Pamiętacie mój wpis o eksperymentalnym charakterze mojego warzywnika? Jeśli nie to koniecznie musicie nadrobić, bo stanowi on dobre tło dla uprawy kapusty.
Żeby ja posadzić, musiałam wyekspediować dziecięcie na noc do dziadków, bo to był etap, że bardzo chciał pomagać, wyrywając co nieco przy tym i wydeptując. Zupełnie słodko i niewinnie. Znacie ten stan, gdy cierpliwość matki osiąga punkt zero, a za tą cienką czerwoną linią jest już tylko teksańska masakra piłą motorową?
Tak więc wiosną dziecko wysłałam do dziadków i łapiąc promienie słońca osiągałam ogrodnicze zen sadząc 88 kapust. W sumie to tylko część z tego co dała mi sąsiadka ze wsi obok, resztą obdarowałam jeszcze koleżankę…
Posadziłam i przyszła brygada na kurzych łapkach, wyżerając mi połowę uprawy. Zdesperowana kupiłam więc włókninę i przykryłam kapusty.
Przez dwa tygodnie nawet ładnie było, potem kury zrobiły w niej dziury. A potem przyleciały motylki. I było sielsko, anielsko, słoneczko, sukienka w łączkę, śpiew ptaszków, wieś i zwierzątka, wpieprzajace moją kapustę. Mi pozostało próbować osiągnąć kapuściany zen, patrząc jak moją pracę z wiejskim landszafcikiem w tle trafia szlag.
Nie chodziłam więc w kapuściane rejony, bo rozsądny człowiek, z rozmysłem winien unikać sytuacji, które go wyprowadzają z równowagi. Nie wyrywałam chwastów, nie pryskałam niczym przez cały okres wegetacji.
Przyszedł koniec lata. I nawet pozawijała się w głowy, i kury jej nie zjadły, ani gąsienice. Z dnia na dzień zostałam kapuścianym potentatem, więc zarządziłam gotowanie bigosu.
Bigosu gotuje się dużo, bo dobry a to nie danie restauracyjne, że ma być mało i stylowo. Ma być smaczny, z dużą ilością mięsa. I koniecznie gotowany na kaflu!
Cudne wdzianko kuchenne i cała reszta kuchennej kreacji pochodzi z Charm&Chic, możecie znaleźć ich również na Facebooku i Pinterest.
Czy fajne są ich produkty? Fajne, bo polskie, z polskimi napisami, przepisami, projektowane przez polskiego projektanta i z organicznej bawełny.
Trudno o lepszy wybór do gotowania bigosu!
Wrzesień 2, 2014
a zdjęcie z efektem gotowania będzie ?:)
Wrzesień 2, 2014
Nie będzie, bo takie dobre było że część zjedliśmy a reszta w zamrażarce czeka na zimę!
Wrzesień 2, 2014
piec <3 no i uwielbiam bigos mmmm
Wrzesień 3, 2014
Ja też, zwłaszcza później podgrzewany na ognichu! Tak mi się jesiennie kojarzy!
Wrzesień 3, 2014
No to już wiem, co zagości w naszym warzywniku Piec cudny, a Ty w kitkach czarująca i jak z dziecięcego snu o najwspanialszej mamie, z którą można wszystko!
Wrzesień 3, 2014
Bez kur się nie liczy;] Motyle przylecą same;]
Dziękuję za miłe słowa! Kitki zwane fiśkami lubię od zawsze, choć czeszę się tak coraz mniej….