Samochód żółw. Zajebista swoją drogą nazwa, pod nią się kryje wszystko czego można się spodziewać po takim kierowcy.
Dziś wyjeździłam drugą godzinę. Jestem dość specyficznym przypadkiem, kurs zrobiony 6 lat temu, jedno nieudane podejście do egzaminu praktycznego, niezdane no i sobie odpuściłam. W sumie jakoś tak było że nie miałam specjalnie ciśnienia, praktycznie wszędzie jeżdżę z Karolem i pasowało mi to. Od jakiegoś jednak czasu myśl o wyprowadzce na wieś powoduje że mam dreszcze gdy pomyślę o tym że bez auta będę tam zwyczajnie udupiona, a nawet do wiejskiego sklepu jest kawałek.
Postanowiłam więc czym prędzej coś z tym fantem zrobić. W kontekście 6 lat stwierdzenie czym prędzej jest co najmniej zabawne;]Tata mi obiecał ze jak zdam dostanę „kogutka” – to taki piękny brelok, on ma, mama ma, robiony z mosiądzu przez artystę. Więc motywacja jest;] Kolejna to taka że będę miała na dzień dobry czym jeździć bez większego auta o jakąś rysę.
A jak mi idzie? Na razie nikt na mnie nie natrąbił, rozwijam zabójczą prędkośc 40 km/h, średnio co 10 minut auto mi gaśnie ale nie zrażam się i jak to by sie powiedziało końsko „wesoło galopuję do przodu”.
Wszystkich lokalersów uprasza się o ostrożność jeśli będą mijać na skrzyżowaniach Babską Elkę;]
Czerwiec 16, 2010
hihihi trzymam kciuki Ja wsiadłam za kierownicę po zdobyciu prawa jazdy dopiero jak kupiłam pierwsze swoje auto – malucha Pamietam, że przez dwa tygodnie wsiadałam do niego z histerią ( miałam przerwe 10 letnią ) i wlokłam sie w zastraszającym tempie, podobnym do Twojego, do pracy Po dwóch tygodniach gdzieś odblokowała się zapadka i zaczęłam, jezdzić normalnie Chociaż z maluchem trochę kozaczyłam, na szczęscie obyło się bez nieszcześć. Będzie dobrze
Czerwiec 16, 2010
trzymam kciuki zeby tym razem wszystko skonczylo sie pelnym sukcesem, czyli zdobyciem prawa jazdy :)) a ja juz w przyszlym tyg praktyczny na kat. A, ciekawe czy jedno podejscie starczy, bo cos czuje, ze nie
Czerwiec 16, 2010
Dasz rade! Do niektorych rzeczy trzeba dojrzec:)
Moja pierwsza proba podejscia do egzaminu byla dosyc interesujaca…
Dzien przed cos sobie ubzduralam, ze nie dam rady,ze za wczesnie,wiec polecialam z butelka najlepszej wodki do domu instruktora, zeby go przeprosic, ze nie bedzie mnie na egzaminie…
Samo znalezienie domu zajelo mi kilka godzin, ale co tam! Chciec to moc;)
O ludzie, jak on na mnie wrzeszczal!!!
Pewnie do dzisiaj opowiada o kretynce, ktora dala mu lapowke, zeby prawa jazdy NIE dostac:)))
Przez lata nie odpowiadal na moje „dzien dobry”.
Zrobilam papier w Irlandii. Dluzej nie dalo sie czekac. Niestety, bez samochodu nie da sie dzisiaj zyc…
Trzymam kciuki!
Czerwiec 16, 2010
heh skądś to znam.. a myślałam, że tylko ja taka pokręcona jestem. Robiłam dwa podejścia i się nie udało. Tyle, że to było w 2008. A teraz mamy 2010. Ale jakoś tak wyszło. Dziecko, dom, mąż dupe wozi. Życzę powodzenia!! I jak zdasz kobieto, to to będzie dla mnie ogromna motywacja, żeby zrobić ze sobą coś!
Czerwiec 16, 2010
Ja też wróciłam do zdawania, tylko po 5 letniej przerwie. Ciężko było, ale dałam radę. Tym razem już naprawdę chciałam zdać i zdałam. Nie za pierwszym razem, ale i tak zdałam!!
Czerwiec 17, 2010
Paulina, dasz radę! Ja podeszłam po raz pierwszy do egzaminu po 11 latach od zrobienia kursu. Wcześniej nie miałam odwagi bo na ostatniej lekcji instruktor wydarł sie na mnie, klął i 3 razy dał po hamulcach (chociaż przez cały kurs ani razu nawet nie nakrzyczał). Stwierdziłam że sie nie nadaję na kierowcę. Ale z biegiem czasu doszłam do wniosku ze pewnie to była sugestia żebym wykupiła u niego dodatkowe godziny… Dopiero rok temu wykupiłam dodatkowe godziny właśnie w Babskiej Elce i zdałam za pierwszym razem. Więc Ty też dasz radę. I tam nie wrzeszczą, ani nie rzucają miesem…
Trzymam kciuki za nową kierowniczkę Kaśka
PS. Ćwiczysz nadal jogę?
Czerwiec 17, 2010
Dasz radę, trzymam kciuki!!!!!! Też specjalnie nie przepadam za jazdą za kółkiem, ale kierowca zapasowy w rodzinie to duży plus.
Czerwiec 17, 2010
Rzeczywiście, szybka jesteś
Czerwiec 17, 2010
Dzięki kobiety za wsparcie!
Za którymś razem musi sie udać!
Kasia z jogą poczekam chyba do jesieni, jestem po zerwanym więzadle i na razie cały czas z ręką oszczędnie;]
Swoją drogą ta Babska Elka to niezła sprawa – moja koleżanka – podobny przypadek jak ja tez dzięki nim dała radę i już ma prawko!
Czerwiec 17, 2010
Nie peniaj ! Ty „se” rady nie dasz ?!
Pozdrawiam serdecznie
Czerwiec 17, 2010
A witam w klubie – koleżankę:):):):) 3 raz podchodzę do tego śmierdzącego tematu:):) I ten sam powód – na wsi trza jeździć:) Ja popylam 70 na h :):):) I kobieto – wiatr mi świszcze w uszach na obwodnicy:):):):)
Czerwiec 18, 2010
Kochana-ja zrobiłam prawo jazdy 21 lat temu, ciężarną będąc wtedy.NIE JECHAŁAM OD TEJ PORY samodzielnie ani razu.Ale co parę lat wykupuję jazdy,żeby odświeżyc umiejętności i…nadal nie jeżdżę.Ba,nawet samochodu nie mam.Da się bez niego ,może dlatego żem z miasta.Ale mam rower i nim te 15 km/h bez problemu rozwijam.Pozdrawiam.
Czerwiec 19, 2010
boje się nadal jeździć, ale jak wszyscy jeżdżą- to może i ja?