Ktoś kiedyś w komentarzach prosił o to bym napisała cóż to za warsztaty na które jeżdżę. Otóż Warsztaty ginących zawodów. Koncepcja dość fajna, co roku FIR organizuje takie warsztaty, dwa lata temu zgłosiliśmy się z mężem oboje – wtedy było kowalstwo, wikliniarstwo, garncarstwo i serowarstwo. On się dostał, ja nie. Z głupiego powodu, że w sumie w dowodzie miałam meldunek miejski stały a potrzebny był wiejski – miałam taki ale tymczasowy. Na nic się zdały tłumaczenia że przecież mieszkamy w tym samym miejscu. Przebolałam i widać było mi pisane by się załapać po dwóch latach.
Tym razem będzie serowarstwo, bednarstwo, tkactwo i robienie łyżek. Dla mnie zdecydowanie ciekawsza propozycja, zwłaszcza że tkactwo prowadzić będzie Tereska Pryzmont!!!
Co do serowarstwa – po warsztatach męża robiliśmy w domu ser, raz lepszy, raz gorszy. Teraz jeszcze do tej wiedzy dorzuciłam ja swoją plus mężowska z programu o wyrobie sera.
Wyszedł rewelacyjny, przynajmniej naszym zdaniem.
Choć znajomi też chwalili;]
Co poza tym?
Oj dzieje się na siedlisku. Posadziliśmy migdałek, ostrokrzew, pigwowca, 10 krzaczków aronii, 10 jarzębin, świerczki. Szpaki dostały domek, wysialiśmy zioła w skrzynce. Aż serce rośnie jak człowiek tak pracuje u siebie i ma z tego tyle radości!
Ręka coraz lepiej, choć to raczej wygląda tak że rano jestem jak nowa a im bliżej zachodu słońca boli coraz bardziej. Niemniej jednak poprawa jest taka że nie boli cały dzień;]Pozdrawiam ciepło, siedliskowo i wiosennie!
Maj 9, 2010
Księżniczko!
ser własnej produkcji? o rany! Musi smakowac wysmienicie! zaciekawilas mnie tym bardzo. nawet nie wiesz, jak bardzo
pamietam, gdy w drugiej lub trzeciej klasie (podstawowki) wraz z całą zgrają szkolnych kolegów trafiłam do mleczarni. Pamietam do dnia dzisiejszego opowieści pewnej Pani na temat magii powstawania sera
aż się oblizałam
mniam!
cudny słoneczny wianek
Ps. a wiesz, ze od jakiegoś czasu mam kaloszki?!
Maj 9, 2010
super pozytywne ze masz zapal aby jezdzic na takie przerozne warsztaty! a sera mam nadzieje kiedys sprobuje, wyglada przepysznie
Maj 9, 2010
Księżniczko..strasznie strasznie ci zazdroszczę:D ale tak pozytywnie..a nie obiło Ci się o uszy czy w małopolskim też takie warsztaty organizują?
Maj 10, 2010
Co za korona na Twej głowie siedzi! Świetne fotki. a serek chętnie bym zjadła….Nie wiedziałam, że jest takie obostrzenie jeżeli chodzi o meldunek. A warsztaty mieszczuchom tez by się przecież przydały.
Maj 10, 2010
Normalnie smaka mi narobiłaś :DDDDD!
Do twarzy Ci w mleczach, teraz z taką koroną jesteś księżniczką pełna gębą Trzymam kciuki, żeby z ręką było coraz lepiej !
Maj 10, 2010
Warsztatów serowarskich leciutko pozazdraszczam. Chyba muszę się wybrać do sąsiadki po mleko prosto od krowy i zrobić choćby twarożek! Może z jakimś ziółkiem?
Maj 11, 2010
Pokusa zrobienia własnego sera była u mnie tak silna, że zakupiłam „zestaw startowy do produkcji serów twardych” w składzie podpuszczka, chlorek wapnia (?) i coś tam jeszcze. Do tej pory leży w lodówce, pewnie już niezdatny do niczego (ok. 3 mies.) Moje chęci rozbiły się o pomieszczenie do dojrzewania sera z temperaturą 12 st. C. Zima w bloku nie mam takiego. Latem, na moim siedlisku jest ziemianka, może i zbliżona temperaturą, ale mało sterylna. Jak Wy sobie radzicie z dojrzewaniem serka?
Maj 12, 2010
Optymistycznie tu u Ciebie. Mając za oknem szarobure bloki przynajmniej stąd można wchłonąć choć odrobinę natury
Pozdrawiam ciepło
eM
Maj 13, 2010
Artemisia ten serek akurat jest „Koryciński”, nie robiliśmy jeszcze dojrzewającego z racji na obawę przed za dużą temperaturą w piwnicy.
Sierpień 1, 2010
Ale pięknie Ci w tym wianku i jaki smakowity serek robicie, całkiem fajny blog i tak jak u mnie wiejsko – anielsko:) Pozdrawiam i trzymam za ten posiany len;)