kleję i wycinam

czwartek, Luty 10, 2011 23 0

a w przerwie obdrapanymi paznokciami ładuję kolejną kliszę.

Zupełnie nie mam pojęcia o zasadach jakimi się rządzi scrapowanie, zatem zupełnie dowolnie i fristajlowo. Chociaż dużo kleju idzie;]
W zasadzie założenie jest by powstał album, trochę odkurzający stare klimaty ale zawierający również zdjęcia z fiszaja.
Zapraszam zatem o obejrzenia kilku stron! Nie wszystko jest jeszcze gotowe, wytłaczarka niestety jest jakaś spsuta. brak czasem podpisów ale i tak zabawa pyszna!

określić się, otagować, zaszufladkować

niedziela, Styczeń 30, 2011 24 0

Jakiś czas temu dostałam odpowiedź z jednego z miejsc w sieci typu „galeria”, że w zasadzie to robię fajne rzeczy „zapraszamy ale określ bardziej jednolicie swój styl”.
W zasadzie zastanawiam się skąd taka chęć do posiadania w swojej armii wąsko wyspecjalizowanych twórców. Zawsze mi się wydawało że to wszechstronność jest w cenie. Nie lubię wąskich działów, szufladek i etykiet. Dziękuję zatem, ale nie skorzystam. Nie będę udawać ze robię mniej niż robię. Nie czuję dysonansu między szyciem Wróżek Zębuszek a dłubaniem linorytów i tkaniem, w moje głowie malowanie drewniaków i złomiarske rękodzieło komponują się doskonale.
Lubię poznawać nowe, eksperymentować i cały czas poszukiwać. Czuję ze póki poszukuję to jest dreszczyk. Specjalizacja prowadzi do tego że to co robimy przestaje być „sztuką” a zaczyna być „rzemiosłem”. Póki się uczymy, poznajemy, odkrywamy nowe techniki póty jest zabawa. Perfekcjonizm zionie dla mnie nudą. Napisałam „sztuką” trochę z przekory. Nie czuję się artystą, nie określam się jako „zdolna i utalentowana niesłychanie”.
I właśnie w ramach przekory zaczynam kolejny P R O J E K T.
I to wcale nie znaczy że nie będę za trzy dni szyć kolejnego patchworku – ba mam nawet piękne nowe tkaniny i wizje. Po prostu, w sercu chwilowo coś innego gra. A życie jest za krótkie by nudno żyć.
Na koniec wycinek mojej przestrzeni małej, wycinaniowo – klejaco – farbowej.

I eat glitter for breakfast, lunch & tea

czwartek, Styczeń 27, 2011 31 0

Od dziecka. I pewnie stad ta miłość do różowego, za dużo różowych chipsów zjadłam za młodu.
Ale powiem Wam lepiej, dobrze mi z tym. Poranna porcja brokatu przyjęta.




Przyszła „kicia”. Nazwana przez Neli tatę „różowym szczęściem”. I tu brawka dla pewnego wujka i taty za to że się spisał na medal!
Cudowny jest, bajeczny i obrzydliwie różowy. Mikser ma się rozumieć. Jedyne rozgrzeszenie ze kupując ten kolor wspiera się walkę w rakiem piersi.
Wczoraj został rozdziewiczony, zagniótł pięknie chleb. Bajka, brokat i róż.
P.S. Warto pisać listy do Mikołaja, nawet jak ma obsuwę czasową;]