Pokolenie genialnych

wtorek, Listopad 25, 2014 51 1

Na blogach fala krytyki systemu szkolnictwa, tego jak wygląda przedszkole a później szkoła. Że zabija indywidualność, tłamsi. Że za dużo prac domowych, szlaczków, lekcji. Co ja na ten temat myślę? Czy uważam, że moje genialne dziecko pochłoną odmęty edukacji i je stłamszą?Dwór w Sikorach (13 of 13)

Na swoim ulubionym końskim forum przeczytałam taką anegdotę, dotyczącą jak wygląda reforma systemu edukacji.

1950 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

1980 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty – czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?

2000 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20.

2010 r. (tylko dla zainteresowanych)
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie przedstawienie, w którym postarajcie się przedstawić, jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew.

2013 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala.

Ostatnio mam wrażenie, ze w rozmowach, wpisach pojawia się coraz więcej geniuszy. Że każda matka tak widzi swoje dziecko, jako potencjalnego noblistę. Super, w dziecko trzeba wierzyć., budować pewność siebie i poczucie własnej wartości. Ale czy nie popadamy w paranoję?

Dwór w Sikorach (3 of 13)

Dwór w Sikorach (4 of 13)

Dwór w Sikorach (6 of 13)

Czy wciskając dziecku od małego kit, że jest inne, mądrzejsze, wybitniejsze, lepsze nie tworzymy mu niezdrowej ułudy?  Bo niestety rzeczywistość jest taka, że większość z nas jest „średniakami” . Nie dostaniemy Nobla, nie zrobimy profesury czy nie dostaniemy ministerialnego stypendium. Plan przedszkolaka jest napięty do granic możliwośći. W zasadzie część małych ludzi mogłaby wychodzić z domu w piżamie i w piżamie wracać, skoro w domu się tylko śpi.
Nauka języków, zajęcia sportowe, muzyczne i cała reszta. Bo przecież trzeba stymulować, rozwijać. Nie neguję, że stymulacja jest potrzebna. Ale czy od małego musimy wciskać dziecko w te trybiki? Z góry dziś się zakłada, że przeciętne przedszkole jest do dupy. Nie, że kiepskie. Tylko z grubej rury, jest do dupy. Jeśli interesuje Cię los dziecka wybierasz waldorfskie, montessori, ekologiczne albo jakieś inne, które mi nie przyszło do głowy. W państwowym zmarnują jego geniusz.

Tak uważamy my, pokolenie przedszkoli państwowych, do których cudem nas wsadzono. Bo o miejsce łatwo nie było. Czy tak mówimy bo nasz geniusz zmarnowano? Chyba nie, mówimy tak bo taka jest moda, taki klimat mamy dzisiaj.

Dwór w Sikorach (10 of 13)

Czy ja wychowuję geniusza? Nie. Wychowuję zwyczajnego chłopca. Może ma jakieś „talenta” a może będzie zwyczajnym pomocnikiem murarza? Nie projektuję mu w pieluchach kariery, nie wciskam, że jest genialny. Bo nawet jeśli jest, to nie uniesie, nie udźwignie ambicji rodzica, zabiegania by się rozwijał przez każdą aktywność czy zabawę.

Dwór w Sikorach (2 of 13)

Dwór w Sikorach (7 of 13)

Dwór w Sikorach (12 of 13)

Gdy czytam jak się niektórzy gimnastykują myślę sobie, że odstaję. Tym, ze wyślę Dziedzica do państwowego punktu przedszkolnego, na wiosce w dodatku. Za darmo i tylko na 5 godzin. Bo tyle na wsi oferują. Na dokładkę cieszę się, że takie mam możliwości!  Bo optymistycznie zakładam, że się dostanie. Że będzie miał kolegów, którzy mu opowiedzą, że właśnie się krowa ocieliła, że będzie wychodził na dwór, bawił się w stare pląsy jak „Kółko graniaste”.

Pewnie część z Was zarzuci mi beztroskę, zbyt małą dbałość o przyszłość czy edukację. A ja Wam wtedy bezczelnie odpowiem, że finalnie i tak nasze dzieci będą same projektowały swoją karierę, część zostanie artystami, część skończy studia i podetrze się dyplomem, a część będzie zdychać z frustracji w koszmarnej pracy. Niezależnie od tego ile czasu poświęcimy na ich stymulację i ile pieniędzy wydamy na ich geniusz.

Więc dajmy im czasem pokolorować drwala…

Dwór w Sikorach (1 of 13)

Dwór w Sikorach (9 of 13)

*Na zdjęciach dwór w Sikorach, który przez lata był punktem szkolnym. Zdjęcia powstały  w ramach naszych lokalnych eksploracji okolicy  w poszukiwaniu zapomnianych zabytków.

Komentarze: 51
  • CzarownicaSa
    Listopad 25, 2014

    Bo teraz każde dziecko to geniusz, a jeśli nauczyciel uważa inaczej to trzeba się z nim wykłócić :)
    Lubię to!

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Takie też mam wrażenie…

  • Siłaczka
    Listopad 25, 2014

    A my docelowo chcemy posłać Kalinę do przedszkola państwowego. Pracuje w nim pani, którą ja uczę angielskiego. Chcemy świadomie wrzucic nasze dziecię w trybiki edukacji publicznej – aby oprócz rozwijania talentów, nauczyło się też funkcjonowania w społeczeństwie niewyidealizowanym. Żeby czasem zobaczyło, że nie bęzie pępkiem świata i że bywa i niesprawiedliwie.
    A wybitnie kreatywnym spędzaniem czasu, jeśli będzie chciała, mogę się zająć i w domu, mam dużo pomysłów ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Ja na bieżąco będę zdawała relację jak L pójdzie do przedszkola. Też bym nie chciała by czuł siępępkiem świata

  • Rita
    Listopad 25, 2014

    Jak mi ulżyło po tym wpisie !!! Lubię blogi i dużo ich czytam – niektóre chyba (niestety) z przyzwyczajenia albo inspiracji np. jak urządzić dziecięcy pokój, a nie z samej treści … :( I też zauważam, że wszystkie dzieci dookoła to urodzeni geniusze ze starannie wyselekcjonowanym przedszkolem, zajęciami, odpowiednią stymulacją żeby czasem niczego nie przeoczyć… Albo jestem w tyle, albo niedostatecznie się staram, albo jestem po prostu niemodna.. I za każdym Twoim zdaniem dot. edukacji i prawdopodobnego losu Naszych dzieci podpisuję się obiema rękami! Zapewniam, że są jeszcze rodzice nie podążający ślepo za obecnymi trendami, że są jeszcze rodzice, którym zależy bardziej na wspólnym spędzaniu czasu i pokazywaniu walorów codziennego życia niż zapisywaniu na wszelkiego rodzaju zajęcia dodatkowe . Zaufajmy trochę sobie i swojej mądrej miłości, a dobrze pokierujemy przyszłością Naszego dziecka bez konieczności zapisywania na lekcje nowej generacji !

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Wpadaj zatem częściej! U mnie dość specyficznie jest, ale jest coś więcej niż stylizacje i zdjęcia;]

  • halo
    Listopad 26, 2014

    Nie myl różnych rzeczy. Poczucie wartości każde dziecko MA. Mniejsze lub większe. Każde powinno mieć duże, bo jest Niepowtarzalną Istotą. Ludzką. Godną miłości i kochaną. Samoocenę buduje się krytyką. Samoocena to tak naprawdę krytyka innych. Uwewnętrzniona (zgodnie z krytyką lub na przekór). Nie ma chyba takiej istoty, która oceniałaby się trafnie, gdyby wszyscy(!) wyłącznie twierdzili, że jest śmieciem itd (albo twierdzili, że jest Młodym Zeusem). Pewność siebie/zaufanie do siebie/wiara w siebie to jeszcze co innego. Tego nie da się „przekazać”. Powstaje na skutek zwycięskiego pokonywania trudności, realizowania zamierzeń. Te trzy składowe tworzą różne kombinacje.
    Szanse społeczne to jeszcze co innego. Jeśli z młodym człowiekiem wszystko ok. to da sobie radę i bez tego typu wsparcia. Ale to pomaga „w dżungli”. Pod warunkiem, że jest ciągłość. Środowisko „pielęgnowane” od małego tworzy z czasem skuteczny krąg wsparcia, owych „krewnych i znajomych królika”. Czy, bardzo niepolitycznie – klasę społeczną.
    Z moimi dziećmi wszystko ok, ale… póki co na studiach są, i będą – „ze wsi”. Mimo, że żadne się na wsi nie urodziło.
    Koszt emigracji z miejskiej dżungli dotyczy też dzieci. Owszem, w towarzystwie wielu bezcennych wartości.
    Zawsze trzeba wybierać.

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      A wybory nie są proste;] nie można mieć w życiu wszystkiego!

  • Marta Ślęzak
    Listopad 26, 2014

    Po pierwsze piekne zdjęcia. Po drugie napisałaś coś co już dawno mi się nasunęło, bo też mam wrażenia, że chwilowo czułam się jak w amoku, czy szkoła jest dobra, czy trafi na dobrą nauczycielke, co z tym programem, który tyle krytyki wywołuje, denerwowałam się o darmowy podręcznik bo wydał mi się „nijaki”, denerwowałam się, kiedy w przedszkolach zabrali nam dodatkowe lekcje rytmiki, angielskiego, szachów itp. A teraz patrze na tę moją dwójkę i wiem, że wiele zależy od szkoły, od nas od rodziców ale przede wszystkim sa każdy z nich z osobna świetnymi jednostkami i poradzą sobie, tak jak ja sobie poradziłam. Ale też chcielibyśmy by osiągneli sukces, ten swój własny mały prywatny, jaki oni chcą nie jaki my chcemy, my rodzice.

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Nauczyciel stanowi tak naprawdę sedno placówki, jej profil wcale nie gwarantuje, że będzie jak w bajce jak pani Zosia trafi się drętwa;]

  • Małgorzata
    Listopad 26, 2014

    Nie wiem od czego zacząć. Czy od tego, że sama wychowałam się na wsi, z dala od przedszkola, w państwowej szkole… talenty nie zniknęły itd. Mój syn… najpierw przedszkole z projektu unijnego, miało sporo zalet, ale po dwóch latach zabrałam syna do państwowego przedszkola – wyjęłam spod klosza. Celowo. By poznał świat, w ktorym są zwyczajne dzieci. Refleksja po dwóch latach… wszystko fajnie, poza… ilością dzieci w jednej grupie. jedno jedyne zastrzeżenie. Poza tym nie widziałam równicy miedzy panstwowym a tzw. prywatnym przedszkolem. Staram się iśc za dzieckiem, a nie przed. Ma swój talent, ma swoje słabostki – jest zwyczajnym, zywym dzieckiem. Wymagającym uwagi rodziców, a nie masy dodatkowych zajęc. Chcę by miał DZIECIŃSTWO!

  • mamalinka
    Listopad 26, 2014

    a ja mam dziewczynki w edukacji domowej. nie posłałam ich do przedszkola z wielu względów, ale kiedy ktoś pyta mnie dlaczego uczę je w domu, odpowiadam „bo mogę i chcę”. nic więcej. wcale nie twierdzę, że są geniuszami. daleka jestem od nadskakiwania im i tratowania jak księżniczki :) nie przenoszę też swoich ambicji na nie, a przynajmniej staram się świadomie tego nie robić.
    moje zdanie jest takie, że każda istota wybiera sobie z góry pewne doświadczenia, twój Lew wybrał sobie takich rodziców i takie doświadczenia. ktoś może się nawet postukać w czoło, widząc jak wygląda wasze życie. a on widocznie chce doświadczać nietuzinkowych rodziców, gnoju na podeszwie i trzaskania ognia w kominku.
    moje dziewczyny wybrały sobie innych rodziców i inne doświadczenia – więc obecnie do przedszkola nie chodzą. a czy im na dobre to wyjdzie? mam taką nadzieję, a los pokaże :).
    to trochę tak jak rozmowa o szczepieniach, chrzczeniu dzieci itd itp ostatnio modne tematy.

    myślę sobie, że ludzie często szukają usprawiedliwienia dla swoich decyzji. a tak naprawdę jakie to ma znaczenie? bioróżnorodność jest super, także jeśli chodzi o to, że ktoś doświadcza nauki w domu z rodzicem, a ktoś w grupie rówieśników z panią nauczycielką. w przyszłości każde z nich wniesie może coś innego w to nasze społeczeństwo.

    a jeśli na koniec mogę się wymądrzyć, to :) ja przed urodzeniem moich dzieci byłam kurde zajebistą matką :)
    może nie najlepszą na świecie, ale zdecydowanie lepszą, niż matki wokół mnie.
    bo ja znałam odpowiedzi na absolutnie wszystkie pytania, z którymi one nie mogły sobie poradzić.
    a potem pojawiły się dzieci. i okazało się, że faktycznie małe dziecko to coś zupełnie innego niż duże dziecko. a jedno takie w domu to kompletnie inna bajka od tej, w której jest ich dwoje. pewnie też zupełnie inaczej jest mieć komplet chłopców, a inaczej komplet dziewczynek. inaczej kiedy jest dwoje rodziców, inaczej kiedy jest jedno. inaczej jest kiedy jednego dnia się wyśpię a inaczej, kiedy mam zarwaną noc albo grypę. i tak dalej, i tak dalej.
    chyba nie ma co się zarzekać i dać ciąć ręcy i głowy :) bo potem gdzieś tam ten los weryfikuje nasze poglądy, i bierze się zwłaszcza za to, czego tak zacięcie broniliśmy i co do czego nie mieliśmy żadnych wątpliwości.
    tak sobie myślę.

    sorki, dużo się napisało.

    pozdrówki z Hajnówki.

  • mamalinka
    Listopad 26, 2014

    uciekło mi jedno zdanie z komentarza, więc dopisuję :)
    chciałam powiedzieć, że tak naprawdę nie wiadomo, jak Lew odnajdzie się w grupie przedszkolnej, czy nauczyciel raczej wyłuska jego potencjały, czy też będzie człowiekiem który je stłamsi.
    a ja? ja też nie wiem, jak długo moje dziewczyny będą w ed.
    bo któż wie, co za rogiem? kończąc tak metaforycznie :)

  • Marta K
    Listopad 26, 2014

    Dokładnie tak, jak piszesz. M chodzi do osiedlowego, państwowego przedszkola i nie zamieniłabym na żadne inne. Nawet jedzenie mają zdrowe i smaczne (wbrew temu, co się często czyta na temat takich placówek ;)
    Ostatnio widziałam w stajni taki obrazek – mała dziewczynka (chyba z 8 lat miała), ma 3 sportowe kucyki i niemal cały weekend spędza na treningach. Rodzice oczywiście bardzo zaangażowani, dostarczają dziecku posiłki między kolejnymi jazdami, wożą na zawody. A my się zastanawiamy, kto ma z tego większą frajdę i kiedy to biedne dziecko ma czas odpocząć (albo zwyczajnie się ponudzić). Pasja to ważna sprawa, ale nie można przesadzać..
    Zdjęcia bardzo klimatyczne :) też rodzinnie zwiedzamy okolicę :) Pozdrowienia z Wielkopolski !

  • Patrycja
    Listopad 26, 2014

    Przeczytałam i nie wiem do końca, co myśleć. Bo nasuwają mi się pytania: Czy serio uważasz, że jeśli rodzic posyła dziecko do nietradycyjnych placówek, to oznacza to, że „wciska dziecku od małego kit, że jest inne, mądrzejsze, wybitniejsze, lepsze”? Czy uważasz, że rodzice wybierają te „inne” placówki po to, żeby jego dziecko było lepsze i dostało Nobla? :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Listopad 26, 2014

      Jestem przeciwna tępemu wyścigowi, bez refleksji. Ładowania w dziecko więcej niż da radę. Nie jestem wbrew innowacyjnym metodom czy placówkom.

      • Patrycja
        Listopad 26, 2014

        Ok, ja odniosłam wrażenie, że postawiłaś znak równości między edukacją alternatywną a bezrefleksyjnym wyścigiem oraz modą.

        • Księżniczka w kaloszach
          Listopad 26, 2014

          Daleka jestem od tego, ale sama pewnie masz świadomość, ze spora część ludzi wybierających takie placówki ślepo goni za modą i trendami.

          • Patrycja
            Listopad 26, 2014

            Jakaś część na pewno tak. Nie umiem jednak oszacować, jaki procent.

  • martik
    Listopad 26, 2014

    Sznurko, rozumiem co Toba powodowalo gdy pisalas ta notke i widze, ze temat jest Ci bardzo bliski, skoro takie emocje wywoluje ;)
    Swiat opisany przez Ciebie to troche bialo-czarne spojrzenie, do ktorego absolutnie masz prawo. Jednak czytajac komentarze pod wpisem, martwie sie, ze takie przedstawienie tematu moze wypaczyc spojrzenie ludzi na placowki oferujace ksztalcenie w danym systemie.
    Najwieksza niekorzysc widze juz z tego, ze w Polsce wiekszosc przedszkoli waldorfskich czy montessorianskich to placowki tzw. prywatne, gdzie slono trzeba placic.
    U nas, w Belgii, takie placowki sa glownie panstwowe i one daja rodzicom wybor, jakiego nasi rodzice nie mieli (odwolujesz sie do naszych lat dzieciecych). Skoro zatem ten wybor jest, to dlaczego rodzice, ktorzy wierza w dana metode, popieraja jej przeslanie, nie maja prawa wyslac tam dziecka?
    Ja dla naszego syna nie pragne wiele- chce, zeby byl zdrowym i szczesliwym czlowiekiem. Zawod, jaki wybierze i to, co bedzie w zyciu robil to jego sprawa- ja bede go wspierac. Jesli jednak mam do wyboru placowke, w ktorej moje dziecko bedzie stawiane do kata oraz taka, w ktorej bedzie w grupie z innymi, starszymi dziecmi i to od nich bedzie sie uczyc obowiazkowosci, samodzielnosci, to dlaczego nie wybrac tej drugiej? Rozumiesz mnie? :)
    Jak wczoraj przeczytalam Twoj wpis to az sie w duchu usmiechnelam, bo nie wiem czy wiesz ale Ty Lwa juz od dawna wychowujesz w duchu Montessori ;)
    Powodzenia w wiejskim przedszkolu- pewnie bedzie mial mnostwo wrazen :) Oby tylko wychowawczynie (czy jak nazwac ich funkcje) stanely na wysokosci zadania, bo tak naprawde: czy takie, czy siakie przedszkole- to ludzie tworza klimat…

    • Księżniczka w kaloszach
      Listopad 26, 2014

      Duch montessori nie jest mi obcy, moja mama pracuje od 30 lat jako nauczyciel w przedszkolu i m. in. korzysta z ich dobrodziejstw. Mi chodzi o ślepą pogoń, nie neguję istnienia takich placówek, wysyłania do nich dziecka. Ale o bezrefleksyjność wyborów.
      A jak będzie w wiejskim przedszkolu – zobaczymy. Jak mi się nie spodoba, będę myśleć. Na razie nastawiam się optymistycznie.

  • Bliźniaczki w akcji!
    Listopad 26, 2014

    Zgadzam się z Tobą, choć ja myślę nad tym, by posłać bliźniaczki do przedszkola montessoriańskiego, jak i sama wprowadzić tę metodę w domu. Po prostu bardzo mi pasuje pod wieloma względami, jakich zasad uczy, etc.
    Ale poza tym, niestety, taka dzisiejsza, rodzicielska mentalność….

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Ano właśnie, to my tworzymy ten klimat rywalizacji.

  • Agata
    Listopad 26, 2014

    A ja jestem z dzieckiem w domu, bo nie dostaliśmy się do przedszkola. Poza tym to także mój wybór – chcę być z dziećmi w domu. I ciągle słyszę pytanie – „no to kiedy wracasz do pracy?” Tak jakbym siedziała i malowała sobie pazury w kółko. I zazdroszczę Ci tego na 5 godzin i wiejskiego, bo pewno dzieci też są tam normalne. My bardzo dużo robimy sami w domu. Wcale nie zakładając, że mam geniusza. Ale widzę, że mądrala (naprawdę!), więc pokazuję dużo – a on sobie sam wybiera. Często jego wybory mi się nie podobają i mnie zaskakują, są absolutnie niezgodne z moimi wyborami, ale śledzę jego zainteresowania i staram się to wykorzystać w różnorodnych aktywnościach (jak polubił Gwiezdne Wojny, których ja nie lubiłam nigdy, to obejrzałam z żalem, żeby wiedzieć o co chodzi i podsuwam kolorowanki z postaciami wydrukowane z sieci – bo innych nie chce kolorować, a te z chęcią). Nie mam wrażenia, że moje dziecko jest lepsze niż inne dzieci, ja w ogóle lubię dzieci (jeśli nie stały się już bufonami dzięki swoim rodzicom, co się zdarza niestety). Z szerokiego repertuary dostępnych w Warszawie zajęć dla dzieci wybieram najczęściej salę zabaw (w celu socjalizacji), a wszystkie inne czynności robimy we własnym zakresie. A co do szkół i przedszkoli państwowych – jak wszędzie odpowiada za to pierwiastek ludzki. 5 godzin to jest super ilość czasu poza domem, a w dużych miastach rodzice wysyłają na 8 (czasem 10) plus potem niania – i dziwią się, że ich dzieci nie są zgodne z oczekiwaniem, bo w zasadzie często są obcymi im ludźmi… Sama dziś nie wiem, do jakiej szkoły pójdzie moje dziecko – mój wybór brzmi – jak najbliżej domu (nie będę go wozić w korkach do modnych szkół), ale wszystkie w koło szkoły państwowe są zmianowe (na przykład pierwszaki mają na 13:00). I coraz częściej rozważamy ucieczkę z Warszawy, albo chociaż zmianę dzielnicy na jakąś „emerycką” z małymi nieprzeludnionymi szkołami. Mnie bardziej przeraża nie to, że szkoła tłamsi, ale to, że szkoła w ogóle przestaje wymagać, że już nie tylko nie wychowuje, ale w ogóle nie może wychowywać… Że dzieci mają nauczycieli głęboko w dupie, a nauczyciele pozostają bezradni… Że dzieci zwracają uwagę na rzeczy materialne dużo bardziej, niż na zabawę… Że (szczególnie w dużych miastach) te dzieci zostawiane są same sobie w zupełnym bezsensie i nie potrafią sobie z tym radzić i są takie trochę wyobcowane. I co najgorsze, że to wcale nie jest wina tych dzieci, a rodzice i tak uważają, że to najgenialniejsze stworzenia na Ziemi…

    Marzę o wyprowadzce w spokojniejszy świat bez presji. Staram się jej nie poddawać i dokonywać wyborów każdego dnia. Niestety z powodu tego, co wybieram potraciłam część znajomych. Bo nie chce mi się być na fali mód i niemód. Poczytałam sobie o Montessori, o szkołach waldorfskich – i sobie wybieram – trochę z tego robię, trochę z tamtego, a większość po swojemu z uwzględnieniem tego, co pamiętam z dzieciństwa. Miałam taką chwilę, że zastanawiałam się, czy przypadkiem nie robię za mało… Ale już w ogóle przestałam się tym przejmować.

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      A w przyszłym roku będziesz składać papiery do przedszkola? Metodt pracy różnych placówek są fajne, można zawsze coś z tego w domu wykorzystać.
      A co do dzieci – marzę, że będą normalne. I że mój L taki będzie!

      • Agata
        Grudzień 1, 2014

        Tak – spróbujemy jeszcze raz dostać się do przedszkola (brzmi to absurdalnie) lub wyślemy Ryśka do jakiegoś klubiku na kilka godzin dziennie, ale na pewno nie pełnowymiarowo. Widzę, że coraz bardziej chce do dzieci (wcześniej miał okres na „nie” do rówieśników, a ponieważ mogłam go nie wysyłać do przedszkola, to nie zmuszałam – i tak jestem w domu. Gdyby się jednak dostał do przedszkola, to na pewno byśmy próbowali…). Mam wrażenie, że dzieci na wsi (przynajmniej na tej, na którą jeździmy) są mniej materialistami, a bardziej po prostu dziećmi… P.S. W sobotę na bazarku usłyszałam przerażający tekst mamy do dziecka (na oko gdzieś z 8 lat) – ” Jak się będziesz tak obijał z niemieckiego, to nie będę Cię odbierać ze świetlicy o 19, tylko o 20..” Eeee…??? Niezła motywacja, co? ;-) „Wychowam geniusza za wszelką cenę!”

        • Księżniczka w kaloszach
          Grudzień 1, 2014

          Ło ja cie! Są takie przybytki czynne tyle godzin?! szok!
          Lwa też ciągnie do dzieci, rozważam nawet opcję wysłania go na wiosnę. Choć na razie ja nie jestem gotowa:(

          • Agata
            Grudzień 1, 2014

            Niestety są. Co gorsza, kiedy szukaliśmy prywatnego przedszkola na kilka godzin (do obiadu np.) to niby w ofercie jest to możliwe, ale jak przyszło co do czego, to nam odmawiano, bo wszystkie pakiety premium (do 18:00) i gold (do 19:00) z możliwością dodatkowych godzin płatnych były wysprzedane, więc po co im dziecko na pół etatu? I podobnie jak w przypadku opisanej szkoły muzycznej, tutaj za zerwanie umowy przed końcem roku były kary finansowe oraz konieczność płatności za 12 m-cy lecz jeden miesiąc był obowiązkowo wolny od zajęć… Biorąc pod uwagę, że planujemy przeprowadzkę zrezygnowaliśmy zupełnie z próby nawet na te kilka godzin. Pozostały klubiki.

          • Księżniczka w kaloszach
            Grudzień 2, 2014

            Pakiet gold mnie powalił. Serialnie…

  • Agnieszka Głuchowska
    Listopad 26, 2014

    Brawo!
    Pracuję w przedszkolu. Prywatnym niestety. Rodzice uważają swoje dziecko za najmądrzejsze. Wysyłają na całe mnóstwo zajęć dodatkowych. A to samo genialne dziecko nie rozumie najprostszych poleceń..

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Czyli dokładnie czujesz, co piszę;]

  • annabujas
    Listopad 26, 2014

    Zgadzam się w 100%

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Cieszę się, że trafiłam!

  • Anna Piwowar
    Listopad 28, 2014

    Fantastyczne podejście do tematu. Ja mojej kochanej trójce dzieci zawsze daję „do pokolorowania dawala ” ;) Pozdrawiam cieplutko.

  • Anna Piwowar
    Listopad 28, 2014

    Ps.Piękne zdjęcia. Można cofnąć się dzięki nim do czasów bliższych naszym dziadkom i poddać refleksji, jak było kiedyś a jak jest teraz. No i zadać sobie pytanie :czy faktycznie tak źle? :)

  • mamaLudinka
    Listopad 28, 2014

    ukradłam zadania:) pokażę koleżankom nauczycielkom. Dodam tylko, że cudowne jest to współczesne dostrzeganie kreatywności dziecka, tylko mam czasem wrażenie jakby WIEDZA przestała mieć znaczenie :)

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      I co na to nauczycielki:D?

  • Pralka Frania
    Listopad 28, 2014

    Coś w tym jest… Byłam ze swoim dwulatkiem na próbnych zajęciach w szkole muzycznej. Wszystko ładnie pięknie, dzieci i rodzice tańczący w kółeczku, wszyscy się uśmiechają, Pani wydaje różne polecenia…moje dziecko wpadło. Bardzo mu się podobało, więc zabrałam umowę do domu, aby się jej dokładniej przyjrzeć. I co zobaczyłam! Umowa opiewa na 10 mies.(jak normalna szkoła), są kary finansowe za rezygnację, są zwolnienia lekarskie… halo, halo! Czy ja chcę tego dla mojego dziecka? Mieszkam 20 km od miasta. Czy będę zimą ciągać mojego syna przez śniegi modląc się,żeby nie wpaść w zaspę,bo TRZEBA być na zajęciach, na których robi praktycznie to samo, co w domu,albo u swojego kuzyna czy kolegi za darmo przez nieograniczoną ilość czasu. Montessori też stosujemy intuicyjnie (tzn. dopiero po lekturze kolejnego bloga dowiaduję się o tym,że to jest to).
    Chciałabym mieć możliwość wysłania dziecka do chociażby zwykłego państwowego przedszkola, chciałabym móc je doń dprowadzać, dać buziaka i pomachać jak będzie wchodziło na górę, tak jakk robiła to moja Mama. W perspektywie mamy oddział przedszkolny, do którego dzieci dojeżdżają autobusem a Panie nawet nie są w stanie przypilnować,żeby do tego autobusu spowrotem wsiadły, albo rozrzucają dzieciom zabawki,aby te je znów sprzątały ( i nikt wyżej szczeblem z tym nic nie robi) Drugą opcją jest wożenie syna samochodem 10 km w jedną stronę do prywatnego przedszkola z jogą dla dzieci. :/Zwariować można.

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Kary finansowe? No co ty! Szok!
      Obie opcje przedszkolne średnie, ale moze coś się wyklaruje ciekawszego!

  • OLQA
    Listopad 28, 2014

    Dzięki wielkie- od wszystkich nauczycieli publicznej edukacji- jeszcze ktoś w nas wierzy:)

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 1, 2014

      Wierzę, że tam gdzie pieniądz nie naciska bezpośrednio – że rodzic ma być przede wszystkim zadowolony – jest lepiej. Że nikt się nie krępuje powiedzieć, że jest problem. Pozdrawiam!

  • Darek
    Grudzień 1, 2014

    „Nigdy nie dopuściłem do tego, aby szkoła przeszkadzała mi w kształceniu się” Jack London

    • Księżniczka w kaloszach
      Grudzień 2, 2014

      i tego się trzymajmy!

  • Hania
    Grudzień 2, 2014

    Mam takie samo zdanie, myślę, że duża część rodziców ma okrutne parcie na geniusza pod swoim dachem, to trochę jak z tą kolejką, której ojciec nie miał, więc synowi kupuje czy to się jemu podoba czy nie. Sama chcę mieć przede wszystkim szczęśliwe dziecko.

  • Sylwia
    Grudzień 9, 2014

    Wspaniały tekst i taki prawdziwy. Uczyłam się w bardzo podobnej wiejskiej szkole, wspominam to jako najpiękniejszy okres w życiu. Oczywiście teraz zostały tylko ruiny ze szkoły. Obecnie mieszkam w Krakowie, w wielkim blokowisku i marzy mi sie powrót na taką wieś w jakiej się wychowałam. Niestety mąż ma totalnie odmienne zdanie jak pewnie wielu rodziców, wydaje mu się że na wsi dzieci są pozbawione dostępu do edukacji na wysokim poziomie. I jak go tu przekonać…że tak nie jest…?
    PS. Piękne zdjęcia

  • wali-mi-sie-dach
    Styczeń 22, 2015

    Przetrzepałam Ci bloga jednym tchem ;). Czemu mnie tu nie było? Choć czapa z lisa trochę mnie mierźwi, wybaczę Ci co masz na głowie bo masz fajnie w głowie :). Temat edu dla mnie na topie, bo Mariola od przyszlego roku ma zostac 6scioletnim pierwszakiem. Chodzi do gminnego przedszkola, z zajec dodatkowych tylko raz w tyg na tance zeby sie wychasac kiedy slota. Miala isc do wiejskiej szkoly publicznej, ale… natrafilam na temat edukacji domowej. I bardzo powaznie ja z mezem rozwazamy. Nie chodzi o zaden geniusz. To nie nasza bajka. Chodzi o uwolnienie czlowieka od malego od systemu z ktorego sami uciekamy bo nas dusi. Co pamietamy z nauki ze szkoly? Daj Boże chociaż 10 proc. Ile nam daly i tak nie wysokie dyplomy? NIC. Dla mnie Mariola moze nawet nie miec matury, ale niech ma wartosci i bedzie zaradna. Szkola tego nie uczy i choc mozna mimo edukacji panstwowej byc zaradnym i miec wartosci to po co tracic na te edukacje czas, skoro mozna tyle fajnych rzeczy w zyciu zrobic? A dla rozliczenia sie z wlasna szkolna przeszloscia chocby polecam ksiazke „Edukacja domowa” Stebnickiego.

    • Księżniczka w kaloszach
      Styczeń 22, 2015

      Edukacja domowa chodzi mi po głowie czas już jakiś. W sensie, że z jednej mam rozgryziony temat a z drugiej napotykam na opór materii ze strony K jak i w mojej głowie, że przy mieszkaniu na kolonii, braku dzieci blisko taka edukacja = izolacja… Ja też stawiam na to, że ma być dobrym szczęśliwym człowiekiem, murarzem, artystą, lekarzem. Nie ma to znaczenia. Na razie spróbuję z wiejskim przedszkolem – 5 h dziennie, za czas jakiś i zobaczę jak to działa. A książki polecanej na allegro zaraz poszukam!
      Pozdrawiam ciepło!

      • wali-mi-sie-dach
        Styczeń 22, 2015

        Na poziomie przedszkola, jeżeli dziecko nie ma jakiejś wyrodnej przedszkolanki, nie ma moim zdaniem zbyt wiele do stracenia. A do szkoły macie jeszcze chwile. My też mieszkamy na kolonii i mamy 1 dziecko. Chce to rozwiazac zajeciami pozaszkolnymi. Kiedy sa one zapychaczem czasu i realizacja marzen rodzicow no to slabo, ale w tej sytuacji rzecz wydaje mi się inna. Mariola chce byc zuchem, bo ja jeszcze do niedawna bylam czynna instruktorka i liznela harcerstwa przy mnie. Harcestwo to stala grupa rowiesnikow. Do tege szkola muzyczna lub cos w tym sytlu. Niestety wiąże się to z wożeniem dziecka do pobliskiego miasta, ale dziecko chodzące do szkoly państwowej tez trzeba czasem wozic. Jesli nie do szkoly to na jakies inne zajecia, czasem do poradni psychologicznej, czasem do kina z kolezankami/kolegami albo na urodziny kogoś z klasy. Nie da się tego zupełnie wykluczyć, a korzyści płynące z ED aż zwalają z nóg. Ale wiadomo. Zawsze coś jest kosztem czegoś innego. Tak czy siak książka godna polecenia nawet jeśli się nie chce podjąć tej rękawicy. Ja również ciepło pozdrawiam!

        • Agata
          Styczeń 23, 2015

          Jak Was czytam to sama mam ochotę na ED, choć do tej pory nie rozważałam. W sumie także dlatego, że przeraża mnie to, co obserwuję w znajomych dzieciach po pójściu do 1. klasy. W przedszkolach były takie wesołe, radosne i dziecięce, a teraz jakby kije ktoś im kazał zjeść…

          • wali-mi-sie-dach
            Styczeń 23, 2015

            O to to! Właśnie to się z nikąd nie bierze te wrażenie, że coś dzieciom zostaje zabrane jak idą do szkoły. Zajrzyj do Stebnickiego, naprawdę warta przeczytania książka.

          • Księżniczka w kaloszach
            Styczeń 23, 2015

            Będę musiała zajrzeć, na razie szukam kto moze mieć. Bo szkoda mi 40 zł prawie.

Dodaj komentarz