Półmetek wakacji, z nieba leje się żar. W słoikach tłoczą się ciasno upchane ogórki, w korkach tłoczą się turyści. Wielkie miasta nie chcą przez kilka godzin wypuścić zgłodniałych prostego życia gości, trzymają ich w upiornych mackach korków. Wszyscy choćby na weekend pragną wytchnienia, ucieczki, resetu. Od pracy w korpo, kredytu we Frankach, rozgrzanych betonów i Pokemonów.
Łapanie Pokemonów lada dzień niczym poglądy polityczne stanie się powodem do usuwania ludzi z list znajomych. Te dziwne stwory łapią wszyscy wokół. Łapią, albo piszą o tym że inni je łapią. W zależności od rocznika w pozytywach lub ostrych słowach. W zasadzie całe to zamieszanie niewiele by mnie obeszło, gdyby nie fakt, że zostałam zapytana ostatnio, dlaczego w okolicy nie ma żadnych Pokemonów.
W zasadzie nie bardzo nawet wiedziałam jak wybrnąć z zapytania, bo nie mogłam uwierzyć, że to może być cel wakacji. Serio. Że mając wolną chwilę by odetchnąć, rozkoszować się chwilą wolimy zainstalować aplikację od Niantic i oglądać nakładkę na realną rzeczywistość. Nie mogę uwierzyć, że jadąc 6 godzin autem, z czego 3 usiłując się wydostać ze stolicy w koszmarnych cuchnących korkach jedzie się po to by na wsi zbierać Pokemony.
Dziś myślę sobie, że wielkim atutem miejsca w którym mieszkamy i okolicy jest brak tych dziwnych żyjątek. U nas można łapać bowiem prawdziwe chwile, czochrać końskie łby, gładzić owcze futra i rozkoszować się jedwabistymi piórami gęsi.
Wszystko dzieje się na serio, są deszcze, burze, upały, muchy, awarie prądu, zamiast artefaktów z Pokestopów wysypują się z kurnika jajka a w szklarni wypinają pierś zielone dorodne pomidory. Nie ma namiastek, surogatów przygód. Są prawdziwe bociany do ratowania i realne przygody.
Poziom wtajemniczenia zależy od umiejętności takich jak karmienie królików, wyrywanie chwastów czy operowanie łapką na muchy. Są też bonusowe umiejętności, dzięki którym można zagrać o wyższą stawkę, jak posługiwanie się siekierą, prowadzenie krowy czy też rozpalanie ogniska.
Na finiszu otrzymamy satysfakcję, naładowane akumulatory i głęboki sen. Bo właśnie dzięki temu, że u nas nie ma Pokemonów nasi goście śpią rewelacyjnie.
P.S. Gdyby była możliwość samodzielnego umieszczenia gdzieś Pokemonów mam na liście kilka osób, którym bym zrobiła tę małą złośliwość i załadowała im dzikie hordy pod domem;]
Lipiec 30, 2016
Święte słowa Księżniczko!
Lipiec 30, 2016
Rewelacja, marzy mi się taki odpoczynek :). Jak tylko moje Gremliny będą zdolne przetrwać podróż bez naruszania mojej stabilności psychicznej, koniecznie wpadnę :).
Lipiec 30, 2016
Ja dalej nie kumam o co chodzi z tymi pokemonami…. I na szczęście muszę
Lipiec 30, 2016
Co to są te pokemony???
Lipiec 30, 2016
pierwszy link z brzegu
Lipiec 30, 2016
Genialny wpis. Dziękuję
Sierpień 1, 2016
nie moge uwierzyc, ze ludzie bedac u was na odpoczynku to ci sami, ktorzy chcieliby polapac sobie pokemony, no jako sie nie miesci w glowie. to dwa rozne swiaty ale: kazdemu wg potrzeb osobiscie nie przeszkadzaja mi wcale ze ktos tam sobie gdzies tam lapie pokemony. ja nie musze
pozdro
Sierpień 2, 2016
AMEN!
Ktoś kto tę nową modę wymyślił musiał mieć niezłego dilera
I im dłużej czytuję Twojego bloga, tym bardziej mam ochotę zaszyć się u Was, nie odbierać telefonów, sprawdzać maili i pożyć w ciszy i pokoju
Sierpień 9, 2016
Nigdy się nie spodziewałem, że Pokemony staną się jedną z tych rzeczy, od której naprawdę ludzie będą mogli odpocząć.. świat staje na głowie. Pozdrawiam
Sierpień 31, 2016
Miejmy nadzieję, że moda jak szybko się zaczęła tak szybko minie i życzę, żeby Pokestworki się u Was nie pojawiły
Październik 25, 2016
O pokemonach słyszałam… nie widziałam ich nigdy ale raz w Oslo widziałam dosłownie tłumy łapiące pokemony w parku…. dziwactwo!
A nawiązując do pierwszego zdjęcia z rudą….. z tego czasu Cię dobrze pamiętam…. rozmarzyłam się:)
Pozdrawiam serdecznie
Ania z Quku