10 grzechów rodziców w kontaktach towarzyskich

środa, Lipiec 30, 2014 25 0

Pewnie znacie to uczucie, gdy znajomi przychodzący do Was z dzieckiem zwyczajnie was wkurzają. Choć czasami ciężko zdiagnozować czy wkurzają znajomi czy ten mały potwór, który przychodzi razem z nimi.;] 105925

Rzeczywistość jest niestety brutalna i wiele osób wraz z zostaniem rodzicem, traci może nie tożsamość a aktywność w sporej części mózgu. Tak, tak – to nie żarty. Wraz z pojawieniem się „potomka” części rodzicieli odbija na trochę, a części na dłużej. Warto się znaleźć w tej pierwszej części.  Przypadki którym nie odbija, są nieliczne.

Przygotowałam listę rzeczy, których nie należy robić, jeśli chcemy mieć jeszcze znajomych wśród tych niedzieciatych. No i jeśli nie chcemy ich zrazić do zostania rodzicami. To dobra lektura również dla tych, którzy mają dzieci i palące poczucie, że ilość ich znajomych gwałtownie spada. Również tych dzieciatych.

Zatem lecimy z tym koksem

1) My – czyli nasza nowa tożsamość.

My dziś źle spaliśmy, idą nam ząbki, zaszczepiliśmy się. My towarzysze? Rozdwojenie jaźni? Jeśli się nam wydaje, ze odkąd mamy dziecko jest nas więcej, trzeba iść do lekarza. To przypadek kliniczny.

2) Przewijanie na stole.

Mój hicior z czasów, kiedy jeszcze nie byłam matką. Między kawą a ciastkiem. Przy stole pełnym ludzi. Najlepiej przewijanie kupy. Do dziś nie pojęłam.

3) Spóźnianie się.

Spoko, to że masz dziecko, nie upoważnia do spóźniania się po 2 godziny na proszoną herbatkę.

4) Dzieci w samopas.

Jeden z moich ulubionych grzechów rodzicielskich. Przychodzimy w gości, spuszczamy dzieci z łańcucha i niech się dzieje wola nieba. Ignorujemy co robią, co tłuką i komu lub w co wsadzają swoje słodkie łapki. Wszak przyszliśmy w gości, a to znaczy odpocząć. Od własnych dzieci również, dlatego skutecznie udajemy, że to nie nasze dzieci.

5) Sprzątamy w gościach.

Tak do 1,5 m od ziemi w górę. Wszystko. Bez pytania przestawiamy, przemeblowujemy. Bo nasze dziecko niszczy, łamie, demoluje. Opcja nieco lepsza od opcji wyżej, ale i tak dowodzi że nie odrobiliśmy swojej pracy domowej.

6) Przegląd zdjęć.  

Po tym jak przeszło nam katowanie gości pięciogodzinnym filmikiem z wesela, mamy nowe foty. Z chrzcin, piaskownicy, na golasa, z wujkiem Frankiem i u dziadzi w ogrodzie. Puszczamy gościom do objawów pierwszego pawia.

7) Przynosimy dziecku własne słodycze do domu, w którym są inne dzieci.

Najlepiej w takiej ilości, by nie chciało się podzielić z innymi. Sadzamy ostentacyjnie, by inne dzieci śliniły stojąc w kółeczku obok podłogę i pasiemy. Pomijam alergie, uczulenia – mówię o przynoszeniu mamby czy żelek;]

8) W obcym domu bez pytania zamykamy okna, odkręcamy kaloryfery

. Zasłaniamy okna, odsłaniamy okna. Bo przeciąg, bo zimno, bo powieje. A że nie jesteśmy u siebie? A kogo to obchodzi.

9)Temat przewodni dziecko.

Spoko, na początku nawet zrozumiała fascynacja nowym tematem. Ale ileż można o kupach i rozmiarze pieluch? Do osiemnastki?

10)Jeśli w domu można – znaczy ze można wszędzie.

Jeśli pozwalamy się dziecku w domu huśtać na karniszy, smarować ciastem po szafie i wyciągać noże z szuflady, jest to oczywiste, że w gościach można również.

Wszystko można.

Większość jednak do czasu.

Ręka w górę czy macie jakiś grzech na sumieniu? A może znacie ich więcej i macie swoje hiciory?

Komentarze: 25
  • Patrycja
    Lipiec 30, 2014

    Dlatego zaprzestałam zapraszania znajomych posiadających potomstwo, rodziców mojego chrześniaka włącznie :) Jakby to był dla rodziców aż tak wielki problem pozostawienie dziecka na 2-3 godzinki pod opieką dziadków w sobotni wieczór.

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 30, 2014

      Dla rodziców zwykle żaden ale dziadkowie czasami są mało chętni;] Ja wyznaję zasadę, że z dzieckiem jak najbardziej, ale z dzieckiem a nie potworem.

  • Moon
    Lipiec 30, 2014

    Jeszcze „Weź zamknij tego psa/kota/chomika/mysz, to zwierzę na pewno pogryzie niuniusia!”
    Mimo, że zwierzę nie dość, że u siebie w domu, to jeszcze w typie mającego wszystko w poważaniu kanapowca.

    ;-)

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 30, 2014

      Ja zwykle zamykam profilaktycznie. Dla dobra psów;]Nie dzieci;]

    • Famii
      Sierpień 7, 2014

      Mam koleżankę do której przychodzimy z moimi córkami. Ma ona psa – fajny kundelek, starsza córka lubi się z nim bawić. Ale wszystko jest ładnie do pewnego momentu. Jeśli pies zaczyna ją złośliwie podgryzać bądź co gorsza, wyładowywać na córce swoją seksualną frustrację – zwracam koleżankę uwagę prosząc, żeby go „ogarnęła”. To samo dzieje się, jeśli pies zaczyna robić to mi. Tak samo zwracam córce uwagę jeśli zaczyna go ciągnąć za ogon czy uszy ( jednak koleżanka nie musi mi o tym przypominać ). Jeśli idę gdzieś z dziećmi to moim obowiązkiem jako rodzica jest ich pilnowanie :)

      • Księżniczka w kaloszach
        Sierpień 7, 2014

        Obskakiwanie przez psa jest niefajne. Dla dzieci to często jest koszmarne przeżycie. Ale tu daje ciała właściciel psa – bo powinien zapobiegać i pilnować, tak jak i my naszych dzieci – by nie sprawdzały czy da się psa wlec za ogon i jak głębokie ma dziury w nosie;]

  • Matkatka
    Lipiec 30, 2014

    Moim number one grzesznej listy. jest przekonywanie niezadziecionych znajomych z kaznodziejskim zapałem, że życie poznają dopiero po sprokurowaniu pierwszego potomka. Jeśli zaś pierworodny jest już w zestawie, a my mamy więcej niż jedno dziecko, to z nieskrywanym poczuciem wyższości komunikujemy rodzicielskim adeptom, że jedno dziecko to jeszcze nie wyzwanie; że jedno to tak jakby nadal byli nowożeńcami bez zobowiązań. Dwójka i więcej to jest dopiero challenge i zapieprz po pachy Q chwale ojczyzny i własnej rzecz jasna.

    Jest jeszcze jeden sposób komunikowania, którego nie trawię, choć niekoniecznie jest związany z okolicznościami gościny. Pytanie: „Kiedy rodzicie?” doprowadzało mnie do szału. Odpowiadałam wtenczas, że ja rodzę we wrześniu, a małżonek nie wiem jeszcze kiedy, ale po USG będzie wiadomo.

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 30, 2014

      Ja uwielbiam pytania o drugie z naciskiem że jedno to egoizm, patologia i takie tam;]

      • Ola
        Kwiecień 16, 2015

        Hehe przygotujcie sie. Po pierwszym jest pytanie o drugie. Po drugim ( jak trafi sie ta sama płec) pytanie o to, czy nie chcecie 3 ale innej płci ( bo fajnie miec parkę ;) ).
        A po 3- o matko, tylko patologia ma 3 dzieci :D
        I tak to sie jakos kręci :)

  • Kejt
    Lipiec 30, 2014

    Mówienie w liczbie mnogiej- I <3!

  • Danusia vel Deb
    Lipiec 30, 2014

    jestem szczęścila. Na każde z punktów mogłabym odpisac „nie dotyczy”
    ale mam paru znajomych którzy powinni sobie to wziąć do serca

    p.s. łatwiej by się czytało gdyby zaczynały się od nowej linijki

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 30, 2014

      Ojjj coś się wykrzaczyło! już edytowałam!

  • Monika z Mazur
    Lipiec 30, 2014

    Poruszyła bardzo ważny temat. Cieszę się, że jako mama rozumiesz co wkurza. Oby więcej tak rozsądnych rodziców

  • Agnieszka Bakun-Kareło
    Lipiec 30, 2014

    o, zapamiętam :) wszakże niedługo rodzę i przyda się tzw 10 przykazań :)

  • karola
    Lipiec 30, 2014

    a mnie najbardziej na świecie wkurzają przewrażliwieni, nadopiekuńczy rodzice…tacy, co to latają ciągle za swoimi pociechami, uważają że ich maluchy są z cukru i się rozpuszczą lub ze szkła i się rozpadną za chwilę na tysiące kawałków, biegnący na każdy najmniejszy krzyk z przerażeniem, wiążcy bandaże na guzach, udający że prowadzą konwersację,a tak naprawdę tylko potakują bezwiednie i są ciągle w pogotowiu, nasłuchując czy przypadkiem ich dziecku się nic nie dzieje, żyjący w przekonaniu, że tylko ich dziecko jest dobre a reszta zła, wyrywający zabawki innym żeby oddać swojemu, bo akurat chce, więc mu się należy…masakra jakaś…no a poza tym cudowne wychowanie bezstresowe, słodkie mizianie i zdrabnianie bez przerwy cio cio i tiu tiu…przy tym wszystkim pielucha na stole, skakanie po kanapie, czy mazanie ścian to pikuś :)))))

    • Księżniczka w kaloszach
      Lipiec 31, 2014

      Znam, zmam! Oni tez z wyrzutem zawsze patrzą na mnie, ze za mało kwoczę nad swoim pisklakiem. Ratują mi dziecko z wyimaginowanych opresji, niuniają i troszczą sie nieproszeni;)

  • Monika z Mazur
    Sierpień 6, 2014

    Po przeczytaniu wszystkich komentarzy wyznam coś. Nie mam dzieci i nie wiem czy będą i czy dalej chce mieć. Przez ostatni rok kilkoro znajomych skutecznie wybijalo mi to z głowy. 10 grzechów to był wstęp. Doszło do tego, że ja wogole nie mam prawa wypowiedzieć się w temacie dzieci!!!! Dlaczego? A dlatego, że nie mam i generalnie mimo moich 32 lat guzik wiem o życiu. Następnie (szczególnie jedna mama prawdziwego mega dwuletniego potwora) wsadza mi go na kolana z pełną pielucha i prosi o przewiniencie , bo ona zmęczona. Miarka się przebrała odmowilam tłumacząc co mi się nie podoba. Usłyszałam w odwecie, że jestem wygodna, że za stara zaraz będę itp. Dziewczyna jest młodsza ode mnie, a zachowuje się jakby miała drużynę piłkarska. Kolejny przykład to bezstresowo wychowany potwór. Zatarta granica między nauką a rozpieszczeniem na zasadzie „nie kop pana, bo się spocisz”. Juz nie wytrzymuje i jak to się dzieje u mnie to olewam mamusie i sama zwracam uwagę narażając biedne dziecko na trauma, bo przecież mama pozwala a ciocia nie. I tak doszłam do wniosku, że jeśli potomka się nie doczekam to tragedii nie będzie. Zostane wygodną starą i tyle. Mam dla kogo żyć, mam pasje, a jak będzie mi smutno to wezmę kolejnego psa z bidula.

    • kinja
      Kwiecień 17, 2015

      Ja mam dwóch synów ale rozumiem Twoje stanowisko w tej sprawie! I dla mnie kolejnym grzechem rodziców jest brak tolerancji dla osób, które dzieci mieć nie chcą!

  • Grażyna
    Sierpień 7, 2014

    Ja z kolei widziałam ostatnio dość smuty przypadek zachowania rodziców, który jest dla mnie grzechem ciężkim. Może nie dotyczący całkowicie kontaktów towarzyskich, ale…, Na miejscowy festyn przyszli rodzice z dwuletnią dziewczynką, wystrojoną jak choinka (sukieneczka, kokardeczki, różowe buciki, białe rajstopki itp.). Na trawce, pod sceną, na której grała kapela bawiły się dzieci. Rodzice pozwolili swej pupilce dołączyć do zabawy. Szczęśliwe dzieciątko podrygiwało sobie uśmiechnięte w rytm muzyki, Niestety pech, dziewczynka upadła na trawę. Zbulwersowany tato pochwycił dziecko, posadził na kolanach mamy i czyniąc dziewczynce straszliwe wyrzuty czyścił jej zazielenione kolanka u białych rajstopek i różowe buciki. Po całej procedurze dziecko musiało już grzecznie siedzieć na kolanach mamy, bądź na ramieniu taty. Podrygiwać już biedne nie mogło. Ograniczanie dziecka i traktowanie go jak wystrojoną zabawkę na pokaz jest czymś strasznym. Dla niektórych jednak rajstopki bywają ważniejsze od radości swojej pociechy.

    • Księżniczka w kaloszach
      Sierpień 7, 2014

      Znam, na szczęście nie z bliskiego otoczenia. Są sytuacje gdy chcemy mieć dziecko czyste, no dobra, względnie czyste;] Ale dajmy dzieciom być dziećmi! BTW podsunęłaś mi fajny pomysł na notkę! Dzięki!

    • Domka
      Kwiecień 16, 2015

      No, to jest na prawdę smutne. Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę.

  • milena
    Kwiecień 16, 2015

    Moje są już duże ale wpadaja na szczescie nie czesto rodzice pewni z malymi miedzy rok a 5 lat to jest jakas gehenna zaglądaja wszedzie balaganią w pokojach moich dzieci ściągaja wszystko na wysokosci raczek biegają ciągna kota za ogon a rodzice co? nico jak by byli bez dzieci zero reakcji na rysowanie po scianie kredką sciany swiezo wymalowane jak zwróci sie uwage to obraza na cały swiat :( Piękny tekst :)

  • Joanna Kozłowska
    Kwiecień 16, 2015

    NAJGORSZE – dzieciarnia w eleganckich restauracjach. Może jestem nietolerancyjna, ale knajpa z sommelierem o 20 wieczorem nie jest miejscem dla dziecka 0,5-4 lata. Które się nudzi, po pół godziny płacze, krzyczy, biega, zaczepia obcych ludzi którzy przyszli na romantyczna kolację czy spotkanie biznesowe, włazi pod stoliki itp. A rodzice są szczęśliwi, bo znalazło sobie zajęcie…
    I przyłączam się się do powyższych – przekonywanie, że nie masz prawa nie chcieć dzieci, bo przecież to nie twoje życie i ciało, i nie twoje wybory – urodziłaś się w końcu kobietą!

  • Aga
    Kwiecień 16, 2015

    Jeszcze bardziej niż te punkty, które wymienilaś, to nie znoszę jak rodzice krzyczą na swoje dzieci. Albo, co gorsza, chcą wymierzyć klapsa. Nie akceptuje takich zachowań w ogóle, a już tym bardziej w moim domu.

  • Kasia
    Kwiecień 20, 2015

    Wiem dokładnie o czym mówisz… mamy takich znajomych co to mama tak się fascynuje swoimi dziećmi, że aż mnie mdłości biorą choć sama mam troje swoich. U nas nigdy nie było takiego ślepego zapatrzenia na nasze dzieci. Raczej jakoś się wszystko zgrało i my z dziećmi i one z nami i naszym trybem życia. Od pierwszych miesięcy życia wyjeżdżały z nami czy to pod namiot czy gdzie indziej i nikt z naszych znajomych nie usłyszał nie bo dziecko…. może dlatego wszyscy nasi znajomi nie dzieciaci ;) jeszcze z nami są ale tak jak mówisz część tych, którzy zostali rodzicami niestety są przez nas rzadziej zapraszani :( bo dostali jakiegoś kota na pkt. swoich pociech. Pozdrawiam

Dodaj komentarz