Dziś światowy dzień misia pluszowego. Uwielbiam pluszaki, wiec nie mogło w naszym domu zabraknąć misiów. Chciałabym wam pokazać te swoje „naj”.
Pierwszy misiek ma niewiele lat mniej niż ja, jest moim misiem Koralgolem z dzieciństwa. Przeżył ze mną choroby i niedole, sam pewnie dostał setki zastrzyków z wody w swoje pluszowe ciałko, dziś mieszka na honorowej półce.
Drugi ważny miś to „Miś co mieszka w torbie” zwany przeklinakiem, syfiliuszem. Mam też go już całe wieki, a że noszę go zawsze w torbie to i kondycję ma coraz bardziej opłakaną.
Jest też „miś co mieszka w aucie” i miś w płaszczu ortalionowym również z auta, i banda misiów domowych.
A wy macie jakieś sentymentalne pluszaki? Pokażcie koniecznie na swoich blogach!
A co prócz dnia misia?
Wczoraj zaplanowałyśmy z mamą warsztaty krawieckie, było fajnie aż moja nowa maszyna nie pokazała mi środkowego palca. Widać nie jest mi pisane szyć na niej. Zezłościłam się okrutnie, bo za dużo niestety się nie naszyłam. Było bardzo fajnie, ale warsztaty zakończyłyśmy z mamą w punkcie reklamacyjnym. Co lepsze panie twierdziły, że nie koniecznie do świąt dostanę naprawioną… No to sobie poszyłam dekoracje świąteczne…
Widać po prostu muszę reanimować inną maszynę która jest w domu, bo niestety obmacałam różne inne maszyny w sklepie, większe i droższe i niesety wszystko to taki plastik fantastik więc nawet gdybym chciała zainwestować w coś sensowniejszego to niekoniecznie jest w co. A kupować dla sezonowych celów rękodzielniczych wypasioną maszynę z wodotryskiem na okulary to nieporozumienie.
Do tego wszystkiego jeszcze mi się przed chwilą auto spsuło:(
Mam jeszcze pytanie do osób szyjących. Co z tym fantem zrobić?
Jak szyję coś na lewej stronie – np serduszko, potem wywracam i niestety marszczy się we wcięciu. Nie wiem jak to dokładniej opisać, może ktoś zrozumie. Kwestia ściegu?
Nawet będzie rysunek poglądowy, proszę się nie śmiać;]
P.S. cały czas namawiam do zgadywania tego co jest w garnku w poście niżej;]
Listopad 25, 2010
Ja też mam misie:)Nigdy nie mogłam się oprzeć ich małym jeżowym oczkom ;)Mam ich za dużo i chętnie podrzucę Ci jakieś jak masz ochotę.Ostatnio mam wrażenie, że wszystkiego mam za dużo A tu jeszcze trzeci kot zalągł się , od paru dni , w piwnicy.
Te zmarszczenia znikną, jak ponacinasz trochę materiał od środka tzn. na lewej stronie. Nie wiem jak Ci to napisać, ale to się robi tak , jak w ciastach francuskich z marmoladą tzw. grzebyczkach
Listopad 25, 2010
W kątach zaokrądlaj. Tzn nie rób kątów, tylko łuki…Może jest i inny sposób, ja znam teń, swego czasu jako dzieciak sporo szyłąm misiów i ubranek dla barbie- takie gabaryty, to często mają zakręty
Ale może kto mądrzejszy jeszcze co dopisze
Ja swoje miśki mam w piwnicy w domu rodzinnym, to nie pokażę…
A co do Singera- masakra, a ja żyłam w przekonaniu, że to najlepsza marka maszyn…sama miałam taką stuletnią- też w domu rodzinnym…i bezawaryjna, choć chimeryczna lokatorka z niej…
Listopad 25, 2010
ponacinaj dokładnie tak jak narysowałaś na czerwono.
Listopad 25, 2010
Zdecydowałam się i tez pokazałam swojego misia
Ja mam stara maszynę po Babci , niestety za nic nie umiem jej wyregulować , ale też ja za bardzo na maszynie szyć nie umiem Jak coś robię to ręcznie. Już myślałam o takiej małej maszynce , ale jak piszesz że jest problem , to się nie będę porywać
Listopad 25, 2010
A szkoda, bo myślałam, że wymyśliłam sobie prezent gwiazdkowy
Ja mam misia od Rycerza, jest w koszulce ze zdjęciem mojego Lubego ^^ spałam z nim codziennie, a teraz siedzi sobie na biurku, bo zamieniłam go na śpiącego obok żywego Rycerza ^^
A kiedyś miałam nie misia… a goryla!
Listopad 25, 2010
jak juz inne osoby poradzily, trzeba ponacinac w tych miejscach material, prawie do samej lini szwu, a zeby sie lepiej uladalo ,warto przyciąć nadmiar materialu (po calosci) i zostawic ok.0.5 cm
sama mam starego lucznika, jak do tej pory niezawodny,
pozdrawiam serdecznie
Listopad 25, 2010
O, a to pech z maszyna! A wydawalo sie, ze Singer to najlepsza marka… Ja mam taka sama gabarytowo, tylko z Radomia (chociaz jak zajrzalam do pudla, to instrukcja jest od Pixie… ) i narazie szyje, mam nadzieje, ze przezyje moje szycie ozdob…. A z tym marszczeniem to tez mialam problem, dobrze ze tu zajrzalam Pozdrawiam serdecznie!
Listopad 26, 2010
Koleżanki dobrze radzą z tym nacinaniem. Ja wycinam małe kliny na lewej stronie do linii szwu.
Mam łucznika od 20tu lat. Jak do tej pory bezawaryjny.
Pozdrawiam
Listopad 26, 2010
Hheh te Twoje zmagania z maszyną są nieprawdopodobne… fatum jakieś czy coś… może chodzi o to, żebyś dekoracje szyła ręcznie???
I wcale nie spodziewałam się po Tobie takiej kolekcji misiowej…w torbie? w płaszczu? strasznie fajnie U mnie misie tylko w pamięci, ale za to pamiętam wszystko- od wielkości i ‚twardości’ noska po miękkośc brzuszka :)Tego się nie zapomina
Listopad 26, 2010
Nigdy nie byłam misiowa, bardziej lalkowa, ale ten pierwszy misiek jest zachwycający. Kompletny przytulas.
Listopad 26, 2010
Kocham miśki! Im bardziej skołtunione i smutne tym chętniej przygarniam, dlatego z Twojej fotki „grupowej” od razu zapałałam miłością do dwóch skrajnych. Kochane smutaski!
Kłopotów z maszyna współczuję. Ja dostałam od mamy jej starą, na zachętę, ale jakoś wciąż podchodzę do niej jak pies do jeża. Pozdrawiam.
Listopad 26, 2010
Współczuję przebojów z Pixie, musiało być okropnie frustrujące…biegnę sie zapisać do kolejki do garnka
Listopad 26, 2010
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Listopad 26, 2010
Współczuję przebojów z maszyną. Niestety lekka i plastikowa maszyna nadaje się jedynie do postawienia na półce. Wypróbowałam na własnej skórze i powiem – ciężka, metalowa, niekoniecznie nowa, to jest to. Na Allegro od czasu do czasu trafiają się bardzo fajne maszyny retro w dobrym stanie za mała kasę, bez wodotrysków za to z tzw. „duszą”. Warto poszukać. Co do misiów, to pierwszy najładniejszy. Mój ulubiony miś niestety nie dotrwał do dziś, był ogromny, piszczał po naciśnięciu brzuszka. Pamiętam, że jako kilkuletnie dziecko zdobyłam go w sposób niezbyt honorowy – płaczem wymusiłam na starszej kuzynce oddanie go mi. Za karę za takie karygodne zachowanie musiałam go sama taszczyć, a raczej prawie wlec całą drogę do pociągu, co łatwe nie było.
Co do szwów, dziewczyny dobrze napisały, w miejscach gdzie się marszczą, trzeba je naciąć prawie do samego szwu – tylko ostrożnie żeby go nie uszkodzić.
Listopad 20, 2014
Mi też się tak marszczy i nie wiem jak fachowo się to robi ja wymyśliłam ,że jak mam jeszcze na tej lewej stronie gdzie widać szwy to w tych zaokrągleniach nacinam delikatnie materiał ..prostopadle do szwu w kilku odstępach …uważając by nie naciąć szwu i to pomaga .
Listopad 20, 2014
będę musiała wypróbować!
Luty 19, 2015
po pierwsze nie rób ostrych kątów. zrób łuczek, a nie „podnoszę stopkę, przekręcam materiał”. musi iść płynnie. jak wywiniesz to nie możesz widzieć tego szwu centralnie ze środka kąta, bo wtedy na pewno będzie tam mocniej naciągnięte, musisz tak dopasować łuk, żeby widzieć po wypchaniu wszystkie szwy tak samo. Mogę Ci przez fejsa przesłać szkic jak to ma wyglądać. po drugie do wszelakich łuków (czy to kołnierzyk czy to owal) pozostałe zakładki ścinaj albo w trójkąty (takie ząbki), albo przejedź nożyczkami z ząbkami, wtedy łuki się układają.
Luty 20, 2015
Dzięki!nożyczki muszę takie kupić. Choć ostatnio nie ma czasu na szycie;/