Jak wzbudzić w dziecku pasję i nie być „chińską matką”

wtorek, Wrzesień 9, 2014 4 0

Temat męczy mnie już długi czas. Rozgryzanie tematu w sumie zaczęło się od książki Bojowa pieśń tygrysicy już dawno temu, ale kropką nad i moich przemyśleń była impreza motocyklowa w Meksykańskim Klubie Motorowym. Niezły rozrzut co? Między grą na skrzypcach a bojowo wyglądającymi panami w czarnych kurtkach? Ale do rzeczy! mkm-14

To, że człowiek powinien mieć pasję jest bezsprzeczne i bezdyskusyjne. Dzieciom wyrastającym w domu, gdzie pasja i hobby są jak chleb powszedni łatwiej odnaleźć swoje „koniki”. Ale też udział rodzica w kształtowaniu pasji i rozwijaniu jej jest nieodzowny. No właśnie udział. I tu się zaczynają schody. Bo wiadomo, że część pasji jak jazda konna czy gra na skrzypcach to krew, pot i łzy. I w tym wszystkim rodzic.

Na jednym krańcu rodzic będący niczym „chińska matka”, stojący jak cerber tuż za plecami dziecka, nie baczący na łzy i popychający dalej. Marznący na treningach, słuchający wrogich słów gdy odwozi na zajęcia, cerujący kolejne pointy i przyjeżdżający późnym wieczorem po swoją pociechę. Czasami pewnie mało w tym miejsca na własne życie…

Na drugim końcu jest rodzic, który nie ma żadnych zainteresowań, który nie pójdzie z dzieckiem na zajęcia bo daleko, bo drogo, bo nie lubi piłki, klejenia modeli albo baletu. Za to ochoczo wciśnie w rękę tablet, pokaże jak się odpala konsolę – a potem może śmiało powiedzieć że dziecko ma hobby – interesuje się informatyką i programowaniem… A sam w drugim pokoju obejrzy jak Brooke w 5174 odcinku Mody na sukces schodzi po schodach.

Nie wiem jeszcze jak znaleźć środek. Bo chyba środka tej szali będę szukać. Myślę, że jednak tylko „chińska matka” jest w stanie wychować genialnego pianistę czy łyżwiarza. I mam podejrzenia, że wybitnym sportowcom za młodu nikt nie odpuszczał, nie było taryfy ulgowej. Dlatego, dzięki tym rodzicom, niewidocznym, stojącym za kulisami udało im się trafić na „pudło”. mkm-3

mkm-1

mkm-4

mkm-5

mkm-6

mkm-7

mkm-9

mkm-10

mkm-11

mkm-8

Na imprezie u „Meksyków” podziwiałam z zapartym tchem małych chłopców na crossach. Podziwiałam jak pędzą, jacy są odważni. Pełna szacunku byłam też dla ojca, który przy każdym kółku zagrzewał ich do walki. Biegł też gdy się wywrócili, nie po to jednak by mazali się w jego ramionach. Biegł po to by powiedzieć „synu, dasz radę, wsiadaj, zobacz jak daleko jesteś od reszty”. Gdy to widziałam na żywo czułam dysonans, że nie utulił. Ale z drugiej strony, gdy wracałam do tego obrazka wiele razy, zrozumiałam, że dał mu dużo więcej.

Dał mu poczucie, ze czuwa, ze wierzy w sukces.

mkm-13

mkm-12

mkm-2

Hobby dziecka to zwykle wypadkowa pasji rodziców. Przynajmniej na początku, zanim pójdą swoja drogą.

Moi rodzice to motocykliści, ja wychowałam się jak to mówię „w garażu”. Nigdy nie ubolewali, że mnie nie ciągnęło do szeroko pojętej motoryzacji. Wozili za to na zbiórki harcerskie, balet, kupili saksofon. Widzieli, że zmieniają się zainteresowania, nigdy nie usłyszałam słów krytyki na temat tego, że cały czas poszukuję.

Od 11 lat tą pasją są konie, jest to również pasja Karola. Czy będę zachęcać Lwa? Oczywiście, że będę! Będę starała się znaleźć dystans pomiędzy zdrowym zachęcaniem a przymuszaniem. A co jeśli wybierze nielubianą przeze mnie piłkę nożną? Obiecuję, że będę wozić na treningi, prać ubłocone skarpety, opatrywać kolana i głośno krzyczeć na meczu!

Bo zadaniem rodzica jest rozniecać ogień a czasami też podtrzymywać żar;]

mkm-15

Komentarze: 4
  • Monika z Mazur
    Wrzesień 9, 2014

    Paula, wszystko dobre co kreuje. Nie wiem jak bym na Twoim miejscu postąpiła ale wydaje mi się, że Twój instykt nie zawodzi. Narazie pokazuj, stymuluj, a z czasem Lewcio sam wybierze. Konie czy znienawidzona przez Ciebie piłka (swoją drogą nie jest zła, jak zalapalam o co chodzi to polubiłam Nawet) będzie hobby, które on pokocha i pasją podda się jej. Wiem, że sporo czasu przed tym wyborem ale Wy jako rodzice kroczycie dobra drogą.

  • www.nebule.pl
    Wrzesień 9, 2014

    A wiesz, że ostatnio byłam na takim spotkaniu gdzie Pani psych. mówiła o talentach i rozwijaniu pasji. Wiesz co było najbardziej zaskakujące? Geniusz rozwinie się sam, bez pomocy nikogo. A no i mówiła, że patologiczne warunki domowe sprzyjają rozwijaniu tego geniuszu. Także ten…
    Ja daję na luz. Widzę, że Lilka ma zainteresowania muzyczne i językowe, ale sorry ona nie ma jeszcze 2 lat. Nie chodzę z nią na żądne zajęcia (a mogłabym, bo są nawet od 6m haha). Jak sama będzie w stanie mi powiedzieć „OK, mamo chcę grać na wiolonczeli” to ją zapiszę). Generalnie uważam, że cieżkie są właśnie takie pasje gdzie nie widać natychmiastowego efektu. Jak grasz w nogę to widzisz, że jest gol lub nie. Ale jak grasz na w/w wiolonczeli to ciężko zobaczyć „sukces”. Ja w życiu próbowałam różności…od harcerstwa po decupage, ale nic mi nie porwało na maxa.

  • daily_dose_of_pretty
    Listopad 23, 2014

    Juz wiem czemu tak lubie Twojego bloga,Paulinko (jesli Cie moge tak nazywac). Bo Ty madra kobieta jestes :)))

    • Księżniczka w kaloszach
      Listopad 24, 2014

      No jasne, że możesz! Wielkie dzięki!!!

Dodaj komentarz