Rośnie, ja daleko mam do rolnika ale rośnie. Wszystko, głównie trawa i chwasty. Ale wczoraj był też dzień pierwszych plonów z siedliska. Rzodkiewek, rukoli, szpinaku. Pracy masa by mieć swoje warzywa, mniej wypasione niż w sklepach, ale takie nasze. Z naszej ziemi, no i bez chemii. Więc ich smak też niesamowity.
W „międzyczasie” warsztaty wyjazdowe w Zagrodzie Kuwasy na temat bioróżnorodności w gospodarstwach agroturystycznych. Rewelacyjne, mimo choróbska. Człowiek zaczyna dostrzegać jak ważna jest różnorodność by zachować harmonię wokół nas.
Wczoraj kolejne spotkanie z cyklu „rękodzieło ludowe”. Tym razem w „naszym” Zamczysku, u łyżkarza. Każdy miał okazję zrobić łyżkę samodzielnie. Ale największym wzięciem cieszyły się miecze;] Tak więc i ja wróciłam z łyżką i mieczem. Udział mój jednak w tych warsztatach dość mizerny. Trochę sama pracowałam nad nadaniem kształtu kawałkowi osiki ale ręka brutalnie przypominała, że to niewskazane.
Udało mi się również odwiedzić koleżankę warsztatową – jak wszystko się poukłada będzie moją najbliższą „zakręconą” sąsiadką. Miło i sympatycznie. Fajnie jest utwierdzić się w przekonaniu że nieopodal są młodzi ludzie, „wkręceni totalnie” w wieś i pokazujący że da się tam żyć fajnie.
Przede mną jeszcze parę fajnych warsztatów – spotkanie z Teresą Pryzmont – kobietą, która mnie zaraziła tkactwem. Nie mogę się doczekać tego spotkania. Może znów będę miała kopa by zawalczyć z krosnem. No i pewien szalony pomysł w zanadrzu, mało rękodzielniczy ale też zakorzeniony w folkowym klimacie. Na razie nie zdradzam, ale jak się uda to na pewno napiszę.
Maj 30, 2010
Gratuluje wlasnych plonow! Gapie sie w zdjecie rzodkiewek i dokladnie czuje, jak smakuja:)
Z wielka niecierpliwoscia czekam na relacje z warsztatow tkackich. Mam dwa krosna w domu przywiezione latem ze wsi i duzo planow z nimi zwiazanych:))) Ciotki pukaly sie w glowy, jak im zabieralam krosna i kolowrotki ze strychow.
Zycze duuuuuzo cierpliwosci i pozdrawiam:)
Maj 30, 2010
Prawdziwe rzodkiewki! Super…
Czy ja jeszcze pamiętam t a m t e smaki?
Pomijając, że nie ma już pewnych gatunków truskawek, pomidorów, jabłek, to to, co jemy tylko nazwą przypomina :((
Twój dzisiejszy post fajny jest – ogromnie optymistyczny – warto mieć pasje, zacięcie, bo one procentują :))
Pozdrawiam gorąco :)) I życzę lepszej formy :))
Maj 30, 2010
O rany! masz już własne rzodkiewki! U mnie dopiero pierwsze listki się z ziemi wychyliły, a zasiane ponad półtora miesiąca temu. Szpinak tylko zeszłoroczny się uchował, pietruszka, szczypiorek i pory. Reszta ledwie kiełkuje. Ale masz fajnie!
Maj 30, 2010
No dlaczego ja nie mieszkam bliżej i nie mogę na takie fajne warsztaty ? Trzymam kciuki żeby wypaliło z sąsiadką – to prawda, dużo daje takie bliskie pozytywnie zakręcone sąsiedztwo Dobrze, że ja mam przynajmniej blogowe
Maj 31, 2010
a ja ze swej strony szczerze zazdraszczam, marzy mi się taki czas na właśne zachciewajki. Oj pięknie masz, że sobie tak tworzysz. Buziaki
Maj 31, 2010
Też jestem fanatyczką wsi. Chcę kupic mały domek na wsi i hodować swoje warzywka i wierzątka (w cealach bardziej widokowych, niż konsumpcynych) Miło, że zakręconych wariatów jest więcej. pozdrawiam.
Maj 31, 2010
Gratulacje własnej niepryskanej i smacznej zieleniny. Moje nieudolne próby wyhodowania pomidorów z własnego krzaczka spełzły na niczym – zmarniało i zdechło. Żadna ze mnie ogrodniczka :-((
Z niecierpliwością czekam na rezultat „spotkania” z krosnem!
Czerwiec 1, 2010
Fajnie mieć swoja ekologiczną zieleninkę.
Czerwiec 3, 2010
Podoba mi się klimat na Twoim blogu, będę zaglądała częściej:) Może zechcesz wymienić się linkami? Twój link już u mnie jest:) pozdrawiam, Aneta:)