O potrzebach rodzica

poniedziałek, Luty 22, 2016 17 0

Dawno dawno temu, za górami, za lasami, gdy nasze życie toczyło się bez dziecka miałam zupełnie inną wizję życia z dzieckiem. Że z dzieckiem da się wszystko, że to, że ludziom zmienia się życie po narodzinach dziecka to ich wina, że dziecko nie jest przeszkodą. Czy aby na pewno? Gdzie między potrzebami dziecka są potrzeby rodzica i jak sobie z tym radzić?poczopek 2015-2

Od zawsze nasze życie było bardzo aktywne, jeździliśmy konno – czasami nawet 6 razy w tygodniu, dużo przebywaliśmy na świeżym powietrzu, dreptaliśmy kilometry po lesie, jeździliśmy na offroadowe wycieczki.
Pojawienie się Lwa na świecie nie wydawało się przeszkoda w czymkolwiek, bo gdy się nie ma dzieci, wszystko wydaje się łatwe i proste.
Zarówno dzieci jak i rodzice mają swoje potrzeby i to, że powinny być w równowadze wydawało się oczywiste. Czy są w równowadze? Staramy się dbać o równe proporcje, ale nie zawsze się udaje.
Czy można z dzieckiem wszystko? Nie. Nie można. Czy świat z dzieckiem jest taki sam, jak ten bez niego? Nie, jest zupełnie inny i trzeba nauczyć się z tym radzić, codziennie wdrażając w życie słowo kompromis.
Gdy jestem zapraszana na godzinę 19 w gości mam dwie opcje, iść albo nie. Jeśli okazuje się, że dziadkowie nie mogą popilnować Lwa odpuszczam. Czy mogłabym z nim pójść? Mogłabym, tylko po co? Jeśli młody chodzi koło 19 spać, to zabieranie go do innych ludzi jest bardzo słabą koncepcją. Nie tylko dla niego. Ale głównie dla tych ludzi. Jeśli ktoś nas zaprasza, założenie jest takie, że ma być miło i fajnie. Marudzący trzylatek nie jest „umilaczem”, nie czarujmy się. Staram się szanować innych ludzi, wiec zwyczajnie mówię pas i rezygnuję z życia towarzyskiego przynajmniej w wymiarze nocno – wieczornym. Takie samo mam odczucie dotyczące takich dzieciaków w restauracjach, knajpkach po dobranocce.
Spektakl w teatrze. Godzina wcześniejsza, ale tylko ciut. Spektakl dla dorosłych  -  i wszystko jasne. Też nie pójdziemy.
Całodzienna eskapada piesza po lesie – hmm, maksymalnie zrobiliśmy z L 5 km. I to z postojami. Owszem, mamy nosidło, możemy go część drogi nieść, ale 18 kg + opakowanie, powoduje, że jest ciężko. A tam na górze po jakimś czasie zwyczajnie nudno. A z założenia ma być frajda dla każdego.

poczopek 2015-1
Jazda konna – gdy jedno z nas chce pojeździć, musimy liczyć na siebie nawzajem, że jedno z nas zajmie się w tym czasie dzieckiem – Lew jest ogarnięty, ale nie koniecznie, przez godzinę będzie sam siedział na ławce przy ujeżdżalni i grzecznie patrzył jak mama czy tata jeździ.
Gdy idę na próbę sygnalistów, nie mogę liczyć, że przez godzinę będzie rysował przy stoliku, ale wiem, że w takich sytuacjach zawsze mogę liczyć na Karola.
Gdy Karol na noc idzie na polowanie – ster przejmuję ja.
Gdy chcemy zrobić coś ekstra razem, we dwójkę – jak pójść na cały dzień do lasu, popracować z psami – prosimy o pomoc dziadków. Jeśli nie mogą nam pomóc, rezygnujemy.
Ostatnio zostałam zapytana, czy Lew bez problemów zostaje na noc poza domem, u dziadków. Zostaje, bo zostawał od małego. Najpierw zostawał bo kończyliśmy budowę, w nocy malowaliśmy ściany 40 km od domu, ustawialiśmy meble, by z dzieckiem wprowadzić się na gotowe. Potem zaczął zostawać, byśmy mogli nabrać oddechu.
Pójść do kina czy pojechać do lasu, pobyczyć się, poczytać, pomalować paznokcie. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez oddechu. Kochamy swojego syna bezgranicznie, ale uważamy że podstawą komfortu rodzica i szczęścia jest wygospodarowanie przestrzeni dla siebie.
Gdy Lew zostaje w domach dziadków, nie dzwonię co godzinę, nie pytam czy nie będzie tęsknił. Cieszę się, że każde z nas będzie miało odmianę. On będzie przez 3 dni rozpuszczany do granic możliwości a ja nie będę gotować obiadu i wypiję kawę w łóżku.
Przestrzeń dla siebie staramy się też stwarzać przy pomocy partnera, nikt nie ma fochów, że spada na niego opieka nad dzieckiem, bo drugie w tym czasie oddaje się pasji czy rozrywce. Nikt nikogo nie rozlicza z godzin poza domem i z tego, ze się sam zajmuje.
Czasami czytam o źle pojmowanej trosce o dziecko, znam rodziców, którzy nie umieją przeciąć pępowiny i sami sobie w zasadzie zgotowali ten los. Ja jako matka czuję się bardzo szczęśliwa, realizuję swoje pasje, choć czasami muszę odpuścić, bo na ten moment nie ma alternatywnego rozwiązania. Nie mniej jednak, gdy mam szansę, korzystam z niej nie piętrząc trudności.
Nasze dziecko jest bardzo samodzielne, pogodne, otwarte na ludzi i bardzo lubiane. I myślę że to właśnie zasługa tego, że ma rodziców, którzy szanują swoje własne potrzeby.poczopek 2015-3

A Wy realizujecie się? Macie czas i przestrzeń tylko dla siebie?

 

Komentarze: 17
  • Siłaczka
    Luty 22, 2016

    Już popisałam na fb, ale dodam jeszcze, że zazdroszczę tych dziadków… Nasi są daleko i my żyjemy, jak to ujęłaś, „bez oddechu”. Każde ma swoją pracę i w niej się realizuje „pozarodzinnie”, ale o kinie czy kolacji we dwoje na razie nie mamy co marzyć. Przez to, ze jesteśmy sami, Linka nie zostanie bez nas. Mam nadzieję, że latem, jak będzie miała już 2 lata i moja mama u nas będzie pomieszkiwać, oswoi się na tyle, byśmy mogli pójść na wymarzoną kawę tylko we dwójkę…
    ostatnio moja szefowa, matka roczniaka i już w ciąży z następnym, zdziwiona, pytała, czemu nie chcemy drugiego. Kiedy jej opowiedziałam, jak wygląda mój dzień, pokiwała głową i odparła: „no tak, ja mam do S. dwie babcie i dwie nianie, to sobie TROCHĘ odsapnę”… ;)

    • Księżniczka w kaloszach
      Luty 22, 2016

      Haha dobre, „trochę odsapnę” made my day! My nie nadużywamy pomocy dziadków, dzieli nas też odległość 30 km. Więc każdy taki wyjazd do cała logistyka z planami na tydzień naprzód co najmniej. Czasami rezerwujemy czas dziadków na miesiąc do przodu, podając datę i zapytując czy mogliby wtedy.
      Myślę, że jak Linka pójdzie do przedszkola odczujesz ulgę, choć wtedy zacznie się cały kołowrót z przywlekaniem chorób.
      A randki z mężem życzę jak najszybciej!

      • Siłaczka
        Luty 22, 2016

        No u nas też będzie logistyka godna firmy spedycyjnej, jedni dziadkowie 80 a drudzy 220 km od nas… Masakra, zachciało się emigracji ;)
        Staram się nie narzekać, w sumie nie jest aż tak źle.

        A za życzenie dzięki!

  • AgnieszkaK
    Luty 22, 2016

    Przez 5 dni w tygodniu jestem sama. Kiedyś bywało, że i ponad tydzień męża nie było w domu. Pomoc od dziadków jest znikoma i to właściwie tylko od mojej mamy, która pracuje. Zdarzało się, że siedziałam na fotelu dentystycznym a obok niego, na podłodze bawił się mój syn. Teraz ma 4 lata, chodzi do przedszkola, ja mam własna firmę, sporo pracuję w domu i mam chwilę, żeby odsapnąć. W takiej sytuacji raczej nie myślę o drugim dziecku. O ukochanych wyjściach do teatru nie myślę wcale…

  • malanczuk
    Luty 22, 2016

    Dajemy radę ale nie jest łatwo. W praktyce to ,,samorealizacja” rodziców polega na tym, że w jeden dzień tygodnia jedna osoba ma wychodne, druga zostaje z dziećmi, a w inny dzień tygodnia drugi rodzic ma wolny wieczór. Dziadków nie ma pod ręką, więc wspólne wyjście bez dzieci jest mało realne, chociaż zdarza się, na krótko.

  • Asia
    Luty 22, 2016

    Twój wpis po raz kolejny przypomniał mi,że TRZEBA mieć czas dla siebie. Ja z pracy wracam o 18, więc dziennie z dzieckiem widzę się 2h. Ten czas przeznaczam tylko dla niego. Potem mam chwilę..na gotowanie,prasowanie itd…i tak dzień za dniem. Weekendy też planuję z myślą o dziecku…bo jedynak, bo chcę nadgonić z nim czas itd…I tym sposobem nie mam czasu dla mojego 3-latka a dla męża tym bardziej. No właśnie..księżniczko..ten masz jedynaka,twój synek nie absorbuje Cię za bardzo?Ja dla swojego muszę być i mamą i kumplem i muszę zostapić mu zabawę z rodzeństwem. Jak wychowywać jedynaka?;-)

    • Księżniczka w kaloszach
      Luty 22, 2016

      Pewnie, że absorbuje. Wiele dobrego robi tu przedszkole, do którego chodzi codziennie. Ja wierzę, że dziecko musi się czasami ponudzić. Rodzić nie musi być kaowcem przez cały czas z dzieckiem. Czas spędzany z dzieckiem to również gotowany razem obiad czy robione pranie.
      Nuda sprzyja kreatywności, Lew potrafi wymyślać samodzielnie świetne zabawy! Ale zanim zaczął być twórczy wielokrotnie słuchałam „nudzi mi się”;]
      P.S. U nas dodatkowa trudność polega na tym, że nie mamy telewizora;]

  • nebuleblog
    Luty 22, 2016

    Taaa, bez pomocy trzeba się bardziej nagimnastykować. My od 3 lat byliśmy może 10 razy na wyjściu sami. Najczęściej korzystamy jak pojedziemy na dłużej do dziadków.
    A przestrzeń dla siebie jest bardzo potrzebna, a może nawet niezbędna?
    Odkąd Lilka poszła do przedszkola to złapałam trochę czasu dla siebie. Głowa już inna.

    • Księżniczka w kaloszach
      Luty 22, 2016

      U nas przedszkole krótko czynne niestety, więc aż tak nie czuję, zanim ogarnę prania, sprzątania, bloga trzeba jechać po Lwa. A czy niezbędna? Dla nas tak, ale sama widzisz że wiele osób jej nie potrzebuje;]

  • Ania
    Luty 22, 2016

    W kolejnym wpisie czytam ze wasze dzieci sa w ilości szt 1 czyli jedynaki (nie lubie tego słowa). Tak trudno zdecydować sie na kolejne dziecko, bo przecież zdaje sie ze to przyniesie drugie tyle ograniczeń. Tymczasem jest zupełnie inaczej i to nie tylko moje wyobrażenie, co osobiste doświadczenie. Jestem mama od 10 lat, mama trzech córek i wlasnie taka kombinacja daje nam czas i przestrzeń na własne potrzeby, marzenia i plany. Podróżujemy, chodzimy do kina i teatru, pokazujemy dzieciom świat i Bogu dziekujemy ze sa zdrowe i mamy tyle szczęścia. Nie bójcie sie nowego zycia w waszym życiu.

    • Księżniczka w kaloszach
      Luty 22, 2016

      Nie bardzo rozumiem co znaczy „tak trudno zdecydować”. Ja zdecydowałam się na jedno i niemiłosiernie mnie drażni przekonywanie, że z kilkorgiem jest lepiej. Sama jestem jedynaczką więc doskonale znam plusy i minusy braku rodzeństwa.
      Czy tak ciężko jest zrozumieć, że można nie chcieć?

      • Ania
        Luty 22, 2016

        W żadnym razie nie chciałam Nikogo drażnić swoją wypowiedzią. Pozwoliłam sobie na komentarz inny ale nie zeby kogoś do czegoś przekonywać, tylko zeby napisać jak było i jest u mnie. Mi było bardzo trudno zdecydować sie na kolejne dziecko – bo bardzo lękałam sie utraty niezależności, kolejnych obowiązków i … właściwie wszystkiego czego sie mozna tylko bać. A dzis moje dzieci maja siebie a ja mam radość patrzenia jak swietnie organizują sobie czas i przestrzeń. Wiem ze jest mi łatwiej w wielu kwestiach teraz, niż jak byłam z 1 dzieckiem. Dlatego polecam ten stan bycia i zycia. I prosze sie na mnie za to nie gniewać:) serdeczności, Ania

  • Kasia Jeziorska
    Luty 23, 2016

    Niestety teraz rodziców i najbliższych mamy daleko, ale powolutku, kroczek po kroczku, dzień po dniu budujemy tutaj, na naszej emigracji swój „system wsparcia”. Bez niego nie ma szansy na oddech i zachowanie równowagi umysłowej. Da się nawet, jak jest nas tylko dwoje dorosłych i ich aż dwoje dzieci. Pozdrawiam z Vancouver :)

  • Aga
    Luty 23, 2016

    Świetny tekst i bardzo prawdziwy. U mnie „własną przestrzeń” musiałam wywalczyć sama, chociaż bardzo kocham męża, dobija mnie czasami swoim tradycyjnym podejściem do rodzicielstwa:-) Na szczęście mój 3-letni syn jest wyrozumiały:-)

  • Ewela
    Luty 23, 2016

    Ja niestety nie mam z kim dzielić obowiązków- wychowuję Syna sama. Jednak czas wolny planuję tak, abyśmy oboje z niego korzystali i byli zadowoleni :) np. idąc do kina, na basen…

  • Dorota
    Marzec 15, 2016

    Prawie w kazdym komentarzu pojawia sie „dziadkow mamy daleko” – ja tez wyjechalam za granice tu urodzilam, ale od pierwszego dnia mialam mysl, ze trzeba byc blizej rodziny, zeby syn znal dziadkow, ciocie, wujkow, kuzynow (w sensie zeby mial ich na co dzien, nie od swieta i nie przez Skype). Pomalu realizujemy nasz plan i juz w lipcu wracamy do Polski :) nie tyle dla siebie co dla dziecka, dla rodziny… bo wierze w wielopokoleniowe rodziny, mieszkajace blisko, za plotem, na pietrze, w jednej miejscowosci, lub najblizszej okolicy – wlasnie po to by miec ta rownowage, bez tej calej logistyki, kombinowania i wiecznego rezygnowania, po to by dzieci wychowywaly sie razem, by nawiazywaly wiez pomimo roznicy wieku – bo taka wiec nabywa sie porzez wspolne spedzanie czasu, duza ilosc wspolnie spedzanego czasu. Ja osobiscie mam sentyment najwiekszy do cioci u ktorej spedzalam kazde wakacje i kuzynow kotrzy ten czas spedzali tam ze mna. I mimo, ze za granica „latwiej” finanasowo to ja wole blizej rodziny i miec latwiej w sensie czasu dla siebie i rownowagi :)

  • ania
    Kwiecień 13, 2016

    Mądrze napisane. Też i chodzą po głowie podobne myśli…

Dodaj komentarz