Przepis na udany start w przedszkolu

piątek, Marzec 20, 2015 13 1

Za nami 2 tygodnie przedszkolne. Dwa tygodnie wstawania o 6 rano. Dwa tygodnie, po których mogę śmiało powiedzieć, że nie mogło być lepiej. Czy jest zatem przepis na sukces przedszkolnej adaptacji?IMG_0610

 

Czy to były trudne dwa tygodnie? W sumie trochę tak, bo musiałam złapać inny rytm. Lew który nie spał już w dzień, na nowo zaczął potrzebować drzemki po powrocie. Pobudka, 6 rano, pakowanie drugiego śniadania do plecaka, samochód, przedszkole, dom, kawa gorąca, samochód, przedszkole, dom.

Przedszkole a raczej punkt przedszkolny funkcjonuje 5 h dziennnie. Pierwszy dzień bez mamy, bez mojego czekania za drzwiami i filowania pod oknem.
W domu dużo opowiadaliśmy jak będzie w przedszkolu, nęcąc nie tylko blaskami, ale mówiąc również o tym, że trzeba słuchać, „być grzecznym”, przestrzegać pewnych norm. Mało popularne mam wrażenie dziś, dziś dużo się stawia na osobowość nawet jeśli jest zwykłym brakiem wychowania, emocje, bycie pełnym ekspresji, a mało na zwyczajną kindersztubę.
Może dlatego, Lew ujął panie już od pierwszego dnia tym jaki jest.
Pierwszy tydzień Lew chodził do przedszkola na 2 godziny. Jeśli obiecywałam, że bedę o 11, byłam. Mimo, iż nie zna się na zegarku uważam, że to klucz. Być słownym, uczciwym wobec dziecka. Nie ściemniać.
Mówiłam za każdym razem, że idę do domu pracować, nie oszukiwałam, ze „mamusia poczeka w szatni” czy inne tego typu głupie wymówki, jakie stosują rodzice w bliżej nieznanym mi celu.
Nie stałam w drzwiach, nie przedłużałam pożegnań. Obstawiam, że gdybym postała sobie 15 minut w drzwiach miałby wątpliwości. Dając mu jasny przekaz, że umawiamy się, że wychodzę, że wrócę o danej godzinie dawałam mu też poczucie, że wszystko jest ok.
Nawet jeśli rozsadzały mnie emocje.
Nie telefonowałam do Pań co 15 minut – choć korciło, nie spróbowałam ani razu. Nie podglądałam z oddali na placu zabaw, przez okna przedszkolne. Dziwnie zachowujący się rodzic nie ma szans na sukces spokojnej adaptacji.
Lew wstawał codziennie rano i mówił, że chce iść do przedszkola. Gdy po niego przychodziłam, pochłonięty zabawą nawet nie zauważał, że przyszłam.
I tak minął pierwszy tydzień. Ani razu nie było łez, grymasu. Ani jego, ani moich.

Po weekendzie znów poszedł na 2 godziny. Poniedziałki są trudne, po weekendzie wypada się z rytmu. Zwłaszcza jak weekend jest pełen czasu z bliskimi.
Kolejne dni w zasadzie były dniami gdzie był 4 godziny, zbliżając się do „pełnego dnia”.
Największe wyzwanie było dziś.
Teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie autokar. I 2,5 latka. Miasteczko 15 km dalej.

Dziś Lew wraz z dziećmi z przedszkola pojechał autokarem do przedszkola 15 km dalej na spektakl teatralny. Dzieci, panie, żadnych mam czy ojców.
Pojechał, wrócił, cały i zdrowy.
Czekałam z wypiekami na parkingu.

I gdy podjechał autokar a z niego wysiadł mój malec, dotarło do mnie, że zanim poszedł do przedszkola odwaliliśmy kawał dobrej roboty rodzicielskiej. Nasze lęki nie stały się jego lękami, panowaliśmy nad emocjami, uwierzyliśmy w sukces i stał się sukces.

Bo tak naprawdę o sukcesie adaptacji przedszkolnej w największej mierze decyduje to, czy my się uporaliśmy z naszym lękiem separacyjnym.
Jeśli rodzic wierzy w sukces, we własne dziecko, to ma to szansę się stać rzeczywistością.
I tego wszystkim życzę, choć do września jeszcze dużo czasu.

Komentarze: 13
  • Magda K-ska
    Marzec 20, 2015

    Mam nadzieję, że i ja będę taka mądra, kiedy Asia pójdzie do przedszkola. Choć zostały jeszcze jakieś 2 lata do tego momentu, póki co nie potrafię sobie tego wyobrazić:)

  • Marta.
    Marzec 20, 2015

    Jestem nauczycielem, więc znam to wszystko z drugiej strony. Wiem dobrze, że zdrowy rodzic- zdrowe dziecko. I to w każdym aspekcie życia. Gratuluję!

  • Marta K
    Marzec 20, 2015

    Super, gratulacje dla całej Rodzinki! Nasze przedszkolaki dzisiaj z wypiekami na buziach oglądały zaćmienie :)
    Nasza adaptacja nie była łatwa, ale teraz to już przeszłość i od września wydłużamy (na wniosek M) czas do 15..
    W ogóle u nas taka magiczna wiosna w tym roku (wielkie decyzje, odważne plany), ale to już osobny temat :) – wspominam o tym tutaj, bo czuję się niejako zainspirowana przez Was. Pozdr.

  • Ewulek
    Marzec 20, 2015

    Zgadzam się z każdym jednym napisanym tu słowem :-) A mnie to czeka za rok… ;-)

  • Marta
    Marzec 20, 2015

    Szczere gratulacje! Myślę, że plusem jest start do przedszkola poza sezonem, że tak powiem, bez stresu innych rodziców w powietrzu.
    Ja w środę złożyłam wniosek, bo trwa rekrutacja, w grę wchodzą dwa przedszkola publiczne, jeśli Ania się nie dostanie, będziemy chyba czekac rok…nie wyobrażam sobie tego, dom to dla niej już za mała przestrzeń a dla mnie całodzienna męczarnia :( Boję się ją wypuścić spod skrzydeł, a jednocześnie marzę o 5h „wytchnienia” z tylko jednym Bąblem do obsługi.

  • sylwia@mamawdomu.pl
    Marzec 20, 2015

    Jak dobrze poczytać o normalnym podejściu rodzica do adaptacji! Jestem pod wrażeniem, moje dzieci to już przedszkolne stare wygi, ale do dziś pamiętam te matki nasłuchujące pod drzwiami – gotowe w jedną chwilę wyszarpać swoje dziecko z rąk Przedszkolanki! Makabra! Gratuluje świetnego podejścia!

  • Alina
    Marzec 20, 2015

    Jestes bardzo mądrą kobieta! Zaimponowała mi Twoja dojrzałość, pozdrawiam Alina

    • Księżniczka w kaloszach
      Marzec 21, 2015

      Dziękuję!

  • Hania
    Marzec 21, 2015

    Uwielbiam takich świadomych rodziców! Liczę, że nasz początek kiedyś tam będzie podobny;**

    • Księżniczka w kaloszach
      Marzec 21, 2015

      Jak będziesz świadoma błędów jakie można popełnić na pewno się uda!

  • nawarsztacie.blog.pl
    Marzec 22, 2015

    Bardzo to zdrowe podejście!!! Myślę, że warte stosowania nie tylko w przypadku przedszkola. Nasze lęki o wszystko, o cokolwiek, o coś, kogoś momentalnie przenoszą się na dziecko.

  • Ada
    Marzec 24, 2015

    I jednak gotowość samego dziecka. Dzieci są różne, różnie dojrzewają do rozłąki z rodzicami, do zaufania innym, obcym. Nie można o tym zapominać, bo wtedy można wpaść w myślenie, że moje zasady są dobre dla całego świata – a nie zawsze są.
    Choć masz rację, pewnie wielu dzieciom adaptacje psuje się przez rozhisteryzowanych rodziców.

  • K&U
    Marzec 31, 2015

    Zaczytuję się od kilku dni w Twoim blogu, bardzo tu fajnie. Co do przedszkola, to nie zgodzę się z pewnymi rzeczami, o których piszesz ale wynika to po prostu z tego, ze mamy inne doświadczenia. Moja Ula ma 2,5 roku i właśnie zabrałam ją z przedszkola. Nie zaaklimatyzowała się w nim, mimo że również wiele rozmawialiśmy na ten temat (tak, rozmawialiśmy ja i ona. córka pytała, ja odpowiadałam, tłumaczyłam). nie oszukiwałam w weekend gdy pytała czy jutro idziemy do przedszkola. Też wiedziała, bo wyraźnie o tym mówiłam, że idę pracować. Nie wydzwaniałam do opieunek, nie podglądałam zza węgła, mimo że mamy bardzo niedaleko. Nie robiłam tego, bo tak jak uprzedzała dyrekcja, jeśli mama nie da szansy, dziecko nie przyzwyczai się. Byłam twarda, trzymałam emocje na wodzy, nawet wtedy gdy dzień w dzień od rana był płacz i pytanie ze łzami w oczach „do przedszkola nie idziemy?”. nie oszukiwałam, tłumaczyłam że mamy pracują , dzieci są w przedszkolu. i co? nic. przedszkolanki załamywały ręce, ja podupadałam na duchu bo przecież wszystkie ciotki i babki mówiły „przyzwyczai się”. otóż tak się nie stało. co gorsza, Ula zaczęła bać się dzieci, była zamknięta w sobie i „niegrzeczna” równocześnie. W domu nie szło się z nią dogadać. Piszesz „Bo tak naprawdę o sukcesie adaptacji przedszkolnej w największej mierze decyduje to, czy my się uporaliśmy z naszym lękiem separacyjnym.” nie zawsze. co u nas nie zagrało? nie wiem. może nie dojrzała do przedszkola (grupa żłobkowa – poszła we wrześniu, gdy miała niecałe 2 lata). Głęboko wierzę, że nie bedzie miała „traumy” choć jeszcze potrafi z rana spojrzeć na mnie i zapytać „do przedszkola nie idziemy?”. stała się bardziej otwarta na ludzi, jest bardziej zrównoważona, spokojniejsza mimo że wulkan z niej energii. Życzę Wam szczerze, by synek nie miał żadnego kryzysu. i oby choróbska od niego trzymały się z dala (u nas Ula dużo chorowała i dużo dni przedszkolnych opuszczała, potem znów trudno było się przyzywczaić i pewnie to też miało wpływ). wszystkiego dobrego na święta :-) pozdrawiamy wiosennie

Dodaj komentarz