Poważnie, bez żartów. Pierwsze sianokosy. Pierwsze siano z własnej łąki.
Ale od początku, rano warsztaty garncarskie, poszalałam przy kole, ulepiłam maskę, dwa ptaszki, domek, popsułam gwizdek. Szkoda że to już ostatnie z cyklu ginących zawodów:(
Potem szybko na wieś!
Wczoraj zwoziliśmy bele do stodoły, pogoda dopisała. Dziś mam zakwasy „pod pachami” od turlania z Karolem 27 mniej więcej 300 kg bel;]
Gdybym kiedyś usłyszała od kogokolwiek, że sianokosy to będzie coś co mnie dotyczy nie uwierzyłabym. Bliscy nie wierzą w to nawet dziś;]
Gdy człowiek postanawia zmienić swoje życie, porzucić życie „miejskie” dla wiejskiego życia zmienia mu się niesamowicie optyka.
Nagle to oby przez kilka dni nie padało ma dla niego znaczenie, dywaguje na temat tego jak to kiedyś ludzie radzili sobie w polu bez maszyn, wciąga w nozdrza zapach siana i aż mu się ze szczęścia kręci w głowie.
Tak się właśnie wczoraj czułam, mimo zmęczenia fizycznego było mi tak zwyczajnie „szczęśliwie”.
Właśnie minutnik pokazuje 18 minut do końca. Dokładnie za tyle minut będę kroiła skrzep na ser.
W ramach wakacji polecam wszystkim w miarę możliwości pożyć choć chwilę wiejskim życiem. Pobiegać boso po trawie, upiec chleb, zrobić ser, poczuć jak pachnie siano. Czasem banalne mogło by się wydawać działania pozwalają poczuć się szczęśliwym, tak zwyczajnie, prosto.
P.S.1 Wyrwałam testowo wczoraj kilka marchewek i jeden czosnek. Marchewki słodkie ale jeszcze malutkie, czosnek zaraz zamierzamy spałaszować z makaronem, bazylią i krewetkami ale do zbioru jeszcze wszystkiemu daję ze dwa tygodnie.
P.S.2 W prawym górnym rogu bloga link do konkursu foto na którym są zdjęcia mojego meża. Jeszcze raz zapraszam chętnych by zagłosować!
Lipiec 4, 2010
Tak trzymaj ! I nie puszczaj !
Hejka
Lipiec 4, 2010
Ja dziś ze wsi wróciłam;) kosiłam,grabiłam, plewiłam…i przyznaję Ci rację praca na moim własnym kawałku ziemi uspokaja mnie, relaksuje i sprawia, że buźka uśmiecha mi się aż do następnego wyjazdu na wieś;) Takie moje prywatne SPA. Monika
Lipiec 4, 2010
ach jakie piękne bele ! szkoda ze nie kostki i szkoda ze tak daleko ode mnie Bo bym sobie u Was zamówiła materiał na dom
Lipiec 4, 2010
No kochana, takiego sianka to ja zazdroszczę:)Mogłabym nawet mieć i te zakwasy pod pachami:)))
Lipiec 4, 2010
Łał podziwiam te zycie na wsi oj podziwiam myślę, ze nawet to nie chodzi o to czy mieszkamy na wsi czy w mieście, to chodzi o to czy potrafimy czarować swe życie, traktować innych ludzi szczególnie, no rozsiewać cąły ten ARTYZM wokół siebie. Wieś do której jeżdzę jest kompletnie aartystyczna i bez duszy, jest cięzka robota, i bródny dom bez klimatu, bo nikomu nie chce się tam sprzątać, w ubłoconych butach łazi się po całym domu, łóżka niepościelone… ble ble… staroci w chwili obecnej zero – dom po remoncie, niby nowoczesny a brudny…
Dlatego obojętnie czy tu czy tam, jeśli jest wyjątkowo – to super tak jak np w „Zapachu rumianku” Krystyny Siesickiej
Lipiec 4, 2010
sory brudny!!!
Lipiec 4, 2010
Sianem zapachniało aż u mnie … i tak jakoś sielsko na duszy się zrobiło, bo w przyszły tygodniu zbieram manatki i jadę w rodzinne strony…Mam nadzieję ,że na marchewkę z grządki się załapię.
Zazdroszę wiejskich klimatów i pozdrawiam
Lipiec 4, 2010
cudownie, zazdroszcze-naprawde. Ja tez moglabym takie wiejskie klimaty miec na co dzień:)Zupełnie inne wartości, ludzie, zycie. Fajnie masz:)
Lipiec 4, 2010
jestem w trakcie czytania Twego bloga, zauwazylam, ze jestes z Podlasia, to tak jak ja:D poki co mieszkam nad naszym pieknym morzem, ale jakos teskno mi do mojej malej ojczyzny i marze zeby wrocic tu z mezem…wybudowac dom, gdzies na wsi pod Bialymstokiem:)
Powodzenia w blogowaniu!
Lipiec 5, 2010
Przez czytanie różnych blogów i ja wzięłam się za sery na podpuszczce, oscypki z krowiego mleka, domowe wędzonki i pieczenie żytniego chleba na zakwasie. Jestem teraz na etapie budowy pieca chlebowego na moich morgach, a co, chyba dam radę.
Zafascynowało mnie proste życie wiejskie, proste jedzenie, niestety, mogę korzystać z niego tylko w weekendy. Ale może kiedyś?
Pozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego
Lipiec 5, 2010
nom piknie! ja też jak tylko mam okazję to ruszam na wieś i plan jest taki, że za rok góra na dwa będę tam na dobre:)
tylko szkoda, że u mnie nie ma takich warsztatów,
bo wszystko co ciekawe to wpodlskim się dzieje,
żeby tak można wioskę przenieść…
pozdrawiam
Lipiec 5, 2010
Polecasz mówisz? hehe… Uśmiałam się, bo fajnie było byczyć się dwa sezony, ale jak ktoś chce utrzymać chwasty w ryzach i mieć na dodatek marchewkę, to musi obciąć pazurki i trochę potyrać:) A robota jest ciężka i zdjęcia Twoje myląco-zachęcające hehe:) Uroczo wielkie zwoje masz – bydło jakie będzie?
I odpocznij trochę:)
Mówiła ta co dzisiaj skalniaka 3 m kw zrobiła hehe…
Buziaki przesyłam i pozdrawiam:)
Lipiec 6, 2010
Lambi bydła na razie nie:( Ale nasze dwa konie będą szczęśliwe, że poczyniliśmy zapasy!
Ja nie pamiętam kiedy miałam dłuższe paznokcie a tym bardziej pomalowane, za to jak to się mówi „rumuński manikjur”(swoją drogą rasistowskie określenie) bardzo często. Odpocznę po następnej turze siana. Obiecuję!