W zasadzie miałam już chęć wysłać Lwa do przedszkola. Już. Choć chyba bardziej tej gorącej kawy chciałam. I tak sobie siedzę na kanapie, przed oczyma mam wizję tego jak pięknie będzie. Że kawa, że gorąca. Że cisza, spokój, może paznokcie pomaluję. A w radiu mówią, że w szpitalu w mieście już nie mają gdzie kłaść dzieci, że na oddział nie przyjmują. Epidemia zapalenia płuc. Dzwonimy do pediatry z zapytaniem czy to prawda. Prawda. Czerwone światło od lekarza na rozpoczęcie edukacji przedszkolnej. Wizja pęka niczym bańka mydlana. A przecież miało tak pięknie być! Ale z dzieckiem trudniej niż z jajkiem!
Pamiętacie wpis o lękach przedszkolnych i obiecaną kontynuację? Dziś będzie bardzo po polsku, tradycyjnie i w ogóle. Niczym na imieninach u Cioci Krysi. Prócz polityki musi być o zdrowiu.
A zatem będzie i o lękach związanych z chorowaniem.
Boję się, panicznie.
Pamiętam jak pracowałam w przedszkolu jako nauczyciel (tak, tak za mną taki epizod) przechorowałam wszystko co się dało. Znosiłam do domu zarazki wszelakie obficie obdarzając Karola i teściów.
Stąd też wiem, że chorowanie jest nieuniknione.
Czy zatem jeśli nazwałam swój lęk jest mi lżej?
Nie, wcale.
Chorowanie dziecka jest paskudne. Ale jest coś znacznie gorszego.
Mroczna strona mieszkania na wsi, to chorowanie wszystkich. Gdy nie ma nikogo bez gorączki a trzeba iść nakarmić konie. Potrzeba syropu na kaszel, na szybko, a do apteki ma się 12 km. Za to rodzina, na którą zawsze można liczyć, mieszka w najbliższej opcji 28 km dalej.
Tego się boję właśnie. Że będzie 3 dni chodzenia i 2 tygodnie serialu „Szpital na peryferiach”.
Zwłaszcza, że żyjemy sobie w izolacji od wszelakich zarazków. Zatem nie liczę na cud, że obędzie się bez chorowania.
Wczoraj wieczorem Karol rozmawiał z przyjacielem, bardziej doświadczonym, który już przetarł szlaki przedszkolnych kataklizmów wraz z córką. Utwierdził go w przekonaniu, że przedszkole to szatan.
A ja patrzę ze smutkiem na swoje znów niepomalowane pazury, na kawę nawet nie letnią tylko zimną. I chcąc nie chcąc wiem, że prędzej czy później będę musiała stanąć z zarazkami twarzą w twarz.
Jedyne pocieszenie, że na nudę nie narzekam;]
Luty 17, 2015
Niestety duże skupisko dzieci ,w jednym zamkniętym miejscu ,to raj dla wirusów i bakterii.
Moje dziecko chorowalo duzo jak go tylko poslalam do przedszkola.
Dla pocieszenia mogę tylko napisać ze ja zaraziłam się od Kuby raz.
Rotawirusem. Reszta przeziębień angin itp. dopadała tylko mojego maluszka
Luty 20, 2015
Najgorzej, że niestety to nieuniknione…
Luty 17, 2015
I to jest właśnie ta najgorsza (dla mnie) strona przedszkola. Pierwsze półrocze było naprawdę straszne, tydzień w przedszkolu a potem dwa tygodnie choroby i tak aż do wiosny. Nigdy się tyle nie nachorowałam. Aż popadłam w niełaskę w pracy (no ale jak mam pracować z zapaleniem ucha i 40 stopniową gorączką?)..Chorowanie jest do kitu samo w sobie a tu jeszcze dochodzi stres o pracę. I potem rodzice do oporu posyłają chore dzieci, żeby tylko wyrwać kolejny dzień bez zwolnienia.
Z czasem było lepiej. W tym roku M choruje zdecydowanie mniej (za to jak się już pochoruje to konkretnie), widać że jej się poprawiła odporność (teraz np. jest epidemia grypy a u nas spokój). Myślę że organizm L się szybko przystosuje – w końcu to zdrowe, wiejskie dziecko, dbacie o ruch i dobrą dietę (no i macie miód) – kto jak nie on
Luty 20, 2015
Lew ma taki spust, że miodu już nie mamy hihi. Wyjedli wszystko z K nie doczekawszy przednówku;]
Wszyscy mówia o takim schemacie własnie jak piszesz. Kiepsko brzmi.
Luty 17, 2015
nooo, to mój hipochondryk nastraszył Karola fakt, nie da się uniknąć tych przedszkolnych zarazków, ale jedynym chyba rozwiązaniem jest podejść do tego okresu jak do brania szczepionki, uodpornianie przed latami szkolnymi…bo prędzej czy później dziecko trzeba w tą machinę edukacyjną wdrożyć, tylko jak się ominie przedszkole to potem starszak ciężej znosi choroby i opuszcza lekcje w ważnym już okresie nauki…pocieszam się, że to właśnie tak zadziała, jak szczepionka uodparniająca, że potem będzie lepiej…a piszę to właśnie przy okazji kolejnej infekcji po tygodniu w przedszkolu ( po trzech tygodniach siedzenia w domu z powodu wirusa a potem ferii) tonia w jest w trakcie, marcel przejawia pewne oznaki, że będzie załatwiony za chwilę, no a ja zatokowe leżaki już też…masakra. wertuję internet, hasła: echinacea, immunostymulacja dzieci, czy homeopatia działa…itd. przerabiamy laktoferynę, owoce czarnego bzu, tran i inne, czy skuteczne? nie wiem, może bez tego byłoby gorzej…przedszkolak obchodzi się bez antybiotyków, jest katar i kaszel, ale nie ma zapaleń co mnie cieszy. szkoda tylko, że tyle tych infekcji (no ale statystycznie/norma to do 13 rocznie u przedszkolaka!) szlag mnie tylko trafia, bo wczoraj i dziś tak pięknie za oknem, aż piszczymy żeby pospacerować, ale jest gorączka (choć już niewielka) więc odpada…może jutro będzie lepiej
tymczasem buziaki i głowa do góry bo idzie fala grypy :))))
Luty 20, 2015
No nastraszył! trzeba nabrac dystansu!
Luty 17, 2015
Witam.Bylam dzieckiem ktory chodził do przedszkola. I teraz żeby moje dziecko mialo pójść normalnie tego bym nie zrobiła. Jak ktoś ma warunki i ma czas dla dziecka.To odradzam. Nigdy nikt nie powinien przerywac wiezi z matka jaka jest w tym czasie dla dziecka ważna.Tym bardziej dla takiego malucha.Opieke wrednych bab przedszkolanek wspominam jako traume.A nie czas bajek i piosenek.:-) Nie wspominajac chorob przebytych w tym czasie.U siebie masz raj dla malucha.W domu wiecej sie nauczy i będzie z mamą. A dzieci inne mozna zaprosić do siebie. Bo kontakty z dzieciakami sa też ważne. Jak masz do tego warunki to dziecka nie wysylaj na razie do przedszkola. Chyba że masz jakieś naprawdę zaufane przedszkole.Z dobrą kadrą i opinią. :-)Pozdrwiam.:-):-)
Luty 20, 2015
Z wrednymi babami przedszkolankami zupełnie się nie zgadzam. Generalnie słowo przedszkolanka mnie mierzi. To nauczyciel wychowania przedszkolnego. A szanse, że będzie wredna są takie same jak szansa na wredną panią w sklepie. Nie da się przewidzieć, można działać.
Ja nie mam traumy przedszkolnej i jestem na tak;]
Przynajmniej na razie;]
Marzec 2, 2015
To jeszcze nie poznałaś takich przedszkolanek jak umnie były. W moim miasteczku.Ja z moim bratem i kilkoma jeszcze dzieciakami chodzilam w ferie do przedszkola.Panie przedszkolanki mialy oto pretensje ze musza dla kilku dzieciakow przyjść do pracy.Jeszcze mówiły o tym głośno. Ale to jest nic.Bily nas w ręce łopatka drewniana po rękach. Wyrzywaly sie na nas.Byly to lata osiemdziesiate.Bolalo jak cholera.A my jak to dzieci biegalysmy tylko po sali i bawiliśmy się. Moja mama zglosila to do psychologa.Nic oczywiscie nikt nic nie wiedział. Nie było oczywiście problemu.Byla to bzdura.Ale prawda byla inna.A my dzieci wtedy nie wymyslelismy sobie.Po latach i zmianie dyrektorki w przedszkolu.Wiedziala ta pani i przyznala rację. Dla.mojej mamy.Takze w przedszkolu sa rozni ludzie.Trzeba uwazac i byc czujna komu powierza sie swoje dzieci do opieki.Oczywiscie sie z Toba nie zgodze ze wszystko jest pieknie w przedszkolu.BO Matka w domu jest najlelpszym opiekunem dzieci.Umnie tak było i dziękuję mojej mamie że była najlepsza na świecie. A sukom przedszkolankom podziękuję. Niech dyrektorzy wybieraja lepiej swoich pracowników. Zanim kogoś zatrudnia niech sprawdza kto to jest i czy sie nadaje do opieki nad obcymi dziećmi. Tyle. Takie jest moje doświadczenie i w życiu nie puszcze mojego dziecka do przedszkola jak to będzie możliwe. Jak najdłużej zostanie w domu.A do przedszkola pójdzie najlepszego i poleconego.:-)
Marzec 2, 2015
Warto przepracować własne traumy. Bo nasze traumy odbijają się na naszych dzieciach.
A psychole są w każdej grupie zawodowej.
Luty 17, 2015
ja mam corke 2 latke z listopada wiec troche mlodsza. chcodzi od wzesina do zlobka panstwowego. Mial byc prywatny ale przeroslo nas to finansowo .
od wrzesnia byla dwa razy chora raz w pazdzierniku i po swietach. katar kaszel bez antybiotyku. moim zdaniem super.a zlobek panstwowy w grupie z 40 dzieciakow – wylegarnia chorob.
trzeba sprobowac i nie rezygnowac po pierwszej chorobie. gdzies ta odpornosc musi nabyc.
ja mialam serdeczne dosyc jej w domu.w miescie trudniej o jakies zajecia zwlaszcza jak sie mieszka w bloku.
Luty 20, 2015
To bardzo optymistyczne, że nie chora non stop. Jest nadzieja!
Luty 17, 2015
Co prawda do przedszkola nie chodziłam, ale za to moja śp Babcia w okresie zimowym faszerowała mnie czosnkiem i wełniane gatki kazała nosić Choróbska sie nie imały. Czosnek został do tej pory, z gaciami na razie insza inszość, bo juz nie ma takich zim
Luty 20, 2015
Wełniane gacie na podlaskiej wsi być muszą!
Luty 17, 2015
Droga Księżniczko,
zarazki zarazkami, a aspekt społeczny nie do przecenienia… Kontakty międzyludzkie, nauka współpracy, kompromisów, obcowania z drugim człowiekiem, i tego, że ludzie są różni… Bezcenne. Pamiętam przedszkole Mojej Córki, i to, że ja też musiałam się ogarnąć, a po 2,5 roku siedzenia w domu nie było to łatwe; ). Misiulek jadła słabo, a to minęło, kiedy zasiadła w sali pełnej dzieci. Najgorsze było dowiezienie na … 9:00.
Dodam, że Misiulek miała 2 lata i osiem miesięcy, kiedy poszła do przedszkola, i NIGDY nie zdarzyło się, żeby płakała, wręcz przeciwnie : ).
Co do chorób – są nieuniknione, ale po Twoim epizodzie przedszkolnym jest duża szansa, że już się nieco uodporniliście na wirusy „przedszkolne” (tak się dzieje, kiedy dorośli, na codzień nie stykający się z „zarazkami” przesianymi przez grupę dzieciaków, natrafią na takie „mutanty”). A Lew swoje i tak przechoruje, SIC!
Tak więc, głowa do góry, bo coś czuję, że Lew raczej da radę : )))
Luty 20, 2015
No niestety przechoruje. Dzięki za słowa wsparcia!
Luty 25, 2015
Milla w styczniu poszła do przedszkola jako 2,5 latka. Była tydzien – choroba – potem była 5 dni i do dzisiaj siedzimy w domu i chorujemy – oskrzela i pluca. Ten tydzien jeszcze w domu profilaktycznie ale od przyszłego poniedziałku do przedszkola i juz się boję… wspomnę, że od urodzenia nie byla tak chora jakies epizody z przeziębieniem wiadomo ale teraz szok… Kacper był chorowitkiem od urodzenia to jakoś ie powiązałam teraz widzę to dokładnie…
Luty 26, 2015
Ja czekam aż Lew wyzdrowieje, i wysyłam. Bo zaczynam rozumieć, że tego nie unikniemy…