choć wiadomo, że czasem się nudzi, a młodsza chyba od niego się uczy i nigdy wstydu mi nie przyniosła (niebawem skończy 3 lata). Klęka ze wszystkimi, po swojemu próbuje się przeżegnać, czasem wyrwie jej się jakieś amen czy alleluja ;) Trochę się pokręci obok, ale po kościele nie chodzi. A siadam z nimi zawsze z przodu, niech obserwują choć trochę. Zresztą co za widok – nogi, plecy dorosłych gdzieś na końcu kościoła…

  • kulfon
    Kwiecień 27, 2016

    Wg mnie dzieciom nie dzieje się krzywda kiedy mają sie w Kosciele zachowywać odpowiednio, tj. być przy rodzicach i starac się ich naśladować w zachowaniu. Bez przegięć i odpowiednio do wieku oczywiście. Z czasem dzieci „kupią” zaangażowanie rodziców w mszę. Przecież my rodzice na mszy się nie nudzimy, prawda?

    • Księżniczka w kaloszach
      Kwiecień 28, 2016

      Prawda;]

  • Ola
    Maj 9, 2016

    A ja kiedyś usłyszałam pełne nienawiści pytanie od jednej z babć siedzących za mną : „powiedział ktoś Pani, że nie jest dojrzała do macierzyństwa? To ja powiem. Pani dziecko przeszkadza we mszy”. Dodam, że mój syn po prostu po Kościele spacerowal bez wydawania dźwięków. Czasem pobiegł ale od razu zwracalam mu uwagę… Od tego czasu podziekowalam tej „prorodzinnej ” instytucji.

    • Księżniczka w kaloszach
      Maj 10, 2016

      Ale to nie kościoła wina, że trafiłaś na zidiociałą babę;]

    • Beata
      Maj 19, 2016

      Mam 4 dzieci, przeżyłam już z nimi wiele w kościele :) Moja córka robiła wiele zamieszania, dwie najlepsze akcje to wynoszenie ceramicznych baranów ze stajenki (2 latka) i przyniesienie torebki jakiejś kobiety. W obu przypadkach myślałam, że spłonę ze wstydu. Synowie też dają często czadu. Kiedyś mój najmłodszy syn zaczął nagle krzyczeć na cały głos (sorki za słownictwo dupa – powtórzył to wielokrotnie) Ledwo mówił, ale te słowa wypowiadał bardzo wyraźnie i dobitnie. Na twarzy miałam wszystkie odcienie czerwonego koloru:) Kiedy dzieciaki przesadzają wychodzimy na krótką rozmowę. Spotykam się z różnymi reakcjami ludzi (pozytywne – ja to pięknie, że dzieci chodzą do kościoła do tych bardzo negatywnych ). Nigdy nie zapomnę kiedy byłam w czwartej ciąży, w ławce siedział ze mną 1,5 roczny syn ; 3,5 roczny syn oraz 5 letnia córka. Byli trochę niegrzeczni, mną targały różne „emocje ciążowe”, marnie się czułam i jeszcze jakaś babcia odwróciła się i włożyła mi tę przysłowiową „szpilę” komentując zachowanie mojego najmłodszego syna. Bez namysłu odpowiedziałam jej, że powinna się lepiej za nas pomodlić, a nie komentować zachowanie mojego syna. Nie wiem czy coś do niej trafiło, ale mam nadzieję. Same wiemy jak nasze dzieci się zachowują, potrzebujemy bardziej wsparcia i modlitwy niż tych bezdusznych komentarzy. Wychowanie to jak szukanie złota. trzeba być cierpliwym i się nie poddawać, Czego Wam i sobie życzę. Pozdrawiam. Beata

  • dorocia
    Lipiec 22, 2016

    Beznadzieja z tym kościołem. Co to jest za temat? Dziecko, to nie tresowana małpka, a kościół to nie pole do popisów umiejętności wychowawczych. Większość z tych „kościołowych” rodziców uważa, że dziecko 6-letnie nie może być w szkole, bo nie jest gotowe, a od niemowlaka ma w kościele siedzieć i być gotowe do skupienia i modlitwy? Trzech z moich 4 synów jest już po I Komunii, a uważają, że w kościele jest nudno – bo to jest dla dzieci NUDNE: niezrozumiałe słowa, smutek i powaga. Dorosną, zrozumieją i będą chodzić lub nie. A dlaczego małe dziecko nie może wejść na ołtarz, za ołtarz lub przed ołtarz? Kogo to obraża? Bo na pewno nie Pana Boga…

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 29, 2016

      Masz prawo do własnego zdania, tak i jak ja do swojego

  • Gosia
    Lipiec 31, 2016

    W moim Kosciele jest oddzielny wyciszony pokoj dla rodzica z dzieckiem z duza szyba. Rodzic slyszy i widzi ksiedza, natomiast ksiadz nie slyszy dziecka :)

Dodaj komentarz