Nie lubię łańcuszków, wyróżnień blogowych i zabaw w tym klimacie, mam nadzieję że nikogo tym nie urażę.
Wszędzie gdzie nie zajrzę ta sama zabawa;]
Za oknem pogoda dość refleksyjna delikatnie rzecz ujmując, taka kocykowo – herbaciana.
A ja chciałam wam dziś opowiedzieć o czymś innym.
O szkole.
A dlaczego o szkole? Bo dziś jest pierwszy września, początek roku.
Gdy byłam mała dziewczynką i taką trochę większą nigdy nie miałam problemu, że kończą się wakacje. Wręcz przeciwnie, mama miała ze mną problem bo od połowy lipca przynajmniej chodziłam po ścianach i chciałam kupować zeszyty, a książki do następnej klasy były już przynajmniej do połowy przeczytane.
Uwielbiałam zakupy papiernicze, obkładanie książek w kolorowy papier, podpisywanie zeszytów, układanie w piórniku i pakowanie tornistra. Układanie mazaków kolorami, wąchanie nowych książek…
Pod koniec wakacji w tym roku jak zwykle w sklepach nostalgicznie przechodziłam obok stoisk „witaj szkoło”, i jak co roku myślałam sobie „szkoda ze nie potrzebuję piórnika, mazaków, pachnących gumek do ścierania”. A jakie piękne teraz rzeczy są!
Oczywiście w miarę upływu roku szkolnego zwykle euforia mijała a potem znów w lipcu chciałam iść do szkoły…
A jak wasze wspomnienia przygotowań szkolnych?
P.S. W tym roku żeby nie było mi smutno kupiłam sobie dwa pióra, ze Świnka Peppą i Królikiem Miffy;]
P.S.2. Blogów połączyć się nie da, wyglada na to ze na blog.pl jest jakieś utrudnienie:(
Wrzesień 1, 2010
Muszę przyznać, że mam baaardzo podobnie.
Pachnących gumek, kolorowych długopisów nie potrzebuję od dawna, aczkolwiek pracując w biurze moje biurko było ich pełne.. Takie łądne teraz rzeczy są, jak byłam dzieckiem, to wybór niestety był ograniczony..
Też z chęcią kupowałam piórniki, wybierałam zeszyty etc… Choć z chęcią do nauki już tak dobrze nie było pozdrawiam wczesno-jesiennie. Sunny
Wrzesień 1, 2010
Zabawne bo miałam podobne objawy.A że nadal jest we mnie odrobina dziecka to musze miec jakieś dziecięce gadżety w moim torbiszonie:)
Pozdrawiam cieplutko!!!!
Wrzesień 1, 2010
hehe a ja sobie kupiłam ostatnio dwa piórniki- nie na raz w odstępie pół roku ale mam Jeden jest a przybory do rysowania ( bo ja rysuje namiętnie ) a drugi do pracy na pióro, długopisy i takie tam drobne:P nawet mam szydełkowego potworka w następstwie plastusia a co!
szkoda ze nie da się połączyć blogów:( może z czasem coś wymyślisz ?
Wrzesień 1, 2010
Ja tez lubię te szkolne przydasie:)
Wrzesień 2, 2010
Oooo ja też tak miałam( i chyba mam do tej pory)!
Pamiętam ,że kiedyś z nowym piórnikiem pojechałam na wczasy
Wrzesień 3, 2010
Ja ostatnio poszłam do papierniczego w bardzo poważnym celu-musiałam kupić kredki akwarelowe i teczkę do prac.
i co? wyszłam z temperówką-żółwiem i gumką o zapachu gumy balonowej.
miny komisji na egzaminie z rysunku, kiedy zobaczyli, jak temperuję ołówek żółwiem-bezcenne
Wrzesień 3, 2010
Sklep papierniczy to było moje ulubione miejsce postojowe w drodze ze szkoły do domu. Chińskie gumki, naklejki z oczkami, piórniki… Raz dostałam zagraniczny zeszyt od koleżanki, która miała ojca na placówce. Musiałam ją za to odprowadzać codziennie do domu, no, ale miałam zeszyt. Zagraniczny!