Gorąco niemiłosiernie, wykrzesałam jednak z siebie trochę zapału i zasiadłam do kołowrotka.
To co uprzędłam wygląda zdecydowanie jak wełna artystyczna, cienko cienko grubo grubo;]Ale jakoś idzie, kręci się w dobrą stronę, mało rwie. Jak całą kądziel uprzędę może dojdę do małej wprawy;] Dziś nakręciłam pół szpulki i chyba na tym skończę.
Pogodynka zeznaje że takie upały przez następne dwa tygodnie…
Tak więc obijamy się, czytamy – zaczęłam dziś czytać „Bezkrwawe łowy” Puchalskiego i gorąco polecam miłośnikom natury i opowieści o przyrodzie.
Lipiec 11, 2010
Och, Boże! Zazdroszcze tego kołowrotka!!!!!!
Lipiec 12, 2010
Podziwiam ! Pozdrawiam
Lipiec 12, 2010
…u prząśniczki siedzi jak anioł dzieweczka, przędzie sobie przędzie wełnianą niteczkę..kręć się kręć wrzeciono, wić się tobie wić…
Zazdroszczę przygody Fantastycznie to wygląda z boku, ale na pewno ciężka praca. Pozdrawiam!
Lipiec 12, 2010
A ja tak z babcią przędłam jak przez mgłę pamiętam:)Bardzo artystyczne swetry potem wychodziły, bo nitka nam wychodziła też mocno artystyczna:) …a moja to już była tak artystyczna, że jakoś nie wiedzieć czemu odsunięto mnie od przędzy i przydzielono do działu „zwijanie wełny w motki”
Lipiec 13, 2010
Ach… też bym tak … ale że kołowrotek u mnie w żaden cud nie wejdzie już do kawalerki.. to postanowiłam sie nauczyć prząść na wrzecionie .. :))))) Bo jak będę czekać na rozwijanie tkackich skrzydeł do czasu aż dom wybuduję to pozostanie mi …oglądanie tylko zdjęc
Lipiec 15, 2010
Jestem pod wrażeniem tak pięknej pasji
Lipiec 16, 2010
Książka wygląda fantastycznie!
I podziwiam zapał do pracy :))
U mnie już grzmi, ale czy spadnie deszcz?
Milego weekendu :))