Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę

poniedziałek, Październik 26, 2009 8 1

Pogoda nie sprzyja wyjazdom na wieś, dawno oj dawno nie byłam tam cały dzień. Z robót pilnych nic do zrobienia, trzeba by popiłowane klocki pozwozić do drewutni, popalić gałęzie, liście pozbierać ale do tego też trzeba pogody. Wiatr i zimno zniechęcają bo wróżą przeziębienie, a ja niestety przeziębiam się łatwo, za łatwo.

Ale byłam ostatnio, na chwile, przymrozki juz mnie przeraziły że nie uda się mi zrealizować planu.
A plan był posadzenia czosnku.
Czosnek uwielbiamy, moglibyśmy gdyby nie jego główny minus jeść go codziennie. Wujek google pomógł mi z odmianą, człowiek jednak uczy się całe życie. A wiedza ze większość czosnku pochodzi z Chin jakiś czas temu była mi obca. Tak więc zaopatrzona w dwie siatkowe torebeczki postanowiłam go posadzić. Nie tego z Chin rzecz jasna a Huzara, według zapewnień sprzedawczyni.
Któregoś dnia zrealizowałam swoje marzenie i zakupiłam sadzarkę do cebul i pikownik do pikowania. Nigdy nie były mi potrzebne, więc skrzętnie obmyśliłam plan po co mi to cudo i zakupiłam.
Zachwaszczona grządka jak licho, przekopałam ją sama. Bez samokopiącej łopaty jaką sobie wymyśliłam;] A tak swoją drogą to jest taki wynalazek jak się dużo później dowiedziałam z tv.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że czosnek urośnie, że będziemy się nim objadać w przyszłym roku.
Kiedyś gdyby ktoś mi powiedział że z własnej nieprzymuszonej woli będę grzebać w ziemi i coś sadzić po prostu bym się uśmiała. Jak to życie zmienia człowieka co?

Co do jabłuszek rajskich – poszłam tropem Klary i przetworzyłam je. Mimo że w domu twierdzono, że jabłuszka to są a i owszem ale raczej ozdobne niż rajskie. ALE KLARA POWIEDZIAŁA ZE PRZECIEŻ NIE MA TRUJĄCYCH JABŁEK! Nie mogłam się potem przez kilka dni opędzić od bajki:
„Weszła do tajnej, ukrytej komory, gdzie nikt nie wchodził, i tam uczyniła trujące jabłko. Wyglądało ślicznie: żółte z czerwonymi kolorami; ktokolwiek by je widział chciałby je zjeść’ ale kto by ugryzł kawałek, musiał umrzeć.”
„Królewna Śnieżka” wg Braci Grimm
I się śmiałam w duchu, że Klara zapomniała o bajce.


Zatem czas na zmodyfikowany przepis

wzięłam 1,5 kilo jabłuszek
umyłam
ponakłuwałam każde igłą, przypomniała mi się wtedy kolejna bajka o wrzecionie, bo pokłułam też palce a teraz wiem że ten etap można pominąć, można lepiej spożytkować godzinę skoro i tak popękają;] wrzuciłam na 10 minut do gorącej wody, wyłowiłam łyżką cedzakową

ugotowałam syrop z 3 szklanek wody i 1,5 kilograma cukru
i zalałam wrzącym jabłuszka, podjadając je co jakiś czas z garnka;]

zostawiłam na noc

a następnego dnia kilkanaście razy zagotowywałam jabłuszka, wyłączając i za jakiś czas powtarzając procedurę

Finalnie syropu było bardzo mało, załadowałam do słoików gorące, poodwracałam do góry dnem a nad ranem trafiły do spiżarni.

I tak to bajkowo z tym właśnie było!

Komentarze: 8
  • Fairy
    Październik 26, 2009

    Też jestem w tym zasłuchana! ;)cos wspanialego.

  • Kroniki egipskie
    Październik 26, 2009

    Fajna piosenka!
    Puszczam ją już trzeci raz z rzędu ;)

  • joanna
    Październik 27, 2009

    Moje również popękały pomimo nakłuwania :(
    Następnym razem spróbuję gotować je w zimnej wodzie i wyjąć po zagotowaniu…

    Piosenka suuuper :))
    Pozdrawiam

  • bestyjeczka
    Październik 27, 2009

    Ładna bajka :-)

  • takiechwile
    Październik 27, 2009

    piosenka fajna:)
    dla mnie taka nowa jakosc troche, ale podoba sie, zdecydowanie:))

  • Anonymous
    Październik 27, 2009

    A arbuzy to gdzie? Zjedli tubylcy? I teraz będą czatować juz na czosnek?

  • folkmyself
    Październik 28, 2009

    arbuz był jeden, zmarznięty, wielkości przerośniętego agrestu i zeżarła go Świnka Peppa;]

  • Anonymous
    Listopad 21, 2009

    dobre w ryj:) podoba mnie sie to:))

Dodaj komentarz