„Niektórzy uważają, że kiedy jesteśmy zmęczeni, następuje opóźnienie w przekazywaniu informacji do świadomej części mózgu, więc informacja dociera do nas już po tym, jak przez pewien czas tkwiła w podświadomości. Dlatego doświadczamy tego jako rozpoznania. Zmęczenie może tłumaczyć, dlaczego przeżycia déjà vu występują najczęściej pod koniec tygodnia pracy. Ale to mniej więcej wszystko, co potrafi stwierdzić nauka. Że piątek to dzień déjà vu” *
Tak też się czułam, gdy włożyłam na plecy nosidło i znów mogłam nosić Lwa. Że to już się zdarzyło, że czułam te emocje.
I nie chodzi tu zupełnie o przyziemny klimat ciężaru na plecach ale o emocje bliskości. Lwa nosiliśmy od samego początku. Najpierw mało odważnie, a potem po warsztatach z Ewą Jarymowicz całkiem pewnie.
Chusty przeróżne, pasiaki, pawie, cała szafa potocznie mówiąć „szmat”. Szmat, z tórych niejedna miała wartość taką że Karolowi oczy robiły się jak 5 zł, że takie drogocenne te pawie jak z kapy babci. Ja zaś opowiadałam z pasją o 5 m materiału, że mam kolczyki pod kolor i tyle chust, że zawsze znajdę pasującą do ubrania.
Ale nie o pasowanie tu chodziło, tylko o bliskość, o idealny uspokajacz, wolne ręce, wygodę. Nosiliśmy bardzo dużo.
W zasadzie budowę kończyliśmy z Lewkiem w nosidle. Bo nosidło okazało się w warunkach budowlanych łatwiejsze do ogarnięcia niż kilka metrów materiału. W nosidle Lew chodził z nami na grzyby, puszczał konie, sadził drzewka, wyrywał chwasty w ogrodzie. Mały noszeniak.
Gdy przyszedł dzień, gdy skończył rok, że ostatni raz go zamotałam, bo się zbuntował było mi smutno. I takie smutne zdjęcie też mamy, z tego ostatniego razu…
Że ta moja kolekcja jak psu na budę, że skończyły sie przytulaki a zaczął okres samodzielnej eksploracji świata. Samodzielnej, bo o wózku też nie było mowy.
Z części aktywności musieliśmy zrezygnować, bo wózek, nawet jeśli nie rodzi już buntu – to nie daje rady, w lesie, w krzaczorach. Pamiętacie ten wpis?
Rozwiązanie pojawiło się szybciej niż przypuszczałam, bo zupełnie nie pamiętałam o tym, że są też nosidła ergonomiczne dla dużych dzieciaków. Nosidło na stelażu mnie odstraszało, bo szukałam czegoś co mogę schować w wielką kieszeń, a nie stelażu z którym muszę zasuwać po lesie nawet jeśli dziecko nie wyraża potrzeby by je nieść.
Znalazłam Tulę Toodler, można w niej nosić od 11-22 kg.
Gdy zobaczyłam wzór Folk Art po raz kolejny poczułam się dziwnie. Że to już było, te noszenie i ten kogut. Że podobnego namalowałam lata temu na desce, która jest lampką nocną w sypialni. Poczułam, że ten kogut tam jest niczym zaprojektowany dla mnie. Piękny, ludowy taki, klimatyczny. Idealnie wpisujący się w klimat jaki czuję.
Obawiałam się, że noszenie 15 kg może być ciężkie, nawet jeśli nosidło jest wygodne. Zupełnie niepotrzebnie, okazało się, że nosi się podobnie, jak się nosiło 8 kg. Dobrze uszyte, ergonomiczne nosidło idealnie rozkłada ciężar dziecka i jest wygodnie. Wygodnie dla obu stron. Lew nie chciał wyciągnąć rąk ponad panel, wygodnie mu było z rękoma z boku – tak jak noszony był dawno temu. Nie upierałam się, wychodząc z założenia, że wie i czuje lepiej.
Była euforia, bo w końcu mogłam beztrosko połazić po lesie, po krzaczorach, trudnym terenie. Coś, z czego tyle czasu rezygnowałam, uważajac, ze sie nie da okazało się na wyciągnięcie ręki. Spędziliśmy w lesie kilka godzin, co jakiś czas korzystając z nosidła, bo mały człowiek się zmęczył.
Czy bolały mnie plecy po powrocie? Nie.
Bark też nie bolał, a to dla mnie jest dobry wyznacznik, bo po operacji on jest barometrem dyskomfortu.
Emocjonalnie to też fajne przeżycie, zwłaszcza, że noszenie było dla nas bardzo ważne i budowało fajnie bliskość rodzica i dziecka. I było fragmentem układanki jakiego mi brakowało. Brakowało od dawna, bo na rękach dam radę nosić go chwilę, na biodrze dłużej. A czasami zwyczajnie obie strony potrzebują innego wymiaru bliskości.
*Cytat pochodzi z książki Jo Nesbo „Policja” (dla rówowagi sielskośći słucham mrocznych słuchowisk;)
Wpis powstał przy współpracy z
Nosić nauczyła nas Ewa Jarymowicz, doradca chustonoszenia, chustomama, która też zaszczepiła we mnie wielką miłość do wszelakich „szmat” i którą gorąco polecam każdej przyszłej chustomatce.
Luty 13, 2015
My mamy Tulę od lat i bardzo lubimy
Luty 20, 2015
zwykłą czy toodlera?
Luty 13, 2015
a jakie spalanie kalorii
godzinny spacer po terenie i krzalach jak sesja na siłowni…
buziale
czasami jak noszę w nosidle marcela, to wracam pamięcią do czasu ciąży, jak to było nosić na sobie 20 kg więcej, bez przerwy, szok
pasuje Wam ta tula folkowa
Luty 20, 2015
Ewa Chodakowska byłaby ze mnie dumna hihi.
Luty 13, 2015
Ta Tula po prostu była Ci pisana! Tylko na Ciebie czekała
My mamy akurat Manducę, ale też sobie cenię. Jak mąż mi wyjechał z kluczem od piwnicy, nosidło uratowało dzień, bo z psem przecież trzeba 3 razy polecieć… A nam z Kaliną tak się spodobało, ze teraz pakuję młodą, pies na smycz i idę po zakupy, ręce wolne, to chwycę siaty, a dzieć zachwycony, że wreszcie widzi świat, a nie tylko niebo
Luty 20, 2015
Ja jak L był mały tak postrzegałam chusty. Wózek to całe ceregiele. Znieść, wnieść. A tu człek wolny! jak ptak!
Luty 13, 2015
ja jak będę miała dziecko to też planuje taki plecaczek
Luty 20, 2015
polecam z całego serca!
Luty 13, 2015
Suuuper! Czekałam na ten wpis
Luty 20, 2015
Luty 14, 2015
Odkryłam Twojego bloga przedwczoraj, zaczęłam czytać wieczorem, dokończyłam jak wstałam… przeczytałam wszystkie wpisy, od samego początku… nawet nie wiesz jak moje spojrzenie na życie zmieniłaś…
i tak dzisiaj mi się z Tobą ta ta piosenka skojarzyła
https://www.youtube.com/watch?v=I1twwTBEERY
Magda
Luty 20, 2015
Dziękuję za miłe słowo. I za ten utwór. Własnie przesłuchałam, obejrzałam i wzruszyłam się.
Cieszę się, że inaczej spojrzałaś na świat, choć na chwilę.
Zostawiaj częściej ślad. Jak ludzie zostawiają ślad, czuję, że to ma sens.
Luty 14, 2015
Zapomniałam napisać najważniejszego
DZIĘKUJĘ
za wpuszczenie mnie do Waszego życia…
Magda
Luty 17, 2015
A my kupiliśmy Tulę z wkładką dla niemowlaczka i nosiliśmy w niej córeczkę, jak tylko skończyła 4 miesiące. Teraz jest w wieku Twojego lewka a to nosidło to dla nas idealny ratunek na dłuższe wyprawy
Luty 20, 2015
Ktoś je całkiem zmyślnie wykombinował!
Luty 18, 2015
Super rozwiązanie. Mama nie ograniczona a malec zwiedza. Dobry sposób na długie spacery jak wspomniałaś „po trudnym terenie”. Pozdrawiam.
Luty 20, 2015
Przy trudnym terenie opcje są dwie – zostać w domu albo nosidło. Choć długo myślałam że jestem skazana na pierwszą opcje;]