• o misie emaliowanej i o tym jak cięzko kupić zwyczajne rzeczy

    wtorek, Styczeń 12, 2010 6 1

    Jak zwykle temat postu jest dziełem chwili ale naszły mnie przemyślenia. Chlebowo ciastowe takie. Dużo ostatnio piekę, a co za tym idzie szukam najwygodniejszych naczyń, urządzeń.
    Z Kitchen Aid’a wyleczyłam się dziś oglądając inne miksery z misą, po prostu misy są za małe na moje oczekiwania. I dobrze, przestanę ślinić się oglądając je.
    Szukając optymalnej misy do wyrabiania, wyrastania ciasta znalazłam u teściowej w piwnicy świetną misę. Ma co najmniej 20 lat, jest wielka, emaliowana w kwiaty. Jest w sam raz na moje potrzeby. Ma tylko jeden mankament, nie jest moja.
    Postanowiłam więc zakupić sobie takową w sklepie. I tu się zaczynają schody. Mis emaliowanych po prostu nie ma!
    Gdy już znalazłam jedną – bardziej kojarzyła mi się ze słowem miednica niż misa, brakowało do niej tylko stojaka drucianego na wannę i mydła w siatce po marchewce… Ale dopiero zabiła mnie jej cena. Misa kosztowała 57 zł. Obok nierdzewna takich gabarytów kosztowała 22, ale co z tego.
    Gdyby miała chociaż inny kolor, jakiś wzorek cena nie była by tak istotna. A ona była droga i koszmarna.
    Paranoja co? Żeby nie można było kupić misy?
    Potem kolejna frustracja, tym razem miejsce akcji to stoisko w hipermarkecie z blachami do ciasta. Chciałam coś pośredniego między keksówką a dużą, zwykłego. Też mało realne, za to teflonów, silikonów i grom wie czego do wyboru do koloru. Radełka metalowego też nie znalazłam. Same wynalazki.

  • popchnąć marzenia

    sobota, Listopad 7, 2009 5 1

    Jest taki ktoś, komu bardzo ufam jeśli chodzi o jego gust, smak i wyczucie.
    Ktoś kto rysuje nam nasze marzenia.
    Wczoraj wspólne spotkanie, burza mózgów a może nawet pranie. Całość zaczyna się naprawdę ciekawie rysować.

  • Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę

    poniedziałek, Październik 26, 2009 8 1

    Pogoda nie sprzyja wyjazdom na wieś, dawno oj dawno nie byłam tam cały dzień. Z robót pilnych nic do zrobienia, trzeba by popiłowane klocki pozwozić do drewutni, popalić gałęzie, liście pozbierać ale do tego też trzeba pogody. Wiatr i zimno zniechęcają bo wróżą przeziębienie, a ja niestety przeziębiam się łatwo, za łatwo.

  • rzecz o fotelu wymarzonym i książkach

    wtorek, Październik 6, 2009 5 1

    Lubię czytać, od dziecka. Nauczyłam się czytać bardzo wcześnie i niestety czytam nałogowo. Też od zawsze. Pewnie dlatego nie mam idealnego wzroku, ale mszczą się lata czytania w łóżku po prostu.
    Czytanie jest fajne ale ma jeden wielki mankament. Ja nie czytam, ja pochłaniam książki, przez co jestem strasznie nieekonomicznym kupującym. Wydaję 35 zł i za dwa dni – zakładając ze sobie dozuję czytanie pieniądze są już wyczytane. Większość książek ma też to do siebie ze się do nich nie wraca. Mało jest takich które ja przynajmniej pragnę zatrzymać na dłużej. Przez jakiś czas nawet było nieźle. Korzystałam z podaj.net, wymieniałam się książkami przez co stale miałam co czytać. Ale coś się pozmieniało i okazało się ze można czekać na książkę niczym na Godota.
    Z przyczyn wspomnianych wyżej po prostu nie przywiązuję się do książek.
    Ostatnio natchniona lekturą chlebowego bloga kupiłam

    Zrażona tym jak skopano babski „Dom nad rozlewiskiem” postanowiłam przeczytać ksiazkę nim wybiorę się na film. I wpadłam jak śliwka w kompot, książka jest wciągająca niesamowicie!
    Pozostając jeszcze w temacie książek czy jest może ktoś chętny do wymiany książki Johna Grogana NAJDŁUŻSZA PODRÓŻ DO DOMU na coś Haruki Murakami? Bo strasznie jestem ciekawa tego autora, czy faktycznie jest czym się tak zachwycać czy totalnie nie mój klimat.