Jesteśmy zafiksowani na punkcie estetyki zabawek. Odjechani w temacie tego, ze wszystko musi mieć walory edukacyjne i poznawcze. Takie podejście skutkuje tym, że ja bardzo krytycznie patrze na zabawki. Dałam się wkręcić w przekonanie, że muszą być ZAWSZE mądre i piękne. Tymczasem przyszedł taki dzień, że kupiłam Lewkowi Furbiego. Brzydka i z założenia głupia zabawka. Czemu ją zatem kupiłam?
Pamiętam doskonale rok 1998, kiedy byłam w ogólniaku i Tiger wypuścił pierwsze Furby. Skąd tak dobrze pamiętam? Bo mając 17 lat marzy łam o nim i go miałam. Doskonale przypominam sobie jak kolega pomógł sprowadzić je zza wielkiej wody, pamiętam jak z koleżanką kupiłyśmy sobie te potwory. Powiem więcej, nosiłyśmy je do szkoły. Gadały nam z toreb podczas lekcji a my miałyśmy koncertowy ubaw. Zwłaszcza jak nauczyciel zaczynał mieć wątpliwości czy słyszy głosy;] Pamiętam jak mnie wkurzał, że nie ma wyłącznika, jak zamykałam go w szafie.
Nie przypominam sobie zupełnie z kolei co się z nim stało, jak przeszła moda. Czy oddałam go komuś? A może z innymi zabawkami trafił do przedszkola, w którym pracuje moja mama?
Mając 17 czy 18 lat tak naprawdę chodziło o dobrą zabawę. I czasami zwyczajnie trzeba dać się porwać temu, ze nie wszystko musi być ładne i mądre. Czasami humor się poprawia od głupich i umiarkowanie estetycznych rzeczy.
Przez tydzień co kilka godzin wertowałam alledrogo i olx, nie mam problemu z zabawkami używanymi. W końcu kupiłam, czarnego, w moim mniemaniu najładniejszego z pośród czegoś co w założeniu nie jest zbyt ładne. Listonosz przyniósł podczas drzemki Lwa, rozpakowałam podniecona z wypiekami. Załadowałam baterie i miałam godzinę przedniej zabawy.
Lew wstał, pobawił się Furbim 15 minut, zamknął go do pudła i poleciał się bawić nakładką na sedes i mopem.
Też umiarkowanie ładne.
Choć mop przynajmniej miał walor edukacyjny…
A matka pod przykrywką kupowania zabawek dziecku może mieć wielki powrót do czasów, gdy była piękna i młoda, dobrze się bawiła a edukacja nie była kluczowa;]
Kwiecień 29, 2015
Mi Korad przy każdym zakupie zadaje pytanie, czy to na pewno dla dziecka…
Furby’ego pamiętam, bardzo chciałam mieć… ale nie dało rady za to wybawiłam się nim jak pracowałam w Smyku
Dla Rajki i tak najlepszą i nigdy nie nudzącą się zabawą jest puszczanie bąbelków
Kwiecień 29, 2015
Oooo dawno nie puszczaliśmy bąbelków! Buziaki dla Rajki!
Kwiecień 29, 2015
Ja też rewiduję poglądy i założenia. Marzyłam o oldskulowych, eko, retro, folk… Drewno i takie tam. Ale dziecko ma swoje zdanie. I widząc jej preferencje, kupiłam okropne pianinko Fisher Price, które mała uwielbia. A drewniana farma, rzutnik Ania i piasek kinetyczny czekają i tak
Kwiecień 29, 2015
U nas rzutnik na topie, a naj naj chyba jednak Lego. Ale nie duplaki, a Lego z Karola dzieciństwa. Także wiesz, vintage i retro;]
Maj 1, 2015
Lego też czeka, u moich rodziców. Też retro takie – to się chyba Fabuland nazywało, nie było ludzików zwykłych, tylko takie z głowami zwierząt. Dziś już takich nie robią. Sama chętnie się znów pobawię :p
Maj 3, 2015
Kupiliśmy pod choinkę Ferbiego dla naszego wnuka Kuby. Pobawił się kilka chwil i Ferbie przeszedł na wyłączność w łapki jego siostry Poli. Pola ma półtora roku i gada z nim po swojemu. Tuli, daje buziaki i nie rozstaje się z nim .
Maj 4, 2015
Bo to tak naprawdę chyba dla maluchów zabawka;]
Maj 5, 2015
hahahaha Moja koleżanka miała identycznie. Mnie furby przeraża. I ten dźwięk….:/ Ja się bawiłam gniotkiem i tamagochi czy jakos tak….:)